62.

318 14 0
                                    

Wieczorem
Marek POV
- Jak się czujesz? Wszystko dobrze? - zapytałem Natalię.
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Bo się martwię.
- Kochanie, ale o co?
- O ciebie, o dziecko.
- Ale ze mną i z dzieckiem wszystko jest okay.
- Na pewno?
- Tak. Już żałuję, że ci powiedziałam.
- Ej. - objąłem Natalię ramieniem.
- Sądziłam, że będziesz miał inne podejście.
- To znaczy?
- To znaczy, że już masz jakieś doświadczenie, bo masz dziecko, więc nie powinieneś tak panikować.
- To było dawno.
- I już nie pamiętasz jaki byłeś wtedy?
- Pamiętam, pamiętam. Też się martwiłem o Izę. Raz zasłabła, a wcześniej pytałem czy wszystko dobrze. Powiedziała mi później, że nie chciała mnie denerwować.
- Kochanie, nie wierzę, że to mówię, ale zgadzam się z nią.
- I ty przeciwko mnie?
- Po prostu widzę jak ty się wszystkim martwisz.
- Dziwisz mi się?
- Nie, ale naprawdę musimy wierzyć, że będzie dobrze. Jeśli będę się gorzej czuć to po prostu ci o tym powiem, okay?
- Okay, ale trzymam cię za słowo. - pocałowałem Natalię. Cieszyłem się, że znów zostanę ojcem, ale wiedziałem też jaka jest sytuacja i jak bardzo musimy uważać. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Otworzę. - pocałowała mnie w policzek. Po chwili przyszła do salonu z naszym gościem.
- Hej, stary.
- Hej. Schowaj to do lodówki, żeby trochę się schłodziło. - podał mi butelkę.
- Natalia miała rację, że wygłupię się z whisky.
- Chciałam tylko przypomnieć, że miałeś za dużo nie pić. - powiedziała Natalia. Wiedziałem, że chodzi jej o sprawę z moim wypadkiem.
- Wiesz, że to wyjątkowa sytuacja.
- Wyjątkowa? Co się stało? - zapytał Góral. Spojrzałem na moją ukochaną. Nie wiedziałem czy chce komukolwiek mówić o ciąży. Kiwnęła głową, że się zgadza.
- Będziemy mieć dziecko. - powiedziałem szczęśliwy.
- Serio? No to moje gratulacje. - przytulił Natalię i przybił ze mną piątkę.
- Dzięki. Tylko szykuj się na zmianę partnera, bo Natalia...
- Rozmawialiśmy o tym, kochanie. Miesiąc lub dwa jeszcze będę jeździć.
- Ale...
- Marek ma rację. Musisz ograniczyć pracę.
- Jesteście okropni. - powiedziała Natalia. Podałem Miłoszowi piwo i je otworzyliśmy.
- Fakt, ale i tak z nami nadal gadasz. A jak u was?
Kiedy to wasze wesele?
- Pewnie jakoś w przyszłym roku. Musimy na spokojnie usiąść i coś ustalić.
- A jak mama Tamary? Wyzdrowiała? - zapytała Natalia.
- Już jest lepiej, ale Tamara chciała jeszcze zostać i mieć ją na oku. - spojrzeliśmy na siebie z Natalią. Już wiedzieliśmy, że Tamara ukrywa coś przed naszym kumplem, ale póki co nie chcieliśmy mu nic mówić.
- To... miłe z jej strony.
- Prawda? Jest naprawdę wspaniała. Po Kaśce i Jagnie myślałem, że życia sobie raczej nie ułożę, a wtedy spotkałem ją. - powiedział widocznie zadowolony.
- Więc pilnuj ją, żeby nikt ci jej nie sprzątnął spod nosa. - poczułem jak Natalia kopie mnie pod stołem i zobaczyłem jak rzuca mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Spokojnie, mam sytuację pod kontrolą. Kolejnego rozstania już bym chyba nie przeżył.
- Nawet tak nie gadaj.
- Taka prawda. Ty sam byś złapał deprechę jakby cię Natalia rzuciła.
- O nie, nie, nie. Natalii to ja nigdzie nie puszczę. - podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Korwicki, ogarnij się.
- Wieje chłodem od Mróz.
- I to powiedział Góral. Dobra, wy sobie gadajcie, a ja idę po coś do picia.
- Siedź. Przyniosę ci. Co chcesz? Wodę, sok, herbatę?
- Drinka Alabama z palemką.
- Czyli woda z sokiem. - poszedłem po picie dla mojej narzeczonej.

Kolejnego dnia. Rano.
Natalia POV
- O czym tak myślisz? Niech zgadnę... Tamara? - zapytał Marek
- No tak. Mam nadzieję, że nie zrobiła niczego głupiego.
- Nawet jeśli by zrobiła... powiedziałabyś Miloszowi?
- Marek, nie wiem. Między nami też były problemy, obydwoje zrobiliśmy idiotyczne skoki w bok, ale odkąd do siebie wróciliśmy, jesteśmy narzeczeństwem, planujemy ślub i jestem w ciąży, to nie oddaliliśmy się od siebie i nie okłamałam cię.
- Ja ciebie też nie. Niby fakt, że to nasz kumpel i głupio byłoby ukrywać prawdę przed nim, ale... No szkoda mi go.
- Mi też. Spróbuję się czegoś dowiedzieć, ale póki co zbieram się.
- Już?
- Tak. Chcę pogadać z Witackim. Sam mi to doradzałeś.
- Poczekasz 5 minut? Ogarnę się i jadę z tobą.
- Spokojnie, poradzę sobie.
- Nie wątpię, ale po prostu chciałem być przy tej rozmowie.
- Nie ufasz mi?
- Po prostu chcę mieć pewność, że się dogadacie i nie będziesz chciała wiecznie jeździć na patrolach.
- Dobra, niech ci będzie. Tylko pośpiesz się, dobrze?
- Jasne, kochanie. - pocałował mnie w policzek i położył rękę na moim brzuchu.
Widzisz? Mama bywa uparta, ale czasem można się z nią dogadać.
- Skarbie, wiesz, że jest za wcześnie?
- Wiem, ale dla pewności wolę od samego początku uświadamiać nasze dziecko, że ma bardzo fajną mamę. - mrugnął do mnie.
- Tata w sumie też nie najgorszy. - uśmiechnęłam się.
A właśnie, kiedy powiemy Igorowi?
- Jeśli chcesz to nawet dzisiaj. Odbieram go po szkole. Mam nadzieję, że u rodziców nie było z nim problemów.
- Rodzice...
- Powiemy im, kiedy będziesz gotowa. A twoja mama wie?
- Nie i nie specjalnie się śpieszę z tą nowiną. Chyba że Matylda się wygadała, ale ona przynajmniej mnie wspiera.
- Najważniejsze, że my się cieszymy. Igor też napewno będzie szczęśliwy. Sama wiesz jak mówił, że chce mieć rodzeństwo.
- A dokładniej siostrę.
- Fakt. - Marek uśmiechnął się i mnie pocałował.
Będzie dobrze. - złapał mnie za ręce.
- Leć się zbierać, bo się spóźnimy i nie zdążymy pogadać z szefem.
- Tak jest! - powiedział z uśmiechem.

Godzinę później.
Zapukaliśmy do drzwi pokoju komendanta. Po chwili usłyszeliśmy zaproszenie do środka.
- Dzień dobry, panie komendancie.
- Natalia? Marek? Dzień dobry. Coś się stało, że przyszliście razem?
- Chodzi o to, że... - spojrzałam na Marka.
- Potrzebujecie urlopu?
- Nie. Jestem w ciąży. - powiedziałam szybko.
- No proszę... Gratuluję. - wstał i podszedł do nas i uścisnął nam dłonie.
Który to miesiąc?
- Trzeci.
- I dopiero teraz o tym mówicie?
- To była moja decyzja. Raz straciłam ciążę i...
- I bałaś się, że to może się powtórzyć?
- Tak...
- Natalia, oczywiście masz moje pełne wsparcie. Ty, Marek, również.
- Dziękujemy. - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Idziesz już na wolne?
- Nie, absolutnie.
- Ale spokojnie. Znajdę kogoś na twoje miejsce. Emilka pewnie będzie chciała jeździć na patrolu.
- Panie komendancie, chcę jeszcze przynajmniej przez miesiąc lub dwa, jeździć na patrolu.
- Natalia, to zbyt duże ryzyko.
- Które chcę wziąć na własną odpowiedzialność. Jeśli wcześniej poczuję, że nie jestem w stanie wywiązywać się ze swoich obowiązków tak jakby tego chciała, to zgłoszę się do pana, ale proszę mi pozwolić kontynuować pracę.
- Marek, a ty co o tym sądzisz?
- Zna pan Natalię. Ciężko jest ją przekonać do zmiany zdania.
- To prawda. Umówmy się, że to przemyślę i porozmawiamy o tym po dzisiejszej służbie, dobrze?
- Oczywiście.
- Szkoda, że komenda będzie pozbawiona tak świetnej policjantki na kilka dobrych miesięcy, ale cieszę się, że tak wam się ułożyło. - lekko się uśmiechnął.
- My również. - powiedział Marek i spojrzał na mnie.
- Natalia, uważaj na siebie, dobrze? Pogadam z Jackiem, żeby nie dawał ci żadnej ciężkiej roboty.
- Dobrze, szefie. - lekko się uśmiechnęłam. Porozmawialiśmy jeszcze z komendantem i po chwili wyszliśmy z jego gabinetu. Odetchnęłam z ulgą.
- Wszystko okay? - zapytał Marek.
- Tak. Po prostu cieszę się, że mam to za sobą.
- Ale widzisz? Powiedział ci to samo co ja.
- Tak, wiem, ale ty też dobrze wiesz, co ja sądzę.
- I tak cię kocham. - pocałował mnie.
- Idę jeszcze do prewencyjnego i widzimy się później, tak?
- Jasne. Skarbie, uważaj na siebie i... - spojrzał na mój brzuch i lekko się uśmiechnął.
- Będę. - uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju.
Uuuu... Aleś ty zmarnowany.
- No co? To było w dobrej intencji. Wypiliśmy za zdrowie waszego dziecka. - Góral trzymał się za głowę.
- Marek jednak ma trochę mocniejszą głowę. A i dzięki, że udawałeś zaskoczonego.
- Nie ma za co.
- Na pewno nadajesz się na służbę?
- No pewnie. - wstał.
- Witacki dzisiaj po pracy powie jak długo jeszcze będziemy jeździć razem.
- Kurde... Szkoda, że został jakiś miesiąc albo dwa. Dobrze mi się z tobą pracuje.
- Mi z tobą też, więc nie myśl sobie, że ja już nie wrócę na patrol. Wrócę, wrócę.

Wieczorem
Marek POV
- Igor, musimy z ciocią o czymś ci powiedzieć.
- Już wiecie co z waszym ślubem?
- Tak. Póki co odwołaliśmy wesele.
- Czemu?... Rozstaliście się?
- Nie, spokojnie.
- To czemu jesteście tacy poważni? - zapytał Igor.
- Bo... - spojrzałem na Natalię i złapałem ją za rękę.
- Będziesz miał rodzeństwo.
- Serio? To super! - przytulił mnie i Natalię.
- Ale pamiętaj, że gdy urodzi się twój brat albo siostra, to na początku możemy mieć troszkę mniej czasu.
- Wiem... ale i tak się cieszę. I pomogę wam.
- Igor, wiesz, że jesteś wspaniałym dzieciakiem?
- Jestem już duży, ciociu.
- Tak, wiem, wiem. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że mimo tego, że nie jestem twoją prawdziwą mamą, to kocham cię jak własnego syna. - Igor mocno przytulił Natalię.
- Ciociu, a będziesz teraz częściej w domu?
- Przez miesiąc będę jeszcze jeździć na patrolu, ale później będę tylko czasem wpadać na komendę, żeby pomóc w papierkowej robocie. Obiecuję, że będziemy częściej spędzać razem czas. - reakcja Igora była naprawdę bardzo dojrzała. Nie dosyć, że się ucieszył, to w dodatku pokazał, że martwi się o Natalię.
Jestem ogromnym szczęściarzem, że mam takiego syna i narzeczoną. I kolejne dziecko w drodze.

I tym oto sposobem mamy kolejny rozdział.
Dziękuję wszystkim, którzy nadal czytają to opowiadanie. :)

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz