61.

321 12 3
                                    

2 miesiące później
Natalia POV
Czułam się w miarę dobrze. Postanowiłam, że mogę kontynuować pracę i będę to robić tak długo jak pozowali mi na to stan.
Jakiś czas temu razem z Markiem oglądaliśmy kilka lokali, w których mogliśmy urządzić przyjęcie weselne, choć wcale nie miałam pewności, że akurat w tym terminie rzeczywiście dojdzie do naszego ślubu. Wstałam i poszłam do kuchni.
- Hej, kochanie. Wyspałaś się? - pocałował mnie w policzek.
- Tak. A ty co tak z samego rana jesteś już na nogach? Zawsze to ja wstawałam przed tobą.
- Racja, ale dzisiaj Igor zaczynał wcześniej lekcje, więc młody już jest w szkole.
- Dobrze, że przynajmniej do roboty nie zaspałam.
- Chcesz kawę?
- Nie.
- Nie poznaję mojej narzeczonej.
- Bo nie chcę kawy?
- Zawsze zaczynasz dzień od kawy.
- Wystarczy mi fakt, że w pracy podnoszą mi ciśnienie.
- To prawda. Kiedy masz poranny patrol?
- Pojutrze. Czemu pytasz?
- Myślałem, żeby jechać i potwierdzić rezerwację tej restauracji na nasze wesele.
- Nie! - wypaliłam szybko.
- Nie? Dlaczego? Mówiłaś, że ci się spodobała.
- Tak, ale... Nie chcę już podejmować decyzji. Znalazłam jeszcze jedno miejsce i chciałam je zobaczyć.
- Wiesz, że jeśli będziemy się wahać to może być za późno?
- Wiem, ale... to będzie oznaczało, że to miejsce nie było nam pisane i tyle.
- Pewna jesteś?
- Tak.
- To kiedy pojedziemy w to miejsce, które znalazłaś?
- Pojutrze. Pasuje?
- Jasne. - pocałował mnie. Wiedziałam, że muszę na szybko znaleźć jakiś lokal.

Po południu
W pracy byłam raczej ciałem niż duchem.
- Co ty w takim nastroju? Halo, Natalia.
- Co? Mówiłeś coś?
- Pytałem o czym tak myślisz. Stało się coś? Pokłóciłaś się z Markiem?
- Nie, wszystko gra. - lekko się uśmiechnęłam.
- To o co chodzi? Myślisz o tej strzelaninie?
- Nie. Słuchaj... chcę, żeby to zostało między nami.
- Okay...
- Jestem w ciąży.
- Serio? To gratuluję. Choć też szkoda, bo idziesz na urlop, nie?
- No właśnie póki co nigdzie się nie wybieram. Nawet Markowi jeszcze nic nie mówiłam. Po prostu boję się, że znów poronię i nie chcę go obarczać tym wszystkim.
- Powinnaś mu powiedzieć no i oczywiście wziąć wolne. Musisz teraz o siebie dbać.
- Góral, chcę żyć normalnie tak długo jak to będzie możliwe.
- To twoja decyzja, ale w każdym razie będę cię miał na oku.
- Dzięki. A jak u ciebie i Tamary?
- Wiesz, że jest jeszcze lepiej niż zanim się jej oświadczyłem? Jak bym wiedział to zrobiłbym to dużo wcześniej. Nie ma jej dopiero drugi dzień, a ja tęsknię jak cholera.
- Wyjechała gdzieś?
- Tak. Jej mama zachorowała i wraca dopiero za kilka dni.
- Wpadnij do nas. Dzisiaj albo jutro. Kiedy ci będzie pasować.
- Nie chcę wam robić kłopotu.
- Daj spokój. Po pierwsze jesteś naszym kumplem, a po drugie uratowałeś nam życie.
- Wpadnę pojutrze. Może być?
- Jasne. A i na ślub nas chyba zaprosisz, co?
- Jesteś razem z Markiem i Igorem na liście gości honorowych.
- Serio te wasze wesela trwają tydzień?
- Przyjdziesz to się przekonasz.
- To może ja już dzisiaj zacznę pisać wniosek o urlop. - zaśmiałam się.
- Tylko nie wiem, czy Witacki da tyle wolnego najlepszej policjantce na komendzie.
- Już się nie podlizuj. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na drogę.
Stój! - oboje zauważyliśmy faceta, który ewidentnie na nasz widok zaczął uciekać do parku. Wybiegliśmy z radiowozu i ruszyliśmy w pościg za nim. To był chyba pierwszy moment, kiedy uświadomiłam sobie, że jestem odpowiedzialna nie tylko za mojego partnera, ale też za moje dziecko.

Dwa dni później.
- I jak? Podoba ci się ta restauracja? - zapytał Marek.
- Jest zbyt... elegancka. Nie mój klimat.
- Poprzednia była zbyt luzacka. Natalia, o co ci chodzi?
- O nic. Po prostu chcę, żeby to miejsce było wyjątkowe.
- Czyli żadna z 6 restauracji nie przypadła ci do gustu?
- Bingo.
- To czego ty tak na prawdę szukasz?
- Miejsca spokojnego, bez zbędnych pierdół, głupich obrazków na ścianach, w przyjemnej okolicy, z dobrym menu.
- Czyli każde z tych miejsc właśnie odwiedziliśmy.
- To twoje zdanie.
- Moje? Wcześniej ci się podobały, a co do jednego nawet byłaś pewna.
- Ale zmieniłam zdanie.
- Natalia, o co ci chodzi? Rozmyśliłaś się? Nie chcesz tego ślubu?
- Jasne, że chcę.
- To co się z tobą dzieje?
- Po prostu... Chyba będziemy musieli przełożyć ślub.
- Ale... Ale dlaczego?
- Bo chyba tak będzie najlepiej.
- Natalia, nie kręć. Widzę, że coś nie gra. Jesteś chora?
- Nie, skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Ostatnio dziwnie się zachowujesz, jesteś blada, słabsza...
- Nie jesteś mistrzem komplementów, Korwicki.
- Natalia, bądź ze mną szczera.
- Okay, ale usiądź, dobrze? - pociągnęłam go za rękę tak, żeby usiadł w parku na ławce.
Chodzi o to, że jestem w ciąży. - powiedziałam szybko. Chciałam to mieć z głowy.
- Co takiego? - był widocznie w szoku.
- To co słyszałeś.
- Udało nam się?
- Tak, ale... musisz wiedzieć, że ciągle jest ryzyko, że coś pójdzie nie tak. - Marek spojrzał na mnie i wstał.
- Będzie wszystko dobrze, zobaczysz. - uśmiechnął się do mnie i zaczął mnie kręcić dookoła własnej osi. Zaczęłam się śmiać.
- Puść mnie. - ciagle się śmiałam.
- Kochanie, od jak dawna wiesz? - założył moje włosy za ucho.
- Od tego dnia, kiedy omal nas nie zabił ten świr. Po prostu nie chciałam zapeszać i robić ci nadziei.
- Rozumiem to, ale... Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Będę ojcem...
- Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to za pół roku będziesz miał syna albo córkę.
- Będziemy. I obojętne czy to będzie chłopak czy dziewczyna. Po prostu chcę, żeby nasze dziecko było zdrowe.
- Czyli się cieszysz.
- I to jak. - mocno mnie przytulił i znów pocałował.
- Ale niestety nici z naszego ślubu.
- Nigdy nie mów nigdy. Potrzebujesz imprezy z wielką pompą?
- Kochanie, znasz mnie.
- Dlatego myślę, że ślub możemy wziąć nawet jutro i tylko w gronie najbliższych.
- To brzmi jak plan idealny. Musimy to na spokojnie przegadać.
- Jasne. - objął mnie ramieniem i ruszyliśmy przed siebie. Zauważyłam, że do restauracji, z której niedawno wyszliśmy udaje się Tamara z jakimś mężczyzną. Wyglądali na bardzo bliskich znajomych.
- Co jest?
- To Tamara czy ktoś podobny? - wskazałam na dziewczynę.
- A tak, to ona. Idziemy się przywitać?
- Nie. Miłosz mówił, że wyjechała do matki.
- No to albo wróciła, albo ma przystojną matkę.
- Nie żartuj.
- Chyba nie myślisz, że...
- Nie wiem. Głupio byłoby ją śledzić. Zobaczymy co powie Góral. Pamiętasz, że dzisiaj ma wpaść?
- No pewnie. Kupiłem nawet whisky.
- Od kiedy ty pijesz whisky?
- To bardziej dla niego jako prezent, że uratował nam tyłki przed postrzeleniem.
- Kochanie, możesz mu kupić najdroższy alkohol świata, a i tak powie, że śliwowica jest najlepsza.
- Bo jest. - spojrzałam na mojego narzeczonego.
- Kiedyś poczęstował.
- Z kim ja żyję...
- Cóż... Ze mną, Igorem i... kimś jeszcze. - uśmiechnął się.
A właśnie, idziemy jutro pogadać z Witackim.
- Nie, nie, nie. Jestem w ciąży, a to nie jest choroba.
- Ale musi wiedzieć. Mamy serio niebezpieczną pracę i nie chcę, żebyś się narażała. Poza tym musi poszukać kogoś na twoje miejsce.
- Chcę jeździć na patrolu tak długo jak to możliwe. Spokojnie, poradzę sobie.
- Kochanie, to dla twojego dobra. Nie możesz się przemęczać.
- Wiem, dlatego już nie biorę dodatkowych dyżurów. Patrolować będę mogła jeszcze pewnie przez miesiąc lub dwa. Zależy jak będę się czuć. Później zajmę się papierkową robotą.
- Uparta jesteś, ale i tak najlepiej będzie jeśli już teraz zejdziesz z patroli.
- Powiedzmy, że to przemyślę, okay?
- Dobrze, dobrze. Przecież nie chcę cię wkurzać.- pocałował mnie w policzek i poszliśmy w kierunku domu.

No i mamy kolejny rozdział. :)

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz