58.

291 9 5
                                    

Kolejnego dnia
Igor nadal ze mną nie chciał rozmawiać, a ja nie chciałam go do niczego zmuszać. Chciałam, żeby wszystko na spokojnie przemyślał.
Wiedziałam, że to mądry chłopak i trochę rozumiałam jego zachowanie. Liczył na mnie, a ja go zawiodłam.
- Kochanie, nie martw się. Dzisiaj na spokojnie pogadam z Igorem.
- Daj spokój. Pojedziemy gdzieś razem, ale dopiero w przyszłym tygodniu. Nie chcę, żeby myślał, że jest dla mnie mniej ważny i wynagrodzę mu wczorajszą nieobecność.
- Mam nadzieję, że to nie moi rodzice mu namieszali w głowie.
- Nie. Raczej po prostu było mu przykro i tyle.
- Szkoda, że Iza się nie przejmuje tym co czuje nasz syn. Od rozprawy mało się z nim kontaktuje. Nawet, gdy byłem w szpitalu i to ona powinna przejąć opiekę nad młodym, miała to wszystko gdzieś. Gdyby nie ty...
- Igor to wspaniały dzieciak, a opieka nad nim nie była żadnym problemem, a jeśli chodzi o Izę... To tym bardziej pokażę Igorowi, że naprawdę mi zależy zarówno na nim jak i na tobie. - złapałam Marka za rękę. Po chwili do kuchni wszedł Igor.
- Hej. Chcesz naleśnika na śniadanie? - zapytał Marek.
- Nie... Ciociu, przepraszam...
- Przeprosiny przyjęte. - lekko się uśmiechnęłam. Igor podszedł do mnie i mnie przytulił.
Odwzajemniłam uścisk. Wiedziałam, że to dobry dzieciak.
- Wiem, że macie z tatą taką pracę... Po prostu dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy...Mama też nie ma dla mnie czasu...
- Igor, obiecuję, że w przyszłym tygodniu gdzieś się wybierzemy. Żadnej pracy. Spędzimy dzień tylko ty, tata i ja.
- Dzięki ciociu. - uśmiechnął się.
- Ale jeden warunek.
- Jaki?
- Zjesz naleśnika. Tata serio się postarał.
- Nie musisz mnie namawiać, ciociu. - uśmiechnął się.
- Na emeryturze otworzę własną budę z naleśnikami. - wypalił Marek.
- Brzmi jak niezły plan. - powiedziałam z uśmiechem.
My z Igorem ci nie pomożemy, ale możemy za to być testerami.
- To też jest ważne, tato.
- Dobra, siadajcie „testerzy". Tylko jakby co to mówcie, że są najlepsze.
- Nawet jak nie będą? Tato, to by było kłamstwo.- zapytał Igor.
- Dokładnie. Czego ty uczysz syna? - zapytałam udając oburzoną.
- To nie byłoby kłamstwo tylko... tylko subiektywna opinia.
- Tak sobie to tłumacz. - uśmiechnęłam się.
- Fajnie, że was mam. - Igor przytulił mnie i Marka. Ewidentnie brakowało mu obecności Izy, która w końcu była jego matką. Liczyłam na to, że Marek porozmawia z nią na ten temat.
- A my cieszymy się, że mamy ciebie. - powiedział mój narzeczony i zaczął łaskotać Igora, który zaczął się śmiać.

Godzinę później
- Marek...
- Tak?
- Porozmawiaj z Izą.
- Chodzi ci o Igora, tak? Sam właśnie o tym myślałem.
- Wiesz, że kocham Igora jak własne dziecko i tak staram się go traktować, ale ja nie zastąpię mu matki za którą tak tęskni.
- Masz rację. I dziękuję, kochanie.
- Za co?
- Za to jaka jesteś dla mojego syna. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy.
- Kochanie, nie masz za co. - pocałowałam go w policzek.
Dobra, ja już lecę.
- Przyjadę wieczorem po ciebie.
- A Igor?
- A Igor dzisiaj nocuje u dziadków. Sami to zaproponowali, a młody się zgodził. Zapomniałem ci wcześniej powiedzieć. - objął mnie w pasie.
- A mamy jakieś plany na wieczór?
- Owszem. Romantyczna kolacja i tylko i wyłącznie moje towarzystwo. - pocałował mnie.
- Przekonałeś mnie. - odwzajemniłam pocałunek.
Jeśli coś by się zmieniło to dam ci znać.
- Okay. - znów mnie pocałował.
- Nienawidzę, gdy robisz tak przed pracą. Teraz to już kompletnie nie chce mi się iść.
- Już nie będę. Obiecuję. - pocałował mnie. Spojrzałam na niego i podniosłam brew.
Od teraz. - powiedział z uśmiechem, a ja wyszłam do pracy.
Na komendzie spotkałam Emilkę. Ostatnio miała kilka dni wolnego i niezbyt często miałyśmy okazję do rozmowy na osobności. Sama starałam się uniknąć takiej sytuacji. Obawiałam się, że będzie mnie obwiniać o sytuację z Krzyśkiem. W końcu to ja nie odpuściłam i udowodniłam jego winę przez co jej mąż trafił do aresztu i czeka na sprawę przed sądem.
- Natalia, zaczekaj. - zawołała mnie.
- Tak?
- Możemy na spokojnie porozmawiać?
- Emilka, ja...
- Dobrze, że zajęłaś się tą sprawą. Nie mam do ciebie pretensji.
- Serio?
- Tak. Krzysiek już dawno stał się dla mnie zupełnie obcym człowiekim. Nie był tym uśmiechniętym, pełnym empatii i radości człowiekiem. Nie takiego go pokochałam. Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale może to więzienie nim wstrząśnie.
- Emilka, jeśli będziesz potrzebować jakiejkolwiek pomocy, to daj mi znać. Pamiętaj, że ze wszystkim postaram ci się pomóc.
- Dziękuję. Właściwie mogę już na kogoś liczyć. - lekko się uśmiechnęła.
- Spotykasz się z kimś?
- Tak. Już od ponad miesiąca i niedawno złożyłam wniosek o rozwód z Krzyśkiem, więc nie martw się. Nie obwiniam cię za głupotę mojego męża.
- To dobrze. I cieszę się, że zaczynasz sobie układać życie na nowo. Tak będzie najlepiej chyba zarówno dla ciebie jak i dla dzieci.
- Wiem, ale długo mi zajęło dojście do takich wniosków. Dobra, już nie zawracam ci głowy. Kiedyś umówimy się na ploty po pracy.
- Koniecznie.
- Pa, Natalia.
- Pa. - odetchnęłam z ulgą. Nie straciłam przyjaciółki, a Krzysiek w końcu dostał to na co zasłużył.

Wieczorem.
Zauważyłam dzisiaj, że mój partner wyraźnie wyglądał na zestresowanego. Postanowiłam z nim pogadać na ten temat, gdy już kończyliśmy służbę. Miałam nadzieję, że nie stało się coś poważnego.
- Koniec z raportami. - odłożyłam dokumenty. Widziałam, że Miłosz nadal coś pisze, ale nic nie odpowiadał. Poszłam zanieść raporty Jackowi, a później przebrałam się i wróciłam do prewencyjnego. Mój partner siedział i najwyraźniej o czymś myślał.
- Dobra, Góral, powiedz mi co się dzieje. - usiadłam na przeciwko niego.
- Skąd wiesz, że w ogóle coś się dzieje? - spojrzałam na niego porozumiewawczo.
Kurde... Chyba dobrze mnie znasz.
- Chyba na pewno. Widzę, że coś cię gryzie. Masz jakieś problemy?
- Co? Nie, spokojnie.
- To co się dzieje?
- Zamierzam się oświadczyć. - spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Widziałam w jego oczach jaki jest szczęśliwy, choć chyba trochę też się denerwował.
- To świetnie! Gratulacje. - naprawdę cieszyłam się jego szczęściem.
- Tylko...
- Tylko co?
- No kurde... stresuję się.
- No kurde, to nie stresuj się. Gwarantuję ci, że Tamara od razu się zgodzi.
- Tak myślisz?
- Pewnie, że tak. Przecież widziałam jacy jesteście szczęśliwi. Pasujecie do siebie. Kiedy zamierzasz się oświadczyć?
- Chyba zrobię to w ten weekend. Pojutrze ma wrócić od rodziców.
Muszę do tego czasu potrenować. Nie chcę wyjść na kretyna.
- No to dawaj. - wstałam i stanęłam przy biurku.
- Ale co? Teraz? Tutaj?
- No a kiedy? Im szybciej będziesz to miał za sobą tym lepiej. Na co ty chcesz czekać? Poza tym spokojnie, wiem co mam odpowiedzieć.
- No dobra. - wstał i podszedł do swojej szafki. Wyciągnął z niej pudełko. Niby tylko próba, a widziałam jak Góral się denerwował. Nie ukrywam, że trochę mnie to bawiło. Podszedł do mnie.
- Jesteśmy już ze sobą dosyć długo. Byłaś ze mną w najgorszych i najlepszych momentach życia i zawsze będę ci za to wdzięczny. Chciałbym, żebyśmy szli przez nie razem już do końca naszych dni, dlatego chciałem zapytać... - uklęknął.
Czy zostaniesz moją żoną? - chciałam właśnie odpowiedzieć, kiedy do pokoju wpadł Marek.



Dziękuję wszystkim, którzy czytają to opowiadanie ♥️
Dajcie znać co sądzicie, czy chcielibyście jakiś zmian, a jeśli tak to jakich.
Do następnego :)

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz