2 miesiące później
Natalia POV
Czułam się w miarę dobrze. Postanowiłam, że mogę kontynuować pracę i będę to robić tak długo jak pozowali mi na to stan.
Jakiś czas temu razem z Markiem oglądaliśmy kilka lokali, w których mogliśmy urządzić przyjęcie weselne, choć wcale nie miałam pewności, że akurat w tym terminie rzeczywiście dojdzie do naszego ślubu. Wstałam i poszłam do kuchni.
- Hej, kochanie. Wyspałaś się? - pocałował mnie w policzek.
- Tak. A ty co tak z samego rana jesteś już na nogach? Zawsze to ja wstawałam przed tobą.
- Racja, ale dzisiaj Igor zaczynał wcześniej lekcje, więc młody już jest w szkole.
- Dobrze, że przynajmniej do roboty nie zaspałam.
- Chcesz kawę?
- Nie.
- Nie poznaję mojej narzeczonej.
- Bo nie chcę kawy?
- Zawsze zaczynasz dzień od kawy.
- Wystarczy mi fakt, że w pracy podnoszą mi ciśnienie.
- To prawda. Kiedy masz poranny patrol?
- Pojutrze. Czemu pytasz?
- Myślałem, żeby jechać i potwierdzić rezerwację tej restauracji na nasze wesele.
- Nie! - wypaliłam szybko.
- Nie? Dlaczego? Mówiłaś, że ci się spodobała.
- Tak, ale... Nie chcę już podejmować decyzji. Znalazłam jeszcze jedno miejsce i chciałam je zobaczyć.
- Wiesz, że jeśli będziemy się wahać to może być za późno?
- Wiem, ale... to będzie oznaczało, że to miejsce nie było nam pisane i tyle.
- Pewna jesteś?
- Tak.
- To kiedy pojedziemy w to miejsce, które znalazłaś?
- Pojutrze. Pasuje?
- Jasne. - pocałował mnie. Wiedziałam, że muszę na szybko znaleźć jakiś lokal.Po południu
W pracy byłam raczej ciałem niż duchem.
- Co ty w takim nastroju? Halo, Natalia.
- Co? Mówiłeś coś?
- Pytałem o czym tak myślisz. Stało się coś? Pokłóciłaś się z Markiem?
- Nie, wszystko gra. - lekko się uśmiechnęłam.
- To o co chodzi? Myślisz o tej strzelaninie?
- Nie. Słuchaj... chcę, żeby to zostało między nami.
- Okay...
- Jestem w ciąży.
- Serio? To gratuluję. Choć też szkoda, bo idziesz na urlop, nie?
- No właśnie póki co nigdzie się nie wybieram. Nawet Markowi jeszcze nic nie mówiłam. Po prostu boję się, że znów poronię i nie chcę go obarczać tym wszystkim.
- Powinnaś mu powiedzieć no i oczywiście wziąć wolne. Musisz teraz o siebie dbać.
- Góral, chcę żyć normalnie tak długo jak to będzie możliwe.
- To twoja decyzja, ale w każdym razie będę cię miał na oku.
- Dzięki. A jak u ciebie i Tamary?
- Wiesz, że jest jeszcze lepiej niż zanim się jej oświadczyłem? Jak bym wiedział to zrobiłbym to dużo wcześniej. Nie ma jej dopiero drugi dzień, a ja tęsknię jak cholera.
- Wyjechała gdzieś?
- Tak. Jej mama zachorowała i wraca dopiero za kilka dni.
- Wpadnij do nas. Dzisiaj albo jutro. Kiedy ci będzie pasować.
- Nie chcę wam robić kłopotu.
- Daj spokój. Po pierwsze jesteś naszym kumplem, a po drugie uratowałeś nam życie.
- Wpadnę pojutrze. Może być?
- Jasne. A i na ślub nas chyba zaprosisz, co?
- Jesteś razem z Markiem i Igorem na liście gości honorowych.
- Serio te wasze wesela trwają tydzień?
- Przyjdziesz to się przekonasz.
- To może ja już dzisiaj zacznę pisać wniosek o urlop. - zaśmiałam się.
- Tylko nie wiem, czy Witacki da tyle wolnego najlepszej policjantce na komendzie.
- Już się nie podlizuj. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na drogę.
Stój! - oboje zauważyliśmy faceta, który ewidentnie na nasz widok zaczął uciekać do parku. Wybiegliśmy z radiowozu i ruszyliśmy w pościg za nim. To był chyba pierwszy moment, kiedy uświadomiłam sobie, że jestem odpowiedzialna nie tylko za mojego partnera, ale też za moje dziecko.Dwa dni później.
- I jak? Podoba ci się ta restauracja? - zapytał Marek.
- Jest zbyt... elegancka. Nie mój klimat.
- Poprzednia była zbyt luzacka. Natalia, o co ci chodzi?
- O nic. Po prostu chcę, żeby to miejsce było wyjątkowe.
- Czyli żadna z 6 restauracji nie przypadła ci do gustu?
- Bingo.
- To czego ty tak na prawdę szukasz?
- Miejsca spokojnego, bez zbędnych pierdół, głupich obrazków na ścianach, w przyjemnej okolicy, z dobrym menu.
- Czyli każde z tych miejsc właśnie odwiedziliśmy.
- To twoje zdanie.
- Moje? Wcześniej ci się podobały, a co do jednego nawet byłaś pewna.
- Ale zmieniłam zdanie.
- Natalia, o co ci chodzi? Rozmyśliłaś się? Nie chcesz tego ślubu?
- Jasne, że chcę.
- To co się z tobą dzieje?
- Po prostu... Chyba będziemy musieli przełożyć ślub.
- Ale... Ale dlaczego?
- Bo chyba tak będzie najlepiej.
- Natalia, nie kręć. Widzę, że coś nie gra. Jesteś chora?
- Nie, skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Ostatnio dziwnie się zachowujesz, jesteś blada, słabsza...
- Nie jesteś mistrzem komplementów, Korwicki.
- Natalia, bądź ze mną szczera.
- Okay, ale usiądź, dobrze? - pociągnęłam go za rękę tak, żeby usiadł w parku na ławce.
Chodzi o to, że jestem w ciąży. - powiedziałam szybko. Chciałam to mieć z głowy.
- Co takiego? - był widocznie w szoku.
- To co słyszałeś.
- Udało nam się?
- Tak, ale... musisz wiedzieć, że ciągle jest ryzyko, że coś pójdzie nie tak. - Marek spojrzał na mnie i wstał.
- Będzie wszystko dobrze, zobaczysz. - uśmiechnął się do mnie i zaczął mnie kręcić dookoła własnej osi. Zaczęłam się śmiać.
- Puść mnie. - ciagle się śmiałam.
- Kochanie, od jak dawna wiesz? - założył moje włosy za ucho.
- Od tego dnia, kiedy omal nas nie zabił ten świr. Po prostu nie chciałam zapeszać i robić ci nadziei.
- Rozumiem to, ale... Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Będę ojcem...
- Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to za pół roku będziesz miał syna albo córkę.
- Będziemy. I obojętne czy to będzie chłopak czy dziewczyna. Po prostu chcę, żeby nasze dziecko było zdrowe.
- Czyli się cieszysz.
- I to jak. - mocno mnie przytulił i znów pocałował.
- Ale niestety nici z naszego ślubu.
- Nigdy nie mów nigdy. Potrzebujesz imprezy z wielką pompą?
- Kochanie, znasz mnie.
- Dlatego myślę, że ślub możemy wziąć nawet jutro i tylko w gronie najbliższych.
- To brzmi jak plan idealny. Musimy to na spokojnie przegadać.
- Jasne. - objął mnie ramieniem i ruszyliśmy przed siebie. Zauważyłam, że do restauracji, z której niedawno wyszliśmy udaje się Tamara z jakimś mężczyzną. Wyglądali na bardzo bliskich znajomych.
- Co jest?
- To Tamara czy ktoś podobny? - wskazałam na dziewczynę.
- A tak, to ona. Idziemy się przywitać?
- Nie. Miłosz mówił, że wyjechała do matki.
- No to albo wróciła, albo ma przystojną matkę.
- Nie żartuj.
- Chyba nie myślisz, że...
- Nie wiem. Głupio byłoby ją śledzić. Zobaczymy co powie Góral. Pamiętasz, że dzisiaj ma wpaść?
- No pewnie. Kupiłem nawet whisky.
- Od kiedy ty pijesz whisky?
- To bardziej dla niego jako prezent, że uratował nam tyłki przed postrzeleniem.
- Kochanie, możesz mu kupić najdroższy alkohol świata, a i tak powie, że śliwowica jest najlepsza.
- Bo jest. - spojrzałam na mojego narzeczonego.
- Kiedyś poczęstował.
- Z kim ja żyję...
- Cóż... Ze mną, Igorem i... kimś jeszcze. - uśmiechnął się.
A właśnie, idziemy jutro pogadać z Witackim.
- Nie, nie, nie. Jestem w ciąży, a to nie jest choroba.
- Ale musi wiedzieć. Mamy serio niebezpieczną pracę i nie chcę, żebyś się narażała. Poza tym musi poszukać kogoś na twoje miejsce.
- Chcę jeździć na patrolu tak długo jak to możliwe. Spokojnie, poradzę sobie.
- Kochanie, to dla twojego dobra. Nie możesz się przemęczać.
- Wiem, dlatego już nie biorę dodatkowych dyżurów. Patrolować będę mogła jeszcze pewnie przez miesiąc lub dwa. Zależy jak będę się czuć. Później zajmę się papierkową robotą.
- Uparta jesteś, ale i tak najlepiej będzie jeśli już teraz zejdziesz z patroli.
- Powiedzmy, że to przemyślę, okay?
- Dobrze, dobrze. Przecież nie chcę cię wkurzać.- pocałował mnie w policzek i poszliśmy w kierunku domu.No i mamy kolejny rozdział. :)
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?