80.

362 14 1
                                    

Natalia POV
- Gdzie Marek? - zapytałam.
- Poszedł odprowadzić jednego z zatrzymanych facetów. Ciężko było.
- Czyli jesteście cali?
- No tak. A ty już pewnie pisałaś czarne scenariusze, tak?
- Dziwisz mi się? Nawet nie wiedziałam, że szykujecie się do tej akcji.
- To skomplikowane. Nie mogliśmy się wygadać, a Marek to już w szczególności.
- Czemu?
- Myślę, że powinnaś dowiedzieć się od Marka. - zdziwiło mnie zachowanie Białacha, ale nie chciałam drążyć. Postanowiłam poczekać na mojego męża przed komendą. Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam. Po około 20 minutach z budynku wyszedł Marek.
- Mikołaj mówił, że czekasz. Kochanie, trzeba było jechać do domu, do dzieciaków. - chciał mnie pocałować w policzek, ale się odsunęłam.
- O co chodzi z tą akcją?
- Porozmawiamy o tym w domu, okay? - wsiedliśmy do samochodu. Po około 30 minutach byliśmy w domu. Marek odwiózł swoją mamę, a ja zajrzałam do dzieci. Zarówno Milenka jak i Igor już spali. Pocałowałam dzieci w czoło i poprawiłam ich koce. Ogarnęłam się i czekałam aż wróci Marek. Byłam zmęczona, ale chciałam wiedzieć co ma mi do powiedzenia. Gdy wrócił usiedliśmy w salonie.
- Więc?
- W sprawę zamieszany był Krzysiek.
- Jak to? Przecież był w więzieniu.
- Poprosiłem kumpla, żeby miał na niego oko i dlatego sam chciałem wtedy iść pogadać z nim o Laurze. Były podejrzenia, że prowadzi interesy z więzienia i ma swoich ludzi na wolności. Obserwowaliśmy go, gdy dostał przepustkę i mieliśmy już wtedy pewność.
- Naprawdę handlował bronią?
- Tak. Poznał kilku handlarzy w więzieniu i niezłe się ustawił.
- Nic ci nie zrobił?
- Jestem cały jak widzisz, ale to w dużej mierze zasługa kamizelki i oczywiście ekipy. Krzysiek nie jest taki głupi. Domyślił się, że to ja wpadłem na jego trop.
- Boże...
- Ale teraz jesteśmy już bezpieczni, a on... prędko nie wyjdzie. - przytulił mnie mocno.
- To dlatego ostatnio ciagle powtarzałeś mi, że gdyby coś ci się stało... - wtuliłam się w Marka.
- Wiedziałem, że to nie będzie łatwa akcja, ale chciałem chronić ciebie i dzieciaki. Nie ufałem mu i bałem się, że zrobi coś tobie albo Matyldzie. Na szczęście nie zdążył.
- Proszę, nigdy już tak nie ryzykuj...
- Kochanie, nie mogę ci tego obiecać. Za bardzo kocham i ciebie i dzieci, żebym mógł odpuścić, jeśli coś będzie wam grozić.
- Nie to chciałam usłyszeć... najważniejsze, że nic ci nie zrobił.
- Jestem przecież dobrym gliną. - uśmiechnął się i mnie pocałował.
- Nigdy tego nie kwestionowałam. Mogliby ci w końcu dać awans. Jesteś jednym z najlepszych w całym Wrocławiu, a nikt nie potrafi tego docenić.
- Ważne, że ty doceniasz. - uśmiechnął się. Zaczęliśmy się całować. Jak sobie pomyślałam, że dzisiaj moglam stracić męża to miałam ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie. Nie wyobrażam sobie, że cokolwiek mogłoby nas rozdzielić.
- Kochanie, kolacja czeka.
- Może jeszcze poczekać. - uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował. Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, a gdy chciałam wstać Marek wziął mnie na ręce.
- Wariat.
- Ale chyba mimo wszystko mnie kochasz, co?
- Najbardziej na świecie. - patrzyłam mu prosto w oczy. Nasze usta znów się złączyły. Poszliśmy do sypialni. Gdy obudziłam się rano i zobaczyłam śpiącego obok mnie męża, ucieszyłam się, że nadal go mam. Przytuliłam się do niego. Po chwili poczułam, że obejmuje mnie.
- Dzień dobry, skarbie.
- Myślałam, że jeszcze śpisz.
- Mam podzielną uwagę.
- Sprytny jesteś. - uśmiechnęłam się.
- W końcu wiesz jaką mamy pracę. Zawsze na czujce, - mocno mnie do siebie przytulił.
- To ty jeszcze sobie odpocznij, a ja zobaczę do dzieci i przygotuję śniadanie.
- Kochanie, jest dopiero po 8. Milenka sama da znać jak się obudzi, Igor niech odeśpi sobie cały tydzień, a my jeszcze sobie położymy, hm?
- Kusisz, oj kusisz. - uśmiechnęłam się.
- Takiej propozycji się nie odrzuca. - przykrył mnie kołdrą.
- Wiesz, że jestem tobie zbyt uległa.
- Nie narzekam. - zaśmiał się i mnie pocałował.
Czasem myślę o tym co by było, gdybym cię stracił i jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić.
- Nie musisz. Zawsze przy tobie będę, wiesz? W końcu coś ci obiecałam przed ołtarzem i to przed naszymi bliskimi i przyjaciółmi, a wiesz, że ja zawsze dotrzymuję obietnicy.
- Wiem o tym, kochanie. - pocałował mnie w czoło przytuliliśmy się do siebie. Po około 15 minutach usłyszeliśmy płacz Milenki.
- Obowiązki wzywają. - powiedziałam i chciałam wstać, ale Marek złapał mnie za rękę.
- Ja pójdę. Zobaczę co tam u naszej porannej marudy. - uśmiechnął się i wyszedł. Po kilku minutach wszedł do sypialni trzymając naszą córkę na rękach.
- Szybko ją uspokoiłeś.
- Zdolny że mnie facet. - Milenka wyciągała do mnie rączki. Marek podał mi naszą córkę i po chwili usiadł na łóżku.
- Czemu tak na nas patrzysz?
- Podziwiam.
- Ale co?
- Moje dwie wspaniałe dziewczyny, bo póki co mój wspaniały syn śpi.
- Wczoraj podobno długo na nas czekał, aż w końcu zasnął.
- Dzisiaj mu to wynagrodzę. W końcu mamy cały wolny dzień.
- Ja nie. Przecież mam wieczorny patrol.
- Pewna jesteś, skarbie? Bo ja słyszałem, że jednak masz wolne. - mrugnął do mnie.
- Kiedy ty to załatwiłeś?
- Wczoraj jeszcze przed akcją gadałem z Witackim.
- Wszystko sobie zaplanowałeś. Widzisz, Milenka? Tata załatwił, że mama dzisiaj będzie z tobą.
- Ta! - śmiała się nasza córka.
- Chyba się ucieszyła.
- Chyba bardzo. W końcu ma najlepszą mamę na świecie. - spojrzałam na Marka i się uśmiechnęłam.
- I najlepszego tatę. Uwierzysz, że mogliśmy jej nie mieć?
- Dużo przeszliśmy, szczególnie w trakcie twojej ciąży, ale... los był dla nas łaskawy.
- To... teraz jeszcze pies, tak?
- Dokładnie. Może wybierzemy się do schroniska i adoptujemy jakiegoś psiaka, który nie miał za dużo szczęścia, co?
- Świetny pomysł. Kochany jesteś. - pocałowałam mojego męża. Poczuliśmy na naszych twarzach rączki Milenki. Przytuliliśmy naszą córkę.

Dwa tygodnie poźniej.
Marek POV
- Natalia, pożyczysz mi swój samochód? Muszę jechać na tę wywiadówkę do Igora. Mój nie chce odpalić, a nie chcę się spóźnić.
- Jasne. - podała mi kluczyki.
- Dziękuję, kochanie. - pocałowałem moją żonę.
Swój muszę jutro odstawić do mechanika.
- Tylko masz po mnie później przyjechać.
- Przemyślę to.
- Ej! - uderzyła mnie w ramię.
- Będę, będę, tylko daj mi znać jeśli skończyłabyś później, okay?
- Ma się rozumieć. - uśmiechnęła się.
- Lecę, kochanie. - pocałowałem Natalię i wyszedłem z komendy. Poszedłem w kierunku samochodu.
- Marek! - zawołała mnie Natalka i wskazała na telefon po czym ruszyła w moim kierunku.
- Zapomnia...- usłyszałem silny huk wybuchu. To było ostatnia rzecz, którą zapamiętałem. Po chwili straciłem przytomność.

Wróciłam ;)

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz