30.

316 8 0
                                    

3 dni później.
Marek ma po południu wrócić z Igorem co oznaczało, że dzisiaj kończę moje patrole z Białachem.
Świetnie nam się razem pracowało, ale czekałam jednak na mojego partnera.
Miałam odwiedzić chłopaków po pracy, ale nie zdążyłam.
- Hej. - usłyszałam głos Marka i oderwałam się od komputera.
- Cześć, ciocia. - powiedział Igor.
- Cześć, chłopaki. Myślałam, że wracacie po południu. - wstałam i do nich podeszłam.
- Taki był plan, ale stwierdziliśmy, że się za tobą za bardzo stęskniliśmy.
- Igor, to prawda, czy tata ściemnia?
- Prawda. My z tatą nigdy nie kłamiemy.
- Zapamiętam.
- Mamy jeszcze spotkać się z Izą i już zaczynam się bać co tym razem wymyśliła.
- Pewnie stęskniła się za Igorem.
- Albo za mną. - stwierdził.
- Ej, mam być zazdrosna?
- No ja byłem jak mi powiedziałaś, że jakiś góral cię podrywał.
- Przynajmniej poprawił mi humor. Serio zabawny człowiek.
- Tata jest zabawniejszy. - powiedział Igor.
- Słyszałaś?
- Słyszałam. I co ja mam z wami zrobić?
- Odwiedzić nas dzisiaj. - odpowiedział blondyn.
- A może pójdziemy do kina? Co wy na to?
- Ja jestem za, a ty Igor?
- Tylko nie na film dla dziewczyn.
- Wspólnie coś wybierzemy. A później idziemy na pizzę.
- Jesteś moją ulubioną ciocią. - przytulił mnie. Uśmiechnęłam się i też go przytuliłam. Do prewencyjnego wpadł Mikołaj.
- Cześć, Marek. Hej, młody. - przybił żółwika z Igorem.
- Kogo dzisiaj złapałeś, wujek?
- No właśnie nikogo. Tacy wszyscy grzeczni w tym mieście.
- To tak jak ja.
- No ciebie to mam nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli aresztować. - powiedział Marek.
- Tato, przecież wiesz, że jestem grzeczny.
- Wiem, wiem. I oby tak już zostało.
- Marek, nie wiem jak ci to powiedzieć, ale... dzieci dorastają i wtedy nie zawsze jest łatwo. Uwierz mi, wiem co mówię.
- Nawet mnie nie strasz.
- Spokojnie, ty chyba nie masz się czego bać. Dobrze sobie radzisz z Igorem.
- Ale zabrania mi jeść słodycze.
- Zmieniam zdanie. Wyrodny z ciebie ojciec.
- Dobra, panowie. Ja lecę do Emilki, a wy sobie tutaj plotkujcie. - poszłam po dokumenty do Emilki. Zauważyłam, że jest przybita.
- Hej, co się stało? Coś z Krzyśkiem?
- Znowu gdzieś zniknął. - była widocznie zmartwiona.
- Jak to zniknął? Rozmawiałaś z Jackiem albo Witackim? Wiedzą coś?
- Zostawił mi kartkę. Napisał, że musi wszystko przemyśleć, a w pracy wziął urlop. Boję się, że znów w coś się wpakował i ma kłopoty.
- Emilka, wszystko się wyjaśni i ułoży. - przytuliłam ją. A jak dzieci to znoszą?
- Ciężko. Raz mają ojca, a za chwilę znów gdzieś znika i niewiadomo, kiedy znowu raczy się pojawić.
- Jeśli ty albo dzieci będziecie czegoś potrzebować to daj mi znać. Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję. Chyba będę musiała złożyć pozew o rozwód.
- Nie kochasz go?
- Kocham, ale tak się nie da żyć. Wolę być sama niż ciągle zastanawiać się, gdzie jest mój mąż, kiedy i czy w ogóle wróci. To koniec.
- Może pójdziemy dzisiaj do pubu? Zadzwonię jeszcze do Leny i może ta nowa technik będzie chciała z nami iść.
- Może masz rację. Poproszę sąsiadkę, żeby przypilnowała dzieci. Muszę wyrwać się z domu, bo zwariuję.
- To jesteśmy umówione. I pamiętaj, żaden facet nie jest wart tego, żebyś się załamała. - szkoda było mi Emilki. Gdybym teraz spotkała Krzyśka to chyba bym mu nogi z tyłka powyrywała. Nie chciałam niczego jej obiecywać, ale postaram się dowiedzieć co się dzieje z jej mężem.
Musiałam jeszcze powiedzieć Markowi, że dzisiaj niestety nici z naszego spotkania.
Po chwili wróciłam do prewencyjnego.
- A gdzie Mikołaj?
- U Jacka.
- Chłopaki muszę niestety odwołać nasze spotkanie.
- Czemu? - zapytał Igor.
- Ciocia Emilka mam małe problemy i muszę jej pomóc, ale obiecuję, że jutro pójdziemy do kina, na pizzę i może jakieś ciacho. Co ty na to?
- Na pewno?
- Słowo policjantki.
- Dobrze.
- Co się stało?
- Krzysiek. - spojrzałam na Marka.
- Znowu? Dorosły facet, a zachowuje się jak gówniarz. Totalny idiota.
- Dlatego nie gniewajcie się, ale spotkamy się po prostu jutro. Nie chcę, żeby ciągle o nim myślała i zabieram ją do tego naszego pubu. Pójdzie z nami jeszcze Lena i nowa pani technik.
- Mamy nowego technika? Człowieka nie ma kilka dni i takie zmiany. Dobra, my się zbieramy bo za 2 godziny mamy spotkać się z Izą, a chciałem jeszcze podjechać do domu.
- Jasne. Trzymajcie się.- pocałowałam Marka w policzek i przybiłam piątkę z Igorem. Gdy wychodzili, do pokoju wpadła Klara, nasza nowa technik.
- Przepraszam. - spojrzała na Marka.
- Nie ma sprawy.
- A to właśnie nasza nowa pani technik.
- Klara. - podała mu rękę.
- Marek. Miło poznać. Pewnie nieraz się jeszcze spotkamy. - uśmiechnął się i wyszedł.
- Marek to mój partner z patrolu. Masz coś w naszej sprawie?
- Tak. Właśnie przejrzałam telefon tego chłopaka z wypadku.

2 godziny później
Marek POV
Igor opowiadał Izie o naszym ostatnim wyjeździe do dziadków.
- A może chciałbyś odwiedzić mnie w Anglii? Pokazałabym ci najlepsze parki rozrywki, sklepy z zabawkami, poduczyłbyś się angielskiego i moglibyśmy spędzić więcej czasu. Co ty na to?
- Wolę zostać z tatą.
- Ale tata dużo pracuje i nie będzie miał teraz dla ciebie czasu.
- O to się nie martw. Dla Igora zawsze go znajdę. Poza tym mogłaś mi wcześniej powiedzieć, że chciałabyś zabrać Igora na wakacje.
- Marek, chyba się nie zrozumieliśmy. Igor póki co poleci ze mną, żeby zobaczyć jak jest w Anglii, ale zamierzam zabrać go na stałe. Przecież teraz nawet nie ma opiekunki.
- Ale będzie miał. Nie oddam ci Igora, więc zapomnij, że gdziekolwiek pojedzie.
- Nie ty o tym decydujesz. Też mam do niego prawa.
- Mamo, a nie możemy zostać tutaj? Nie chcę nigdzie wyjeżdżać.
- Jeszcze nawet u mnie nie byłeś. Spodoba ci się. Poznasz nowych kolegów, koleżanki.
- Mam już kolegów i koleżanki. Nie chcę nowych.
- Uparty jak ojciec.
- Daruj sobie. Możesz zabrać go na weekend i to w Polsce. Słyszałaś, że Igor nigdzie dalej nie chce jechać, więc go nie zmuszaj.
- Mamo, może pójdziemy do kina?
- Jasne, synku. Pójdziemy. - przytuliła Igora i popatrzyła na mnie tym sowim groźnym wzrokiem. Wiedziałem, że nadal będzie próbowała namówić Igora na wyjazd. Zgodziłbym się, gdybym miał pewność, że mój syn wróci do mnie, ale nie ufam Izie.

Wieczorem
-Dzięki, dziewczyny, że wyciągnęłyście mnie z domu.
-Nie masz za co. - powiedziała Lena.
- Polecamy się na przyszłość. - powiedziałam.
- Faceci to jakiś dziwny wybryk natury.
- Ciesz się, że Szulc tego nie słyszy.
- Słyszy przynajmniej kilka razy w tygodniu.
- Klara, a jak ci się pracuje u nas na komendzie?
- Dobrze. W końcu nigdzie wcześniej nie miałam takiej ekipy jaką mam tutaj.
- Babki górą. - wniosłyśmy toast.
- A ten Marek to jest wolny? - zapytała, a ja omal nie wyplułam drinka.
- Chyba tak. Pytaj Natalii. Ona w sumie zna go najlepiej. Jeździ z nim na patrolu. - powiedziała Lena.
- Więc?
- Cóż... Nie wiem. Wydaje mi się, że coś by powiedział, gdyby z kimś się spotykał.
- Swoją drogą dziwne. Taki facet i jest sam. Natalia, na ciebie nie podziałała ta cała magia patrolu? - zapytała Emilka.
- Nie, jestem odporna na jego urok. - Boże, co za ściema.
- Myślicie, że powinnam go gdzieś zaprosić? - zapytała Klara.
- W sumie co ci szkodzi? Tylko weź pod uwagę, że ma syna. - powiedziała Lena.
- Taki mały blondyn? Widziałam go dzisiaj, ale nie wiedziałam, że to jego syn. - świetnie. Słyszę, że ktoś będzie podrywał mojego faceta, ale nie mogę się przecież wygadać dziewczynom. Ufam Markowi i wiem, że nie zrobi nic głupiego.
- Teraz tylko Natalii musimy kogoś znaleźć.
- O nie, nie, nie. Ja już się kiedyś na kimś wystarczajaco zawiodłam, żeby znowu pakować się w jakiś związek.
- Podzielam twoje zdanie. - powiedziała Emilka. Posiedziałyśmy jeszcze w barze i wypiłyśmy kilka drinków, ale tyle, by mieć świadomość tego co robimy. Jednak powaga naszego zawodu do czegoś zobowiązuje. Wróciłam do domu. Zauważyłam, że dzwoni do mnie Marek, więc odebrałam. Nie zamierzałam mu jednak mówić o planach Klary.
- Hej. Co się stało, że dzwonisz tak późno?
- Nic. Po prostu sprawdzam czy jutro dasz radę przyjść do pracy.
- O to się nie martw, kochanie. To było kulturalne spotkanie, kulturalnych osób.
- To zdecydowanie nie brzmi jak wyjście facetów do klubu.
- Mam się bać?
- Przecież wiesz jaki jestem.
- Wiem i ufam ci. A jak po spotkaniu z Izą?
- Daj spokój... Namawia młodego na wyjazd do niej.
- W czym problem? Odwiedziłby matkę, zobaczył trochę inny świat.
- Problem w tym, że Igor wcale nie chce tam jechać. Ja zresztą też. Nie mam pewności, że Iza czegoś nie wykombinuje i nie będzie chciała, żeby tam już został.
- Myślisz, że byłaby do tego zdolna?
- Znam ją i niestety tak. Za szybko odpuściła temat przeprowadzki, więc pewnie coś kombinuje.
- W końcu będziecie musieli się dogadać.
- Wiem, ale póki co odwlekam ten temat.
- Pogadamy jutro, okay? - czułam, że alkohol jednak robi swoje i coraz bardziej chce mi się spać.
- Jasne. Odpocznij i widzimy się na komendzie. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - rozłączyliśmy się.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz