75.

280 11 1
                                    

2 tygodnie później
Marek POV
Natalia wróciła do domu. Zobaczyłem, że krząta się w kuchni.
- Kochanie, miałaś odpoczywać.
- Odpoczywam. Nie pamiętam kiedy cokolwiek robiłam w domu, więc...
- Więc... - objąłem ją w pasie.
Przypomnisz sobie za jakiś czas. A teraz zmykaj na kanapę, usiądź sobie, przypilnuj Milenkę.
- Wiesz jak się wymęczyłam tym leżeniem w szpitalu?
- Skarbie, jeszcze będziesz mieć dużo roboty, kiedy wrócę do pracy.
- Kiedy kończy ci się urlop?
- Za 4 dni. Pogadam z mamą, żeby wpadała ci pomóc.
- Daj spokój. Poradzę sobie. - lekko się uśmiechnęłam.
- Kochanie...zauważyłem, że ostatnio jesteś zamyślona.
- Myślałam o tym, że tyle osób z komendy mnie odwiedziło. Naprawdę zrobiło mi się miło.
- Odwiedzali cię też kiedy byłaś w śpiączce. Przecież każdy się o ciebie martwił. Emilka, Lena, Mikołaj, Jacek. Nawet Witacki wpadł kilka razy i zawsze, gdy się widzieliśmy to pytał o ciebie.
- A... Miłosz? Wiesz, jesteśmy przyjaciółmi i szczerze? Przykro mi było, że nawet nie zadzwonił.
- On chyba nawet nie wiedział o twoim wypadku. Wyjechał dzień przed twoim wypadkiem. Lena wspominała, że podobno już jest po ślubie. Mogę zadzwonić do niego, jeśli chcesz. Wtedy kompletnie nie miałem do tego głowy.
- Nie, nie trzeba. Najważniejsze, że to ty jesteś przy mnie. - przytuliła mnie. Odwzajemniłem uścisk.
- Bardzo cię kocham. Już nigdy mnie tak nie strasz.
- Postaram się. A wiesz... Miałam sporo czasu do namysłu i podjęłam decyzję, że po skończeniu urlopu macierzyńskiego od razu wracam do pracy.
- Ale... jesteś tego pewna? Nie chcesz zostać z małą?
- Oczywiście, że bym chciała, ale brakuje mi też pracy, tej adrenaliny. Ale żadnych dodatkowych dyżurów.
- Mam nadzieję, że przynajmniej trafisz na normalnego partnera.
- Lepszego od ciebie na pewno nie będzie. - pocałowała mnie.
- Możesz mi tak mówić częściej. - uśmiechnąłem się do Natalii.
A co z naszym ślubem?
- Może być nawet jutro. Nie chcę imprezy z wielką pompą. Tylko my, dzieci, nasi najbliżsi i przyjaciele z pracy.
- Pogadam z Mikołajem, żeby ogarnął nam jakiś lokal. W tej sferze ma znajomości, a data... Jutro zrobię rozeznanie.
- Nie mogę się doczekać. Mieliśmy ciągle pod górkę, ale mam nadzieję, że teraz w końcu wszystko będzie dobrze.

3 miesiące później.
- Matylda, myślisz, że na pewno nie przesadziłam z tą sukienką?
- Siostra, to najpiękniejsza i chyba najskromniejsza sukienka jaką mogłaś wybrać. Zdecydowanie w twoim stylu. Wyglądasz pięknie. Marek padnie jak cię zobaczy.
- Wolałabym, żeby przynajmniej zdołał wypowiedzieć przysięgę. - poprawiałam makijaż.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Tyle przeszłaś, a teraz...
- Teraz liczę na to, że będziemy żyć długo i szczęśliwie. Tylko... cholernie się denerwuję. Też tak miałaś?
- Tak, ale jeśli jesteś pewna, że to TEN facet, to jak tylko go zobaczysz przed ołtarzem, to kompletnie zapomnisz o stresie.
- Jasne, że jestem pewna.- wstałam.
- Gotowa?
- Gotowa. - uśmiechnęłam się. Matylda miała rację. Gdy wchodząc do kościoła zobaczyłam Marka, cały stres minął. Liczył się tylko on. Mieliśmy wspaniałą córeczkę, wychowywaliśmy razem Igora, przeżyliśmy tyle cudownych chwil, ale równie niezwykle ciężkich momentów, wielokrotnie udowodniliśmy sobie, że możemy na siebie liczyć i teraz żadna sytuacja nie jest w stanie nas rozdzielić. Uśmiechnęłam się do mojego ukochanego, gdy byłam już przy nim.
- Wyglądasz przepięknie. - powiedział szeptem.
- Dziękuję. - Czułam, że się rumienię. Zupełnie jak wtedy, gdy Marek prawił mi pierwsze komplementy.
Kiedy składaliśmy sobie przysięgę, czułam, że właśnie zaczynamy kompletnie nowy etap naszego życia.
- Ja Marek biorę Ciebie Natalio za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Natalio, powtarzaj za mną. - zaczęłam wypowiadać formułkę.
- Ja Natalia biorę Ciebie Marku za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci. - uśmiechnęliśmy się do siebie z Markiem. Po chwili ksiądz poświecił obrączki, które mieliśmy sobie wręczyć. Podał je Igor.
- Natalio, przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. - Marek założył mi obrączkę.
- Marku, przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. - nałożyłam obrączkę Markowi.
- Ogłaszam was mężem i żoną. - Marek zbliżył się do mnie i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek. Słyszeliśmy brawa od naszych gości.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - znam Marka już tyle lat, ale dopiero dzisiaj, pierwszy raz, nie licząc narodzin naszej córeczki, widzę go tak wzruszonego. Obiecałam sobie, że już nigdy się nie rozstaniemy. Za bardzo go kochałam.

Wieczorem
Marek POV
Zagadałem się z gośćmi i straciłem Natalię z oczu. Poszedłem jej poszukać na zewnątrz. Zobaczyłem, że stoi i patrzy na swoją dłoń. Objąłem w pasie moją żonę.
- Hej, skarbie. - powiedziała.
- Cześć, żono. Oglądałaś swoją obrączkę?
- Tak. Tyle czasu czekałam na to, aż zostaniemy małżeństwem...
- Ale to tylko nas upewniło w przekonaniu, że dobrze robimy. Mam najpiękniejszą żonę na świecie.
- Kochanie...
- Jak zwykle marudzisz, gdy słyszysz komplementy, ale mam niestety złą wiadomość.
- Jaką?
- Teraz będziesz je słyszeć codziennie. - pocałowałem ją.
- I tak przez całe życie?
- A nawet dłużej. Bez ciebie nie ma mnie. Pamiętaj o tym. - Natalia mocno mnie przytuliła.
- Zagadałem się z gośćmi, ale zdecydowanie wolę być tutaj z tobą.
- Wracajmy do reszty. To tylko jeden taki dzień, a właściwie już wieczór w życiu.
- Masz rację. - objąłem ramieniem Natalię.
- Swoją drogą, Mikołaj znalazł świetny lokal. Że też wcześniej na niego nie trafiliśmy.
- Teraz to czekamy, aż on w końcu się pobierze. Jak szaleć to szaleć. - zaśmiałem się.
A pani da się zaprosić do tańca? - podałem rękę Natalii.
- Wyjątkowo się zgodzę, ale powiem ci coś w tajemnicy.
- Słucham.
- Jesteś zdecydowanie lepszym policjantem, niż tancerzem.
- Kochanie, to żadna tajemnica. O tym akurat wie każdy, ale teraz to ja zdradzę ci tajemnicę.
- Jaką?
- Przed naszym ślubem wziąłem kilka lekcji, żeby nie przynieść ci wstydu.
- Marek, na prawdę nie musiałeś.
- Dla mojej żony? Wszystko. - obróciłem Natalię i poszliśmy do środka.
To był zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu. Miałem najpiękniejszą żonę, świętowali z nami nasi przyjaciele, bawiliśmy się świetnie i Natalia wyglądała na najszczęśliwszą kobietę na świecie. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby już zawsze była taka radosna. Dwa razy zastanowię się nad swoim zachowaniem, by nie sprawić jej żadnej przykrości i nigdy jej nie skrzywdzić. Nawet mama Natalii dzisiaj wyjątkowo nie była złośliwa i unikała niezbyt miłych komentarzy pod moim adresem. Trzymając w ramionach moją żonę, chciałem, żeby ten dzień, ten wieczór, ta noc trwała wiecznie.

Kolejnego dnia. Rano.
Natalia POV
Obudziłam się dosyć późno. Było koło południa. Dziećmi zajmowali się rodzice Marka. Patrzyłam na śpiącego obok mnie męża. Uśmiechnęłam się. Po kilku minutach stwierdziłam, że już czas najwyższy, żeby wstać. Wtedy poczułam, że Marek łapie mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.
- A dokąd to chciałaś uciec?
- No wiesz... Na ucieczkę sprzed ołtarza już za późno, więc przynajmniej teraz próbuję. - zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Widzę, że humorek dopisuje.
- Bo jestem naprawdę szczęśliwa. - pocałowałam go w policzek.
- I zrobię co mogę, żebyś już zawsze taka była. - uśmiechnął się do mnie.
- Pojadę po dzieciaki. Mam nadzieję, że nie wymęczyły za bardzo twoich rodziców.
- Kochanie, wszystko z nimi ustaliłem. Jutro rodzice przywiozą Milenkę i Igora.
- Ale na pewno? Wiesz, że mała ma swoje humorki i mogła im dać wycisk.
- Zadzwonię i o wszystko wypytam. Nie martw się, skarbie. - pocałował mnie.
- Bardzo cię kocham. - odwzajemniłam pocałunek. Nie mogliśmy się od siebie oderwać.

Dziękuję wszystkim czytelnikom ♥️

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz