Wieczorem
Marek POV
- Jak się czujesz? Wszystko dobrze? - zapytałem Natalię.
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Bo się martwię.
- Kochanie, ale o co?
- O ciebie, o dziecko.
- Ale ze mną i z dzieckiem wszystko jest okay.
- Na pewno?
- Tak. Już żałuję, że ci powiedziałam.
- Ej. - objąłem Natalię ramieniem.
- Sądziłam, że będziesz miał inne podejście.
- To znaczy?
- To znaczy, że już masz jakieś doświadczenie, bo masz dziecko, więc nie powinieneś tak panikować.
- To było dawno.
- I już nie pamiętasz jaki byłeś wtedy?
- Pamiętam, pamiętam. Też się martwiłem o Izę. Raz zasłabła, a wcześniej pytałem czy wszystko dobrze. Powiedziała mi później, że nie chciała mnie denerwować.
- Kochanie, nie wierzę, że to mówię, ale zgadzam się z nią.
- I ty przeciwko mnie?
- Po prostu widzę jak ty się wszystkim martwisz.
- Dziwisz mi się?
- Nie, ale naprawdę musimy wierzyć, że będzie dobrze. Jeśli będę się gorzej czuć to po prostu ci o tym powiem, okay?
- Okay, ale trzymam cię za słowo. - pocałowałem Natalię. Cieszyłem się, że znów zostanę ojcem, ale wiedziałem też jaka jest sytuacja i jak bardzo musimy uważać. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Otworzę. - pocałowała mnie w policzek. Po chwili przyszła do salonu z naszym gościem.
- Hej, stary.
- Hej. Schowaj to do lodówki, żeby trochę się schłodziło. - podał mi butelkę.
- Natalia miała rację, że wygłupię się z whisky.
- Chciałam tylko przypomnieć, że miałeś za dużo nie pić. - powiedziała Natalia. Wiedziałem, że chodzi jej o sprawę z moim wypadkiem.
- Wiesz, że to wyjątkowa sytuacja.
- Wyjątkowa? Co się stało? - zapytał Góral. Spojrzałem na moją ukochaną. Nie wiedziałem czy chce komukolwiek mówić o ciąży. Kiwnęła głową, że się zgadza.
- Będziemy mieć dziecko. - powiedziałem szczęśliwy.
- Serio? No to moje gratulacje. - przytulił Natalię i przybił ze mną piątkę.
- Dzięki. Tylko szykuj się na zmianę partnera, bo Natalia...
- Rozmawialiśmy o tym, kochanie. Miesiąc lub dwa jeszcze będę jeździć.
- Ale...
- Marek ma rację. Musisz ograniczyć pracę.
- Jesteście okropni. - powiedziała Natalia. Podałem Miłoszowi piwo i je otworzyliśmy.
- Fakt, ale i tak z nami nadal gadasz. A jak u was?
Kiedy to wasze wesele?
- Pewnie jakoś w przyszłym roku. Musimy na spokojnie usiąść i coś ustalić.
- A jak mama Tamary? Wyzdrowiała? - zapytała Natalia.
- Już jest lepiej, ale Tamara chciała jeszcze zostać i mieć ją na oku. - spojrzeliśmy na siebie z Natalią. Już wiedzieliśmy, że Tamara ukrywa coś przed naszym kumplem, ale póki co nie chcieliśmy mu nic mówić.
- To... miłe z jej strony.
- Prawda? Jest naprawdę wspaniała. Po Kaśce i Jagnie myślałem, że życia sobie raczej nie ułożę, a wtedy spotkałem ją. - powiedział widocznie zadowolony.
- Więc pilnuj ją, żeby nikt ci jej nie sprzątnął spod nosa. - poczułem jak Natalia kopie mnie pod stołem i zobaczyłem jak rzuca mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Spokojnie, mam sytuację pod kontrolą. Kolejnego rozstania już bym chyba nie przeżył.
- Nawet tak nie gadaj.
- Taka prawda. Ty sam byś złapał deprechę jakby cię Natalia rzuciła.
- O nie, nie, nie. Natalii to ja nigdzie nie puszczę. - podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Korwicki, ogarnij się.
- Wieje chłodem od Mróz.
- I to powiedział Góral. Dobra, wy sobie gadajcie, a ja idę po coś do picia.
- Siedź. Przyniosę ci. Co chcesz? Wodę, sok, herbatę?
- Drinka Alabama z palemką.
- Czyli woda z sokiem. - poszedłem po picie dla mojej narzeczonej.Kolejnego dnia. Rano.
Natalia POV
- O czym tak myślisz? Niech zgadnę... Tamara? - zapytał Marek
- No tak. Mam nadzieję, że nie zrobiła niczego głupiego.
- Nawet jeśli by zrobiła... powiedziałabyś Miloszowi?
- Marek, nie wiem. Między nami też były problemy, obydwoje zrobiliśmy idiotyczne skoki w bok, ale odkąd do siebie wróciliśmy, jesteśmy narzeczeństwem, planujemy ślub i jestem w ciąży, to nie oddaliliśmy się od siebie i nie okłamałam cię.
- Ja ciebie też nie. Niby fakt, że to nasz kumpel i głupio byłoby ukrywać prawdę przed nim, ale... No szkoda mi go.
- Mi też. Spróbuję się czegoś dowiedzieć, ale póki co zbieram się.
- Już?
- Tak. Chcę pogadać z Witackim. Sam mi to doradzałeś.
- Poczekasz 5 minut? Ogarnę się i jadę z tobą.
- Spokojnie, poradzę sobie.
- Nie wątpię, ale po prostu chciałem być przy tej rozmowie.
- Nie ufasz mi?
- Po prostu chcę mieć pewność, że się dogadacie i nie będziesz chciała wiecznie jeździć na patrolach.
- Dobra, niech ci będzie. Tylko pośpiesz się, dobrze?
- Jasne, kochanie. - pocałował mnie w policzek i położył rękę na moim brzuchu.
Widzisz? Mama bywa uparta, ale czasem można się z nią dogadać.
- Skarbie, wiesz, że jest za wcześnie?
- Wiem, ale dla pewności wolę od samego początku uświadamiać nasze dziecko, że ma bardzo fajną mamę. - mrugnął do mnie.
- Tata w sumie też nie najgorszy. - uśmiechnęłam się.
A właśnie, kiedy powiemy Igorowi?
- Jeśli chcesz to nawet dzisiaj. Odbieram go po szkole. Mam nadzieję, że u rodziców nie było z nim problemów.
- Rodzice...
- Powiemy im, kiedy będziesz gotowa. A twoja mama wie?
- Nie i nie specjalnie się śpieszę z tą nowiną. Chyba że Matylda się wygadała, ale ona przynajmniej mnie wspiera.
- Najważniejsze, że my się cieszymy. Igor też napewno będzie szczęśliwy. Sama wiesz jak mówił, że chce mieć rodzeństwo.
- A dokładniej siostrę.
- Fakt. - Marek uśmiechnął się i mnie pocałował.
Będzie dobrze. - złapał mnie za ręce.
- Leć się zbierać, bo się spóźnimy i nie zdążymy pogadać z szefem.
- Tak jest! - powiedział z uśmiechem.Godzinę później.
Zapukaliśmy do drzwi pokoju komendanta. Po chwili usłyszeliśmy zaproszenie do środka.
- Dzień dobry, panie komendancie.
- Natalia? Marek? Dzień dobry. Coś się stało, że przyszliście razem?
- Chodzi o to, że... - spojrzałam na Marka.
- Potrzebujecie urlopu?
- Nie. Jestem w ciąży. - powiedziałam szybko.
- No proszę... Gratuluję. - wstał i podszedł do nas i uścisnął nam dłonie.
Który to miesiąc?
- Trzeci.
- I dopiero teraz o tym mówicie?
- To była moja decyzja. Raz straciłam ciążę i...
- I bałaś się, że to może się powtórzyć?
- Tak...
- Natalia, oczywiście masz moje pełne wsparcie. Ty, Marek, również.
- Dziękujemy. - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Idziesz już na wolne?
- Nie, absolutnie.
- Ale spokojnie. Znajdę kogoś na twoje miejsce. Emilka pewnie będzie chciała jeździć na patrolu.
- Panie komendancie, chcę jeszcze przynajmniej przez miesiąc lub dwa, jeździć na patrolu.
- Natalia, to zbyt duże ryzyko.
- Które chcę wziąć na własną odpowiedzialność. Jeśli wcześniej poczuję, że nie jestem w stanie wywiązywać się ze swoich obowiązków tak jakby tego chciała, to zgłoszę się do pana, ale proszę mi pozwolić kontynuować pracę.
- Marek, a ty co o tym sądzisz?
- Zna pan Natalię. Ciężko jest ją przekonać do zmiany zdania.
- To prawda. Umówmy się, że to przemyślę i porozmawiamy o tym po dzisiejszej służbie, dobrze?
- Oczywiście.
- Szkoda, że komenda będzie pozbawiona tak świetnej policjantki na kilka dobrych miesięcy, ale cieszę się, że tak wam się ułożyło. - lekko się uśmiechnął.
- My również. - powiedział Marek i spojrzał na mnie.
- Natalia, uważaj na siebie, dobrze? Pogadam z Jackiem, żeby nie dawał ci żadnej ciężkiej roboty.
- Dobrze, szefie. - lekko się uśmiechnęłam. Porozmawialiśmy jeszcze z komendantem i po chwili wyszliśmy z jego gabinetu. Odetchnęłam z ulgą.
- Wszystko okay? - zapytał Marek.
- Tak. Po prostu cieszę się, że mam to za sobą.
- Ale widzisz? Powiedział ci to samo co ja.
- Tak, wiem, ale ty też dobrze wiesz, co ja sądzę.
- I tak cię kocham. - pocałował mnie.
- Idę jeszcze do prewencyjnego i widzimy się później, tak?
- Jasne. Skarbie, uważaj na siebie i... - spojrzał na mój brzuch i lekko się uśmiechnął.
- Będę. - uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju.
Uuuu... Aleś ty zmarnowany.
- No co? To było w dobrej intencji. Wypiliśmy za zdrowie waszego dziecka. - Góral trzymał się za głowę.
- Marek jednak ma trochę mocniejszą głowę. A i dzięki, że udawałeś zaskoczonego.
- Nie ma za co.
- Na pewno nadajesz się na służbę?
- No pewnie. - wstał.
- Witacki dzisiaj po pracy powie jak długo jeszcze będziemy jeździć razem.
- Kurde... Szkoda, że został jakiś miesiąc albo dwa. Dobrze mi się z tobą pracuje.
- Mi z tobą też, więc nie myśl sobie, że ja już nie wrócę na patrol. Wrócę, wrócę.Wieczorem
Marek POV
- Igor, musimy z ciocią o czymś ci powiedzieć.
- Już wiecie co z waszym ślubem?
- Tak. Póki co odwołaliśmy wesele.
- Czemu?... Rozstaliście się?
- Nie, spokojnie.
- To czemu jesteście tacy poważni? - zapytał Igor.
- Bo... - spojrzałem na Natalię i złapałem ją za rękę.
- Będziesz miał rodzeństwo.
- Serio? To super! - przytulił mnie i Natalię.
- Ale pamiętaj, że gdy urodzi się twój brat albo siostra, to na początku możemy mieć troszkę mniej czasu.
- Wiem... ale i tak się cieszę. I pomogę wam.
- Igor, wiesz, że jesteś wspaniałym dzieciakiem?
- Jestem już duży, ciociu.
- Tak, wiem, wiem. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że mimo tego, że nie jestem twoją prawdziwą mamą, to kocham cię jak własnego syna. - Igor mocno przytulił Natalię.
- Ciociu, a będziesz teraz częściej w domu?
- Przez miesiąc będę jeszcze jeździć na patrolu, ale później będę tylko czasem wpadać na komendę, żeby pomóc w papierkowej robocie. Obiecuję, że będziemy częściej spędzać razem czas. - reakcja Igora była naprawdę bardzo dojrzała. Nie dosyć, że się ucieszył, to w dodatku pokazał, że martwi się o Natalię.
Jestem ogromnym szczęściarzem, że mam takiego syna i narzeczoną. I kolejne dziecko w drodze.I tym oto sposobem mamy kolejny rozdział.
Dziękuję wszystkim, którzy nadal czytają to opowiadanie. :)
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?