40.

298 15 0
                                    

Marek POV
Zauważyłem przy drodze pijanego Miłosza. Zatrzymałem samochód. Natalia po chwili zrozumiała o co chodzi. Wyszliśmy z radiowozu i poszliśmy po niego.
- Chłopie, co ty robisz? - złapałem go za ramię i chciałem zaprowadzić do auta.
- Zostaw. - próbował się wyrwać.
- Chodź, zawieziemy cię do domu.
- Nie idę. - mamrotał jeszcze coś pod nosem.
- Jest w gorszym stanie niż rano. - powiedziała Natalia.
- Dobra, chodź zanim ktoś cię zobaczy w takim stanie. - pociągnąłem Miłosza w stronę radiowozu i nie zwracałem uwagę na to co mówi. Natalia poszła za nami.
- Nie rozumiem co się z nim dzieje. - powiedziała. Widziałem, że przejmuje się. W końcu to jej kumpel i partner z patrolu. Też zastanawiałem się co się stało.
- Natalka, zawieziemy go do domu, ale klucze bierzemy, co? Bo znowu się upije.
- Masz rację. Dziękuję. - złapała mnie za rękę.
- Nie masz za co. To też mój znajomy i nie chcę, żeby narobił głupot. Pogadamy z nim po pracy. - odwieźliśmy Miłosza do domu i wróciliśmy na patrol.

Wieczorem
Odebrałem telefon od sąsiadki, która zajmowała się Igorem. Prosiła, żebym wrócił wcześniej, bo mój syn źle się czyje.
- Natalka, nie będziesz zła?
- Zła? Ale o co?
- Muszę wracać. Igor podobno źle się czuje. Chyba dopadło go to przeziębienie co pół jego klasy.
- Kochanie, przecież to rozumiem. Postaram się szybko załatwić sprawę z Miłoszem i przyjechać do was niedługo. Daj znać co z Igorem, dobrze? - podeszła do mnie.
- Jasne. - pocałowałem ją w policzek.
Ty też daj mi znać czy udało ci się z nim w ogóle pogadać i uważaj na siebie, dobrze?
- Oczywiście. - lekko się uśmiechnęła.
- Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie też. Może coś kupić dla Igora?
- Leki jakieś mam. W razie czego zadzwonię, okay?
- Okay.
- Pa. - pocałowałem ją i pojechałem do Igora.

Godzinę później
Natalia POV
Otworzyłam drzwi do mieszkania Miłosza i od razu zawiesiłam klucze, tam gdzie były wcześniej, a drugie położyłam na szafce. Zaświeciłam światło w pokoju. Zauważyłam mojego przyjaciela, który siedział ze spuszczoną głową.
- Góral, co się z tobą dzieje? Zawalasz pracę, upijasz się i chodzisz pijany po mieście. Gdzie Tamara?
- Wyrzuciłem ją.
- Co takiego?
- Po tym co zrobiła...
- Niczego nie zrobiła. Okay, nie lubi mnie, jej syn zrobił głupotę, ale to nie powód żeby się rozstawać.
- A co jak zrobi coś gorszego?
- Niby co? - usiadłam obok niego. Ja nie mam do nich żalu, a ty tak? Wiesz co powiedział syn Tamary, gdy tłumaczył się u komendanta? Powiedział, że nie chciał, żebyś kłócił się z jego mamą tak jak wcześniej robił to ojciec i bał się, że ich zostawisz. - nic nie odpowiedział.
Przecież ją kochasz. W końcu widziałam cię naprawdę szczęśliwego, a teraz?
- Natalia, nie chcę za każdym razem zastanawiać się co zrobi, gdy kogoś z moich przyjaciół uzna za wroga. Mógł ci zniszczyć życie. Nie widzisz tego?
-  Widzę kumpla, który zadręcza się, choć niczego złego nie zrobił. Jasne, to był najgorszy tydzień w moim życiu, ale gdy widzę cię w takim stanie, to wcale nie czuję się lepiej.
- Ty z Igorem nie masz problemów i z Markiem też ci się układa.
- Bo sobie ufamy. Ogarnij się i jedź jutro do Tamary. Pogadajcie szczerze ze sobą i dajcie sobie szansę.
- Nie wiem...
- Ale ja wiem. Teraz wstawaj. Jadłeś coś w ogóle? I nie mówię o zupie chmielowej.
- Nie miałem ochoty.
- To zaraz coś przygotuję i serio wstawaj. Pomożesz mi ogarnąć ten syf, żeby Tamara się nie przestraszyła jak tu wróci. - wzięłam koszulkę i go nią uderzyłam w ramię.
- Rany... Jednak współczuję Markowi.
- Nie prowokuj, bo walnę cię jeszcze raz. - lekko się uśmiechnął i wstał. Zabrał się za sprzątanie.

Godzinę później
Wróciłam do domu. Cicho weszłam do środka.
- I co?
- Sprawy sercowe. Chyba uratowałam mu związek. Powiedz mi lepiej co z Igorem.
- Młody naściemniał, bo chciał, żebym wcześniej wrócił do domu.
- Ej, ale nie bądź na niego zły. Po prostu tęsknił za tobą. Kocha cię. Ja zresztą też.
- Tak? No i co ja mam teraz zrobić? - objął mnie w pasie.
- Odpuścić Igorowi, a mi wystarczy skromny buziak. - uśmiechnęłam się. Marek wziął mnie na ręce i pocałował mnie.
- Kochanie, a młody...
- Śpi. No chyba, że znowu udaje. - znów mnie pocałował.
- To ty się upewnij, a ja skoczę do łazienki i się ogarnę, okay?
- Okay. - znów mnie pocałował i postawił na podłodze.
- Marek...
- Tak?
- Bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też.
- I cieszę się, że my nie mamy żadnych problemów w związku.
- Może po prostu do siebie idealnie pasujemy? - uśmiechnął się.
- Raczej na pewno. - odwzajemniłam uśmiech.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz