Kolejnego dnia
Igor nadal ze mną nie chciał rozmawiać, a ja nie chciałam go do niczego zmuszać. Chciałam, żeby wszystko na spokojnie przemyślał.
Wiedziałam, że to mądry chłopak i trochę rozumiałam jego zachowanie. Liczył na mnie, a ja go zawiodłam.
- Kochanie, nie martw się. Dzisiaj na spokojnie pogadam z Igorem.
- Daj spokój. Pojedziemy gdzieś razem, ale dopiero w przyszłym tygodniu. Nie chcę, żeby myślał, że jest dla mnie mniej ważny i wynagrodzę mu wczorajszą nieobecność.
- Mam nadzieję, że to nie moi rodzice mu namieszali w głowie.
- Nie. Raczej po prostu było mu przykro i tyle.
- Szkoda, że Iza się nie przejmuje tym co czuje nasz syn. Od rozprawy mało się z nim kontaktuje. Nawet, gdy byłem w szpitalu i to ona powinna przejąć opiekę nad młodym, miała to wszystko gdzieś. Gdyby nie ty...
- Igor to wspaniały dzieciak, a opieka nad nim nie była żadnym problemem, a jeśli chodzi o Izę... To tym bardziej pokażę Igorowi, że naprawdę mi zależy zarówno na nim jak i na tobie. - złapałam Marka za rękę. Po chwili do kuchni wszedł Igor.
- Hej. Chcesz naleśnika na śniadanie? - zapytał Marek.
- Nie... Ciociu, przepraszam...
- Przeprosiny przyjęte. - lekko się uśmiechnęłam. Igor podszedł do mnie i mnie przytulił.
Odwzajemniłam uścisk. Wiedziałam, że to dobry dzieciak.
- Wiem, że macie z tatą taką pracę... Po prostu dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy...Mama też nie ma dla mnie czasu...
- Igor, obiecuję, że w przyszłym tygodniu gdzieś się wybierzemy. Żadnej pracy. Spędzimy dzień tylko ty, tata i ja.
- Dzięki ciociu. - uśmiechnął się.
- Ale jeden warunek.
- Jaki?
- Zjesz naleśnika. Tata serio się postarał.
- Nie musisz mnie namawiać, ciociu. - uśmiechnął się.
- Na emeryturze otworzę własną budę z naleśnikami. - wypalił Marek.
- Brzmi jak niezły plan. - powiedziałam z uśmiechem.
My z Igorem ci nie pomożemy, ale możemy za to być testerami.
- To też jest ważne, tato.
- Dobra, siadajcie „testerzy". Tylko jakby co to mówcie, że są najlepsze.
- Nawet jak nie będą? Tato, to by było kłamstwo.- zapytał Igor.
- Dokładnie. Czego ty uczysz syna? - zapytałam udając oburzoną.
- To nie byłoby kłamstwo tylko... tylko subiektywna opinia.
- Tak sobie to tłumacz. - uśmiechnęłam się.
- Fajnie, że was mam. - Igor przytulił mnie i Marka. Ewidentnie brakowało mu obecności Izy, która w końcu była jego matką. Liczyłam na to, że Marek porozmawia z nią na ten temat.
- A my cieszymy się, że mamy ciebie. - powiedział mój narzeczony i zaczął łaskotać Igora, który zaczął się śmiać.Godzinę później
- Marek...
- Tak?
- Porozmawiaj z Izą.
- Chodzi ci o Igora, tak? Sam właśnie o tym myślałem.
- Wiesz, że kocham Igora jak własne dziecko i tak staram się go traktować, ale ja nie zastąpię mu matki za którą tak tęskni.
- Masz rację. I dziękuję, kochanie.
- Za co?
- Za to jaka jesteś dla mojego syna. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy.
- Kochanie, nie masz za co. - pocałowałam go w policzek.
Dobra, ja już lecę.
- Przyjadę wieczorem po ciebie.
- A Igor?
- A Igor dzisiaj nocuje u dziadków. Sami to zaproponowali, a młody się zgodził. Zapomniałem ci wcześniej powiedzieć. - objął mnie w pasie.
- A mamy jakieś plany na wieczór?
- Owszem. Romantyczna kolacja i tylko i wyłącznie moje towarzystwo. - pocałował mnie.
- Przekonałeś mnie. - odwzajemniłam pocałunek.
Jeśli coś by się zmieniło to dam ci znać.
- Okay. - znów mnie pocałował.
- Nienawidzę, gdy robisz tak przed pracą. Teraz to już kompletnie nie chce mi się iść.
- Już nie będę. Obiecuję. - pocałował mnie. Spojrzałam na niego i podniosłam brew.
Od teraz. - powiedział z uśmiechem, a ja wyszłam do pracy.
Na komendzie spotkałam Emilkę. Ostatnio miała kilka dni wolnego i niezbyt często miałyśmy okazję do rozmowy na osobności. Sama starałam się uniknąć takiej sytuacji. Obawiałam się, że będzie mnie obwiniać o sytuację z Krzyśkiem. W końcu to ja nie odpuściłam i udowodniłam jego winę przez co jej mąż trafił do aresztu i czeka na sprawę przed sądem.
- Natalia, zaczekaj. - zawołała mnie.
- Tak?
- Możemy na spokojnie porozmawiać?
- Emilka, ja...
- Dobrze, że zajęłaś się tą sprawą. Nie mam do ciebie pretensji.
- Serio?
- Tak. Krzysiek już dawno stał się dla mnie zupełnie obcym człowiekim. Nie był tym uśmiechniętym, pełnym empatii i radości człowiekiem. Nie takiego go pokochałam. Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale może to więzienie nim wstrząśnie.
- Emilka, jeśli będziesz potrzebować jakiejkolwiek pomocy, to daj mi znać. Pamiętaj, że ze wszystkim postaram ci się pomóc.
- Dziękuję. Właściwie mogę już na kogoś liczyć. - lekko się uśmiechnęła.
- Spotykasz się z kimś?
- Tak. Już od ponad miesiąca i niedawno złożyłam wniosek o rozwód z Krzyśkiem, więc nie martw się. Nie obwiniam cię za głupotę mojego męża.
- To dobrze. I cieszę się, że zaczynasz sobie układać życie na nowo. Tak będzie najlepiej chyba zarówno dla ciebie jak i dla dzieci.
- Wiem, ale długo mi zajęło dojście do takich wniosków. Dobra, już nie zawracam ci głowy. Kiedyś umówimy się na ploty po pracy.
- Koniecznie.
- Pa, Natalia.
- Pa. - odetchnęłam z ulgą. Nie straciłam przyjaciółki, a Krzysiek w końcu dostał to na co zasłużył.Wieczorem.
Zauważyłam dzisiaj, że mój partner wyraźnie wyglądał na zestresowanego. Postanowiłam z nim pogadać na ten temat, gdy już kończyliśmy służbę. Miałam nadzieję, że nie stało się coś poważnego.
- Koniec z raportami. - odłożyłam dokumenty. Widziałam, że Miłosz nadal coś pisze, ale nic nie odpowiadał. Poszłam zanieść raporty Jackowi, a później przebrałam się i wróciłam do prewencyjnego. Mój partner siedział i najwyraźniej o czymś myślał.
- Dobra, Góral, powiedz mi co się dzieje. - usiadłam na przeciwko niego.
- Skąd wiesz, że w ogóle coś się dzieje? - spojrzałam na niego porozumiewawczo.
Kurde... Chyba dobrze mnie znasz.
- Chyba na pewno. Widzę, że coś cię gryzie. Masz jakieś problemy?
- Co? Nie, spokojnie.
- To co się dzieje?
- Zamierzam się oświadczyć. - spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Widziałam w jego oczach jaki jest szczęśliwy, choć chyba trochę też się denerwował.
- To świetnie! Gratulacje. - naprawdę cieszyłam się jego szczęściem.
- Tylko...
- Tylko co?
- No kurde... stresuję się.
- No kurde, to nie stresuj się. Gwarantuję ci, że Tamara od razu się zgodzi.
- Tak myślisz?
- Pewnie, że tak. Przecież widziałam jacy jesteście szczęśliwi. Pasujecie do siebie. Kiedy zamierzasz się oświadczyć?
- Chyba zrobię to w ten weekend. Pojutrze ma wrócić od rodziców.
Muszę do tego czasu potrenować. Nie chcę wyjść na kretyna.
- No to dawaj. - wstałam i stanęłam przy biurku.
- Ale co? Teraz? Tutaj?
- No a kiedy? Im szybciej będziesz to miał za sobą tym lepiej. Na co ty chcesz czekać? Poza tym spokojnie, wiem co mam odpowiedzieć.
- No dobra. - wstał i podszedł do swojej szafki. Wyciągnął z niej pudełko. Niby tylko próba, a widziałam jak Góral się denerwował. Nie ukrywam, że trochę mnie to bawiło. Podszedł do mnie.
- Jesteśmy już ze sobą dosyć długo. Byłaś ze mną w najgorszych i najlepszych momentach życia i zawsze będę ci za to wdzięczny. Chciałbym, żebyśmy szli przez nie razem już do końca naszych dni, dlatego chciałem zapytać... - uklęknął.
Czy zostaniesz moją żoną? - chciałam właśnie odpowiedzieć, kiedy do pokoju wpadł Marek.Dziękuję wszystkim, którzy czytają to opowiadanie ♥️
Dajcie znać co sądzicie, czy chcielibyście jakiś zmian, a jeśli tak to jakich.
Do następnego :)
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?