52.

301 12 3
                                    

Kilka miesięcy później.
Marek POV
Coraz lepiej układało mi się z Natalią. Miałem wobec niej poważne plany. Dzisiaj znów zajmowaliśmy się Laurą. Właściwie sam to zaproponowałem Matyldzie.
- Kochanie, świetnie sobie radziłaś z małą. - objąłem Natalię w pasie.
- Po prostu Laura miała dobry dzień i chyba mnie lubi.
- Uwielbia. Tak samo jak Igor. Masz super podejście do dzieci.
- Co innego zajmować się czyimś dzieckiem, a co innego jest mieć własne.
- Boisz się, że nie dasz rady? Kochanie, przecież... - usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć. - powiedziała Natalia. Okazało się, że Matylda zapomniała ulubionej zabawki Laury. Po chwili pożegnała się z nami i wyszła.
- Kochanie, możemy wrócić do naszej ostatniej rozmowy? Czemu boisz się, że nie poradzisz sobie?
- Bo chyba nie czuję się na siłach. Wtedy wszystko by się zmieniło. Co z pracą?
- Praca nie jest najważniejsza.
- Codziennie zastanawiałabym się, czy tobie nic się nie stało. A co gdyby któreś z nas podczas akcji...
- Nie zakładaj od razu najgorszego.
- Dobrze wiesz, że musimy się z tym liczyć.
- Natalia, ale przecież ja już mam syna. I teraz też myślisz, że zginę na interwencji?
- Martwię się o ciebie. Dziecko to ogromna odpowiedzialność.
- Odpowiedzialność obojga rodziców.
- Ale...
- Więc co? Uważasz, że policjanci nie powinni mieć dzieci? Powiedz to Emilce albo Lenie.
- Nie zapominaj jak skończyła Emilka.
- Bo jej mąż jest kretynem.
- Słuchaj, Marek, nie mam ochoty na tę rozmowę.
- Aha. Czyli najlepiej po prostu uciec od problemu, tak?
- Nie mam żadnego problemu. Po prostu nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Nie zachowuj się tak.
- Tak czyli jak?
- Jak rozwydrzona nastolatka, która sama nie wie czego chce.
- Wiesz co? Ja wiem czego chcę i napewno nie jest to dalsza rozmowa z tobą. - poszła do pokoju.
Nie rozumiałem jej zachowania. Byłem pewien, że chce założyć ze mną rodzinę.

Natalia POV
Nie wiedziałam jak powiedzieć Markowi, że nie mogę mieć dzieci, a nawet jeśli udałoby mi się zajść w ciążę, to prawdopodobnie poronię. Po prostu nie chciałam znów przez to przechodzić. Wiele mnie to kosztowało. Sądziłam, że lepiej, gdy w inny sposób zasygnalizuję, że nie chcę mieć własnych dzieci. W grę wchodziłaby jedynie adopcja.

Kolejnego dnia.
- Śniadanie macie na stole. - zabrałam swój plecak. Dzisiaj po pracy wracam do siebie.
- Natalia, poczekaj. - złapał mnie za rękę.
Przepraszam za wczoraj.
Poniosło mnie. Myślałem, że chcesz mieć ze mną dzieci.
- Bo chcę, ale... jest tyle dzieciaków, które nie mają domu. Sądzę, że adopcja byłaby dobra opcją.
- Ale dlaczego?
- Bo... bo boję się komplikacji przy porodzie. Niemal każda kobieta w mojej rodzinie je miała. Po prostu nie chcę być następna. Przemyśl pomysł adopcji. - spojrzałam na niego z nadzieją, że naprawdę się nad tym zastanowi. Wyszłam z mieszkania i pojechałam do pracy.

Kilka godzin później
- Masz czas? - zapytał Marek, gdy wychodziłam z komendy.
- Zaraz kończy mi się przerwa.
- Zdążymy pogadać. - odeszliśmy kawałek.
- Co jest?
- Natalia, masz czas dzisiaj wieczorem?
- Mam, ale powiesz mi o co chodzi?
- Spotkajmy się. Musimy poważnie pogadać.
- Okay, ale... nie możesz teraz mi powiedzieć?
- Nie chcę gadać o naszej przyszłości pod komendą?
- To o której?
- Przyjadę po ciebie koło 20, okay?
- No dobrze. Powiedz mi chociaż czy mam się martwić.
- Nie masz czym. - pocałował mnie w czoło.
- Oby... Lecę na patrol. Dam ci znać, jeśli później skończę.
- Uważaj na siebie.
- Ty też, Korwicki. - lekko się uśmiechnęłam i wróciłam do pracy.

Wieczorem.
Weszłam do mieszkania Marka.
- Usiądź, kochanie. - odsunął mi krzesło.
- Sam to przygotowałeś? - wskazałam na zastawiony stół.
- Miałem małego pomocnika. - uśmiechnął się i podał mi kwiaty.
- Dziękuję, ale...
- To w ramach przeprosin za wczorajszą kłótnię. - zaświecił świece.
- Chciałeś o czymś poważnym porozmawiać.
- Tak... Chodzi o to co powiedziałaś mi rano. Natalia, jeśli uważasz, że jedynym sposobem, żebyśmy zostali rodzicami jest adopcja to... To zgadzam się.
- Naprawdę? Dobrze to przemyślałeś?
- Tak. Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko. - złapał mnie za dłoń. Uśmiechnęłam się.
- Też cię kocham. Zobaczysz, że stworzymy wspaniałą rodzinę.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz