79.

341 12 0
                                    

Marek POV
Wieczorem
- Szybko dzisiaj zasnęli.
- Mieli dzień pełen emocji. Kochanie, czemu nic wcześniej nie mówiłeś?
- Chciałem zrobić ci niespodziankę.
- I ci się udało. - Natalia mocno mnie przytuliła.
- Oczywiście musimy jeszcze dokupić trochę rzeczy i wykończyć pokoje dzieci, ale generalnie chyba nie jest źle.
- Jest idealnie. Chyba czytałeś mi w myślach.
- Czemu tak mówisz?
- Bo ten dom jest dokładnie taki o jakim myślałam. Tutaj też jest świetnie, ale...
- Ale znam cię. Sama nigdy byś mi nie powiedziała, że marzysz o takim domku, bo wychodziłaś z założenia, że musiałbym siedzieć na komendzie 24 godziny na dobę i tak przez cały tydzień.
- A co z tym facetem, który przepisał ci te pieniądze? Jesteś pewien, że są z legalnego źródła?
- Tak, sprawdziłem to. Facet prowadził firmę transportową. Obracał naprawdę poważną kasą. U notariusza dowiedziałem się, że zmarł kilka miesięcy temu. Szczerze mówiąc nawet zapomniałem o nim i o tamtej interwencji. Ludzie często mówią, że są wdzięczni za pomoc, ale serio mnie zaskoczył swoim zachowaniem.
- Nie dziwię się. Widziałeś jaki Igor był zadowolony? Nieważne jak wyglada dom i okolica. Ważne że koledzy mieszkają niedaleko.
- Typowy facet. - spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy się.
Chodź tu do mnie. - pociągnąłem Natalię za rękę.
Nie masz pojęcia jak się cieszę, gdy widzę, że jesteś taka szczęśliwa.
- Aż tak to widać?
- Owszem. Byłaś taka radosna kiedy urodziła się Milenka, kiedy braliśmy ślub...
- I kiedy powiedziałeś mi, że chciałbyś że mną być. - uśmiechnęła się. Pocałowałem ją.
- Pamiętam jaki zły byłeś, bo myślałeś, że ja i Miłosz...
- Daj spokój. Okropny byłem.
- Na swój sposób uroczy, ale wtedy myślałam, że się kompletnie nie dogadamy i wkurzyłam się, bo trochę cię jednak lubiłam.
- Ale tylko trochę?
- Wtedy tak. - pocałowała mnie.
Ale to było dawno. Teraz cię kocham najbardziej na świecie. No oczywiście oprócz Milenki i Igora.
- Też cię kochamy. Dzięki, że mi dałaś szansę.
- Skarbie, nie masz za co.
- Po rozstaniu z Izą myślałem, że już raczej nigdy nie założę rodziny, a tu proszę.
- Marzenia się spełniają. Potwierdzone info. - zaczęliśmy się całować. Nasze życie było w końcu takie jakie chcieliśmy.

Kilka tygodni później. Przeprowadziliśmy się do naszego domu. Zapaliłem w kominku i usiadłem z Natalią w salonie. Byliśmy zmęczeni po całym dniu rozpakowywania naszych rzeczy, które przewieźliśmy z mieszkania.
- Teraz już zawsze będziemy razem. Ty, ja, dzieciaki. I ewentualnie kupimy sobie psa.
- Psa? W takim razie o poradę pytaj Juliusza. - zaśmialiśmy się.
- Chyba jedyna porada po jaką mogę do niego iść.
- W sprawach sercowych raczej ci nie pomoże.
- W sprawach sercowych nie potrzebuję żadnych rad. - uśmiechnąłem się i pocałowałem Natalię. Objąłem ją w pasie.
Kochanie...
- Tak?
- Gdyby coś mi się stało...
- Marek, nawet tak nie mów. Nic ci się nie stanie.
- Kochanie, gdyby jednak... Dom zapisany jest na ciebie. Chcę, żebyś ty i dzieciaki byli zabezpieczeni, gdybym kiedyś...
- Błagam, nie rozmawiajmy o tym. Wiem, że mamy niebezpieczną pracę, ale naprawdę nie chcę nawet myśleć, że coś mogłoby ci się stać.
- Pamiętaj, że ty i dzieciaki jesteście dla mnie najważniejsi. - pocałowałem Natalię.
- A ty dla nas. - odwzajemniła pocałunek.

Natalia POV
Kilka dni później. Rano.
Dzisiaj wyjątkowo pełniłam patrol z Leną. Marek miał jeździć z Mikołajem. Dla mnie ta zmiana nie robiła większej różnicy. Cieszyłam się, że w ogóle Witacki pozwolił nam razem pracować, a jeden oddzielny patrol niczego nie zmieniał. Miałam nadzieję, że wkrótce uda nam się dostać wymarzony awans. Wiem, że Markowi też na tym zależało choć nie chciał mówić o tym na głos.
- Humor dopisuje. - powiedziałam.
- Natalia, przecież jest idealnie.
- Idealnie? Powiesz coś więcej?
- Z Tomkiem dogadujemy bez problemów, Ania poszła w moje ślady, mama czuje się lepiej. W końcu jest spokojnie. Ty chyba też nie masz na co narzekać.
- To fakt. Myślałam, że jeśli razem z Markiem będziemy się spotykać i pracować to prędzej czy później jednak coś pójdzie nie tak, ale spędzamy że sobą tyle czasu i naprawdę świetnie się dogadujemy.
- I przeprowadziliście się na obrzeża Wrocławia.
Kiedy parapetówka?
- Jak zorganizujemy opiekę dla dzieciaków, ale już teraz czuj się zaproszona razem z Szulcem.
- Nawet gdybyś nas nie zaprosiła to i tak byśmy przyszli.
- Tylko pamiętaj, że to będzie kulturalna impreza dorosłych ludzi, bez zakłócania ciszy nocnej.
- Tak, tak. Jeszcze policja by przyjechała i po co nam problemy? - zaczęłyśmy się śmiać. Po chwili Jacek odezwał się na radiu. Miał dla nas pierwszą interwencję tego dnia.

Wieczorem.
- Dzięki za dzisiaj. Miła odmiana po patrolach z Białachem, choć jest świetnym gliną, ale z tobą też dobrze mi się dzisiaj pracowało.
- Dzięki, Lena. Dam znać co z tą parapetówką.
- Trzymam cię za słowo. Idziesz już czy czekasz na Marka?
- Poczekam. Powinien niedługo być.
- To do jutra. Trzymaj się.
- Pa. - Lena wyszła. Czekałam w prewencyjnym na mojego męża. Czas mijał, a jego nadal nie było. Poszłam do Jacka, żeby zapytać czy wie, kiedy chłopaki zjadą na bazę. Już po wejściu do dyżurki wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Natalia? A ty jeszcze nie w domu?
- Czekam na Marka. Mają z Mikołajem jeszcze jakąś interwencję?
- Nie do końca.
- Możesz jaśniej?
- Marek i Mikołaj od południa nie są na patrolu.
- To gdzie są do cholery? Co się stało?
- Nic się nie stało. Pomagają zatrzymać handlarzy bronią.
- Jakiej akcji? O czym ty w ogóle mówisz?
- Biorą udział w akcji z antyterrorystami. Od kilku tygodni przygotowywaliśmy się do rozbrojenia szajki i zatrzymania tych gnojków. Przemycają broń zza granicy.
- Wiadomo już coś?
- No właśnie nie. Czekam na jakieś informacje. Naprawdę jedź do domu. Dam ci znać, gdy chłopaki się odezwą.
- Nie ma mowy. Zostaję na komendzie.
Po około dwóch godzinach po raz kolejny udałam się do Jacka. Siedziałam przez chwilę w dyżurce i miałam już iść się przejść, ale do dyżurki przyszedł Mikołaj.
- Natalia? - powiedział zdziwiony Białach.
- Gdzie Marek? - zapytałam.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz