Marek POV
Wieczorem
- Szybko dzisiaj zasnęli.
- Mieli dzień pełen emocji. Kochanie, czemu nic wcześniej nie mówiłeś?
- Chciałem zrobić ci niespodziankę.
- I ci się udało. - Natalia mocno mnie przytuliła.
- Oczywiście musimy jeszcze dokupić trochę rzeczy i wykończyć pokoje dzieci, ale generalnie chyba nie jest źle.
- Jest idealnie. Chyba czytałeś mi w myślach.
- Czemu tak mówisz?
- Bo ten dom jest dokładnie taki o jakim myślałam. Tutaj też jest świetnie, ale...
- Ale znam cię. Sama nigdy byś mi nie powiedziała, że marzysz o takim domku, bo wychodziłaś z założenia, że musiałbym siedzieć na komendzie 24 godziny na dobę i tak przez cały tydzień.
- A co z tym facetem, który przepisał ci te pieniądze? Jesteś pewien, że są z legalnego źródła?
- Tak, sprawdziłem to. Facet prowadził firmę transportową. Obracał naprawdę poważną kasą. U notariusza dowiedziałem się, że zmarł kilka miesięcy temu. Szczerze mówiąc nawet zapomniałem o nim i o tamtej interwencji. Ludzie często mówią, że są wdzięczni za pomoc, ale serio mnie zaskoczył swoim zachowaniem.
- Nie dziwię się. Widziałeś jaki Igor był zadowolony? Nieważne jak wyglada dom i okolica. Ważne że koledzy mieszkają niedaleko.
- Typowy facet. - spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy się.
Chodź tu do mnie. - pociągnąłem Natalię za rękę.
Nie masz pojęcia jak się cieszę, gdy widzę, że jesteś taka szczęśliwa.
- Aż tak to widać?
- Owszem. Byłaś taka radosna kiedy urodziła się Milenka, kiedy braliśmy ślub...
- I kiedy powiedziałeś mi, że chciałbyś że mną być. - uśmiechnęła się. Pocałowałem ją.
- Pamiętam jaki zły byłeś, bo myślałeś, że ja i Miłosz...
- Daj spokój. Okropny byłem.
- Na swój sposób uroczy, ale wtedy myślałam, że się kompletnie nie dogadamy i wkurzyłam się, bo trochę cię jednak lubiłam.
- Ale tylko trochę?
- Wtedy tak. - pocałowała mnie.
Ale to było dawno. Teraz cię kocham najbardziej na świecie. No oczywiście oprócz Milenki i Igora.
- Też cię kochamy. Dzięki, że mi dałaś szansę.
- Skarbie, nie masz za co.
- Po rozstaniu z Izą myślałem, że już raczej nigdy nie założę rodziny, a tu proszę.
- Marzenia się spełniają. Potwierdzone info. - zaczęliśmy się całować. Nasze życie było w końcu takie jakie chcieliśmy.Kilka tygodni później. Przeprowadziliśmy się do naszego domu. Zapaliłem w kominku i usiadłem z Natalią w salonie. Byliśmy zmęczeni po całym dniu rozpakowywania naszych rzeczy, które przewieźliśmy z mieszkania.
- Teraz już zawsze będziemy razem. Ty, ja, dzieciaki. I ewentualnie kupimy sobie psa.
- Psa? W takim razie o poradę pytaj Juliusza. - zaśmialiśmy się.
- Chyba jedyna porada po jaką mogę do niego iść.
- W sprawach sercowych raczej ci nie pomoże.
- W sprawach sercowych nie potrzebuję żadnych rad. - uśmiechnąłem się i pocałowałem Natalię. Objąłem ją w pasie.
Kochanie...
- Tak?
- Gdyby coś mi się stało...
- Marek, nawet tak nie mów. Nic ci się nie stanie.
- Kochanie, gdyby jednak... Dom zapisany jest na ciebie. Chcę, żebyś ty i dzieciaki byli zabezpieczeni, gdybym kiedyś...
- Błagam, nie rozmawiajmy o tym. Wiem, że mamy niebezpieczną pracę, ale naprawdę nie chcę nawet myśleć, że coś mogłoby ci się stać.
- Pamiętaj, że ty i dzieciaki jesteście dla mnie najważniejsi. - pocałowałem Natalię.
- A ty dla nas. - odwzajemniła pocałunek.Natalia POV
Kilka dni później. Rano.
Dzisiaj wyjątkowo pełniłam patrol z Leną. Marek miał jeździć z Mikołajem. Dla mnie ta zmiana nie robiła większej różnicy. Cieszyłam się, że w ogóle Witacki pozwolił nam razem pracować, a jeden oddzielny patrol niczego nie zmieniał. Miałam nadzieję, że wkrótce uda nam się dostać wymarzony awans. Wiem, że Markowi też na tym zależało choć nie chciał mówić o tym na głos.
- Humor dopisuje. - powiedziałam.
- Natalia, przecież jest idealnie.
- Idealnie? Powiesz coś więcej?
- Z Tomkiem dogadujemy bez problemów, Ania poszła w moje ślady, mama czuje się lepiej. W końcu jest spokojnie. Ty chyba też nie masz na co narzekać.
- To fakt. Myślałam, że jeśli razem z Markiem będziemy się spotykać i pracować to prędzej czy później jednak coś pójdzie nie tak, ale spędzamy że sobą tyle czasu i naprawdę świetnie się dogadujemy.
- I przeprowadziliście się na obrzeża Wrocławia.
Kiedy parapetówka?
- Jak zorganizujemy opiekę dla dzieciaków, ale już teraz czuj się zaproszona razem z Szulcem.
- Nawet gdybyś nas nie zaprosiła to i tak byśmy przyszli.
- Tylko pamiętaj, że to będzie kulturalna impreza dorosłych ludzi, bez zakłócania ciszy nocnej.
- Tak, tak. Jeszcze policja by przyjechała i po co nam problemy? - zaczęłyśmy się śmiać. Po chwili Jacek odezwał się na radiu. Miał dla nas pierwszą interwencję tego dnia.Wieczorem.
- Dzięki za dzisiaj. Miła odmiana po patrolach z Białachem, choć jest świetnym gliną, ale z tobą też dobrze mi się dzisiaj pracowało.
- Dzięki, Lena. Dam znać co z tą parapetówką.
- Trzymam cię za słowo. Idziesz już czy czekasz na Marka?
- Poczekam. Powinien niedługo być.
- To do jutra. Trzymaj się.
- Pa. - Lena wyszła. Czekałam w prewencyjnym na mojego męża. Czas mijał, a jego nadal nie było. Poszłam do Jacka, żeby zapytać czy wie, kiedy chłopaki zjadą na bazę. Już po wejściu do dyżurki wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Natalia? A ty jeszcze nie w domu?
- Czekam na Marka. Mają z Mikołajem jeszcze jakąś interwencję?
- Nie do końca.
- Możesz jaśniej?
- Marek i Mikołaj od południa nie są na patrolu.
- To gdzie są do cholery? Co się stało?
- Nic się nie stało. Pomagają zatrzymać handlarzy bronią.
- Jakiej akcji? O czym ty w ogóle mówisz?
- Biorą udział w akcji z antyterrorystami. Od kilku tygodni przygotowywaliśmy się do rozbrojenia szajki i zatrzymania tych gnojków. Przemycają broń zza granicy.
- Wiadomo już coś?
- No właśnie nie. Czekam na jakieś informacje. Naprawdę jedź do domu. Dam ci znać, gdy chłopaki się odezwą.
- Nie ma mowy. Zostaję na komendzie.
Po około dwóch godzinach po raz kolejny udałam się do Jacka. Siedziałam przez chwilę w dyżurce i miałam już iść się przejść, ale do dyżurki przyszedł Mikołaj.
- Natalia? - powiedział zdziwiony Białach.
- Gdzie Marek? - zapytałam.
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
Fiksi PenggemarA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?