35.

524 10 1
                                    

Miłosz POV
Natalia była poza zasięgiem wzroku, ale cały czas byliśmy na łączach. Nagle usłyszałem przez słuchawki dziwny huk.
-Natalia? Słyszysz mnie? Natalia, odezwij się! - niestety z drugiej strony nie było żadnej odpowiedzi.
Cholera! - wyszedłem z radiowozu i pobiegłem w kierunku, w którym ostatnio była Natalia.
Natalia! - wolałem , ale nigdzie nie było jej ani słychać, ani widać. Po chwili zauważyłem jednak faceta, który za ścieżką ciągnie Natalię.
- Policja! Zostaw ją!

Natalia POV
Na chwilę mnie zamroczyło. Czułam, że ktoś mnie ciągnie i słyszałam, że ktoś coś krzyczy.
- Policja! Zostaw ją! - usłyszałam.
- Nie zbliżaj się bo ją zabiję! - chyba dopiero te słowa mnie ocuciły. Cholernie bolała mnie głowa, ale musiałam coś zrobić. Uderzyłam go w brzuch. Pewnie normalnie nic by to nie dało, ale nie spodziewał się ciosu. Udało mi się wyrwać. Miłosz podbiegł do faceta i go skuł.
- Natalka, przepraszam.
- Przecież to nie twoja wina. Jedźmy już.- złapałam się za głowę.
- Może powiem Jackowi, żeby podesłał pogotowie?
- Nie. Nic mi nie jest. Po prostu muszę się położyć jak wrócę do domu i będzie okay. - Zawieźliśmy go na komendę.
- Nie szarp się. - Miłosz prowadził faceta, który mnie zaatakował. Szłam za nimi.
Natalia, sam go przesłucham. Ty jedź z Markiem do domu.
- Chcę być przy przesłuchaniu, ale możemy to przełożyć na jutro? - Nie lubię się nad sobą użalać, ale po prostu nie miałam na nic siły.
- No dobrze. Zaprowadzę go do PDOZ. - poszedł z podejrzanym. Ja udałam się do prewencyjnego.
- W końcu! - usłyszałam Marka.
- Ciszej. Proszę. Co ty tutaj jeszcze robisz? Myślałam, że pojechałeś do domu.
- Czekałem na ciebie. Kochanie, co on ci zrobił? - podszedł do mnie i dotknął moją ranę. Syknęłam z bólu.
- Uderzył mnie jakimś kamieniem w głowę. To naprawdę nic takiego.
- Jedziemy na pogotowie.
- Kochanie, ja chcę po prostu odpocząć. Odwieziesz mnie do domu?
- Nie. Jedziemy do szpitala.
- Nie mam siły się z tobą kłócić.
- To świetnie, bo akurat mam rację.  - Marek objął mnie ramieniem i złapał mnie za rękę. Rzeczywiście był dla mnie świetnym oparciem. Dosłownie i w przenośni. Nie czułam się zbyt dobrze, więc z nim nie dyskutowałam.
Kilka godzin później. Okazało się, że to nic groźnego i mogłam wracać do domu.

Marek POV
- Widzisz? Miałem rację, że nic poważnego mi się nie stało.
- Wolałem się upewnić.
- A co z Igorem? Tamara mogła zostać dłużej?
- Tak, nie było żadnego problemu.
- Marek... o czym chciałeś dzisiaj porozmawiać?
- Przełóżmy tę rozmowę, okay?
- Nie. Chcę wiedzieć o co chodzi. Przez pół dnia się zastanawiałam o czym chcesz pogadać i czemu byłeś taki poważny.
- Natalia... Chciałem cię zapytać, czy zamieszkasz ze mną i Igorem. - moja ukochana przez chwilę nic nie mówiła.
- Zaskoczyłeś mnie... A co na to Igor?
- Powiedział, że bardzo chciałby, żebyś z nami zamieszkała. - uśmiechnęłam się, gdy to powiedział.
- Też chciałabym z wami zamieszkać.
- To znaczy, że się zgadzasz?
- Tak. - uśmiechnęła się.
- To kiedy się wprowadzisz?
- Jak trochę dojdę do siebie po dzisiejszym „wypadku".
- Okay, ale dzisiaj i tak nocujesz u mnie. Chcę mieć cię na oku.
- Kochany jesteś. Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz.
- Skarbie, to normalne, gdy się kogoś kocha. - spojrzałem na Natalię i się uśmiechnąłem.
- Patrz na drogę.
- Racja. Jeszcze mi mandat wlepią. -

Natalia POV
Starałam się rozmawiać z Markiem jak najdłużej, ale po drodze do domu zasnęłam. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem.
Kolejnego dnia. Chciałam jakoś odwdzięczyć się Markowi za to jak o mnie dba. Postanowiłam zrobić śniadanie dla niego i Igora.
Gdy szykowałam jedzenie poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie. Nie musiałam długo się zastanawiać czyja to sprawka.
- Hej, kochanie. - Marek pocałował mnie w policzek.
- Cześć. Już wstałeś?
- Tak. Jak się dzisiaj czujesz?
- Lepiej. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Musiałaś odpocząć. Miałaś ciężki dzień.
- Dzisiaj przesłuchamy tego faceta. Powiem ci, że jestem bojowa nastawiona.
- Nie warto z tobą zadzierać. Powiem ci w sekrecie, że możesz być bardzo nieprzyjemna dla niego. To tak w moim imieniu.
- Dziękuję, zapamiętam. A ja powiem ci w sekrecie, że włamałam się do waszej lodówki, ale na swoją obronę powiem tylko, że to było w celu przygotowania śniadanka dla ciebie i młodego.
- I tak już będzie, gdy się do nas wprowadzisz?
- Może nie zawsze, ale czasami na pewno.
- A ja będę przynosił ci śniadanie do łóżka.
- No ja mam taką nadzieję. - uśmiechnęłam się. Po kuchni wbiegł Igor.
- Ciocia! - przytulił mnie. Co ci się stało? - zapytał wskazując na opatrunek na moim czole.
-Miałam mały wypadek w pracy, ale już jest wszystko okay.
- Ciociu, a zamieszkasz z nami?
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Super!
- A teraz siadaj. Zaraz podam wam śniadanie.
- A będzie kakao?
- Igor, wiesz jaka była umowa. Tylko w weekendy. - powiedział Marek.
- Będzie. - mrugnęła do Igora.
- Sprowadzasz mojego syna na złą drogę.
- Sorry, taki mamy klimat. - roześmialiśmy się.
Igor, dzisiaj po prostu robimy wyjątek, okay?
- Dobra, ciociu. Jak coś to po prostu nie powiemy tacie.
- Ej! Ja tutaj jestem. - zaczął łaskotać Igora. Kochałam tych chłopaków. W końcu czułam, że mam rodzinę. Podałam im śniadanie, a sama poszłam się ogarnąć.
Kilka godzin później byłam już w pracy. Skończyliśmy właśnie przesłuchanie faceta, który atakował dziewczyny.
-Wyjątkowy oblech.
- Szczerze? Tyle lat w tej robocie i nadal nie mogę zrozumieć tych ludzi.
- Niektórych nawet nie powinno się tak nazywać. Tyle osób skrzywdził. Mam nadzieję, że prokurator postawi mu takie zarzuty, że posiedzi długie lata. - Miłosz poszedł do prewencyjnego, a ja odebrałam telefon od Matyldy.
- Hej. Stało się coś?
- Hej. Nie, a czemu pytasz?
- Bo dzwonisz tak nagle.
- Przepraszam, następnym razem wyślę ci list zanim zadzwonię. A tak na serio... Potrzebuję pomocy.
- Matylda, co się dzieje? Wiktor coś ci zrobił?
- Co? Nie. Potrzebuję pomocy nad Laurą. Dokładnie jeden dzień. Chcieliśmy pozałatwiać na spokojnie sprawy związane ze ślubem. Pomożesz?
- Jasne. A kiedy konkretnie?
- A kiedy masz czas?
- Piątek cię ratuje?
- Idealnie. Ratujesz mi życie.
- Ja? Nie. Raczej Marek. On ma doświadczenie w opiece nad dziećmi, a ja...
- A ty je zdobędziesz. Przyda ci się.
- Matylda, nie przeginaj.
- No co? Nie mów, że tego nie planujesz.
- Napewno nie teraz, bo jestem w pracy.
- Rozumiem aluzję. Dobra, jeszcze się zdzwonimy. I dziękuję.
- Serio nie masz za co. Trzymaj się i ucałuj Laurę ode mnie. - rozłączyłam się i poszłam w kierunku pokoju.
- Znowu komuś odbiłaś faceta i dostałaś za swoje? - usłyszałam Klarę.
- O co ci chodzi?
- O nic. - denerwował mnie ten jej uśmieszek.
- Klara, myślałam, że wszystko sobie wyjaśniałyśmy.
- A ja myślałam, że jesteś lojalną koleżanką. Widzisz jak można się pomylić?
- Natalia, mamy pilną interwencję. - zawołał mnie Miłosz i podał moją kamizelkę.
- Mam nadzieję, że poradzimy sobie bez pomocy technika. - powiedziałam patrząc na Klarę i poszłam do radiowozu. Na szczęście to była w miarę łatwa akcja. W trakcie patrolu rozmawiałam z moim partnerem.
- I o czym Marek chciał z tobą rozmawiać? O ile to nie tajemnica.
- Zaproponował mi, żebym zamieszkała z nim i Igorem. - uśmiechnęłam się na samą myśl.
- No to świetnie. Jeśli będziesz potrzebować pomocy z przewozem rzeczy to możesz na mnie liczyć.
- Dzięki.
- Czyli wszystko zaczyna wam się układać.
- Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jeden szczegół?
- Jaki?
- Klara. Ciągle nie może mi darować, że Marek wybrał mnie.
- To mądra dziewczyna. Na pewno w końcu da sobie spokój. Kto jak kto, ale ona nie powinna mieć problemu ze znalezieniem sobie faceta.
- Nie chodzi o to, żeby kogoś znaleźć. Ona znalazła, tyle, że zajętego.
- I co zamierzasz?
- Szczerze? Sama nie wiem. Chyba po prostu muszę zacząć ignorować jej zaczepki.
- Znam cię i wiem, że nie będzie ci łatwo.
- To akurat fakt.
- Ale trzymam kciuki za ciebie i Marka. Naprawdę pasujecie do siebie. - spojrzał w moim kierunku
- Dzięki. - lekko się uśmiechnęłam.
Igor bardzo polubił się z synem Tamary.
- I bardzo dobrze, że się lubią. Powinni trzymać się razem, no nie?
- No tak. A może spotkamy się kiedyś wszyscy razem? Tamara już chyba trochę lepiej na mnie reaguje.
- Stare dzieje. Lubi cię.
- Nie ściemniaj. Lubi Marka, a mnie toleruje, ale postaram się to zmienić. Serio jestem taka zła, że Klara i Tamara za mną nie przepadają?
- O czym ty mówisz? Po prostu nie każdy musi nas uwielbiać. A ja cię kocham. Oczywiście jak siostrę.
- A ty jesteś dla mnie jak brat, którego w sumie nie mam.
- Jedna, wielka, policyjna rodzina.
- Tak, ale Julek jest adoptowany.  - spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
Wieczorem wróciłam do swojego mieszkania.
Niestety dzisiaj minęłam się z Markiem, który dzisiaj później skończył pracę. Natychmiast po zakończonej pracy zadzwonił do mnie.
- Skarbie, wiesz, że cię kocham?
- Natalka, co się stało?
- Nic. Pomożesz mi w piątek zająć się Laurą? Obiecałam już pomoc Matyldzie, a ty masz większe doświadczenie w opiece nad dziećmi.
- Jasne. Przecież polubiłem małą odkąd ją zobaczyłem, a ciebie kocham, więc to oczywiste, że możesz na mnie liczyć.
- Też cię kocham. Nie mogę się doczekać, aż zamieszkamy razem.
- Ekipę przeprowadzkową w postaci Marka i Igora załatwiam ja. - powiedział zadowolony Marek.
- Jesteście kochani. - uśmiechnęłam się.
- Wiem. I będziesz miała nas na co dzień.
- Już nie mogę się doczekać. A... Klara zaczepiała cię ostatnio?
- Nie. Mówiłem ci, że w końcu da sobie spokój. - zastanawiało mnie zachowanie Klary, ale stwierdziłam, że może nie ma czym sobie zawracać głowy.
Kilka dni później.
Właśnie miałam kończyć służbę.
- O, Natalia, dobrze, że cię widzę. Witacki kazał ci przekazać, żebyś się do niego zgłosiła.
- Teraz? Mówił o co chodzi?
- Tak, teraz i nic nie mówił. - poszłam w kierunku gabinetu komendanta. Po drodze zastanawiałam się o co może chodzić. Zapukałam do drzwi i po chwili weszłam do pokoju.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz