Natalia POV
- Gdzie Marek? - zapytałam.
- Poszedł odprowadzić jednego z zatrzymanych facetów. Ciężko było.
- Czyli jesteście cali?
- No tak. A ty już pewnie pisałaś czarne scenariusze, tak?
- Dziwisz mi się? Nawet nie wiedziałam, że szykujecie się do tej akcji.
- To skomplikowane. Nie mogliśmy się wygadać, a Marek to już w szczególności.
- Czemu?
- Myślę, że powinnaś dowiedzieć się od Marka. - zdziwiło mnie zachowanie Białacha, ale nie chciałam drążyć. Postanowiłam poczekać na mojego męża przed komendą. Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam. Po około 20 minutach z budynku wyszedł Marek.
- Mikołaj mówił, że czekasz. Kochanie, trzeba było jechać do domu, do dzieciaków. - chciał mnie pocałować w policzek, ale się odsunęłam.
- O co chodzi z tą akcją?
- Porozmawiamy o tym w domu, okay? - wsiedliśmy do samochodu. Po około 30 minutach byliśmy w domu. Marek odwiózł swoją mamę, a ja zajrzałam do dzieci. Zarówno Milenka jak i Igor już spali. Pocałowałam dzieci w czoło i poprawiłam ich koce. Ogarnęłam się i czekałam aż wróci Marek. Byłam zmęczona, ale chciałam wiedzieć co ma mi do powiedzenia. Gdy wrócił usiedliśmy w salonie.
- Więc?
- W sprawę zamieszany był Krzysiek.
- Jak to? Przecież był w więzieniu.
- Poprosiłem kumpla, żeby miał na niego oko i dlatego sam chciałem wtedy iść pogadać z nim o Laurze. Były podejrzenia, że prowadzi interesy z więzienia i ma swoich ludzi na wolności. Obserwowaliśmy go, gdy dostał przepustkę i mieliśmy już wtedy pewność.
- Naprawdę handlował bronią?
- Tak. Poznał kilku handlarzy w więzieniu i niezłe się ustawił.
- Nic ci nie zrobił?
- Jestem cały jak widzisz, ale to w dużej mierze zasługa kamizelki i oczywiście ekipy. Krzysiek nie jest taki głupi. Domyślił się, że to ja wpadłem na jego trop.
- Boże...
- Ale teraz jesteśmy już bezpieczni, a on... prędko nie wyjdzie. - przytulił mnie mocno.
- To dlatego ostatnio ciagle powtarzałeś mi, że gdyby coś ci się stało... - wtuliłam się w Marka.
- Wiedziałem, że to nie będzie łatwa akcja, ale chciałem chronić ciebie i dzieciaki. Nie ufałem mu i bałem się, że zrobi coś tobie albo Matyldzie. Na szczęście nie zdążył.
- Proszę, nigdy już tak nie ryzykuj...
- Kochanie, nie mogę ci tego obiecać. Za bardzo kocham i ciebie i dzieci, żebym mógł odpuścić, jeśli coś będzie wam grozić.
- Nie to chciałam usłyszeć... najważniejsze, że nic ci nie zrobił.
- Jestem przecież dobrym gliną. - uśmiechnął się i mnie pocałował.
- Nigdy tego nie kwestionowałam. Mogliby ci w końcu dać awans. Jesteś jednym z najlepszych w całym Wrocławiu, a nikt nie potrafi tego docenić.
- Ważne, że ty doceniasz. - uśmiechnął się. Zaczęliśmy się całować. Jak sobie pomyślałam, że dzisiaj moglam stracić męża to miałam ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie. Nie wyobrażam sobie, że cokolwiek mogłoby nas rozdzielić.
- Kochanie, kolacja czeka.
- Może jeszcze poczekać. - uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował. Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, a gdy chciałam wstać Marek wziął mnie na ręce.
- Wariat.
- Ale chyba mimo wszystko mnie kochasz, co?
- Najbardziej na świecie. - patrzyłam mu prosto w oczy. Nasze usta znów się złączyły. Poszliśmy do sypialni. Gdy obudziłam się rano i zobaczyłam śpiącego obok mnie męża, ucieszyłam się, że nadal go mam. Przytuliłam się do niego. Po chwili poczułam, że obejmuje mnie.
- Dzień dobry, skarbie.
- Myślałam, że jeszcze śpisz.
- Mam podzielną uwagę.
- Sprytny jesteś. - uśmiechnęłam się.
- W końcu wiesz jaką mamy pracę. Zawsze na czujce, - mocno mnie do siebie przytulił.
- To ty jeszcze sobie odpocznij, a ja zobaczę do dzieci i przygotuję śniadanie.
- Kochanie, jest dopiero po 8. Milenka sama da znać jak się obudzi, Igor niech odeśpi sobie cały tydzień, a my jeszcze sobie położymy, hm?
- Kusisz, oj kusisz. - uśmiechnęłam się.
- Takiej propozycji się nie odrzuca. - przykrył mnie kołdrą.
- Wiesz, że jestem tobie zbyt uległa.
- Nie narzekam. - zaśmiał się i mnie pocałował.
Czasem myślę o tym co by było, gdybym cię stracił i jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić.
- Nie musisz. Zawsze przy tobie będę, wiesz? W końcu coś ci obiecałam przed ołtarzem i to przed naszymi bliskimi i przyjaciółmi, a wiesz, że ja zawsze dotrzymuję obietnicy.
- Wiem o tym, kochanie. - pocałował mnie w czoło przytuliliśmy się do siebie. Po około 15 minutach usłyszeliśmy płacz Milenki.
- Obowiązki wzywają. - powiedziałam i chciałam wstać, ale Marek złapał mnie za rękę.
- Ja pójdę. Zobaczę co tam u naszej porannej marudy. - uśmiechnął się i wyszedł. Po kilku minutach wszedł do sypialni trzymając naszą córkę na rękach.
- Szybko ją uspokoiłeś.
- Zdolny że mnie facet. - Milenka wyciągała do mnie rączki. Marek podał mi naszą córkę i po chwili usiadł na łóżku.
- Czemu tak na nas patrzysz?
- Podziwiam.
- Ale co?
- Moje dwie wspaniałe dziewczyny, bo póki co mój wspaniały syn śpi.
- Wczoraj podobno długo na nas czekał, aż w końcu zasnął.
- Dzisiaj mu to wynagrodzę. W końcu mamy cały wolny dzień.
- Ja nie. Przecież mam wieczorny patrol.
- Pewna jesteś, skarbie? Bo ja słyszałem, że jednak masz wolne. - mrugnął do mnie.
- Kiedy ty to załatwiłeś?
- Wczoraj jeszcze przed akcją gadałem z Witackim.
- Wszystko sobie zaplanowałeś. Widzisz, Milenka? Tata załatwił, że mama dzisiaj będzie z tobą.
- Ta! - śmiała się nasza córka.
- Chyba się ucieszyła.
- Chyba bardzo. W końcu ma najlepszą mamę na świecie. - spojrzałam na Marka i się uśmiechnęłam.
- I najlepszego tatę. Uwierzysz, że mogliśmy jej nie mieć?
- Dużo przeszliśmy, szczególnie w trakcie twojej ciąży, ale... los był dla nas łaskawy.
- To... teraz jeszcze pies, tak?
- Dokładnie. Może wybierzemy się do schroniska i adoptujemy jakiegoś psiaka, który nie miał za dużo szczęścia, co?
- Świetny pomysł. Kochany jesteś. - pocałowałam mojego męża. Poczuliśmy na naszych twarzach rączki Milenki. Przytuliliśmy naszą córkę.Dwa tygodnie poźniej.
Marek POV
- Natalia, pożyczysz mi swój samochód? Muszę jechać na tę wywiadówkę do Igora. Mój nie chce odpalić, a nie chcę się spóźnić.
- Jasne. - podała mi kluczyki.
- Dziękuję, kochanie. - pocałowałem moją żonę.
Swój muszę jutro odstawić do mechanika.
- Tylko masz po mnie później przyjechać.
- Przemyślę to.
- Ej! - uderzyła mnie w ramię.
- Będę, będę, tylko daj mi znać jeśli skończyłabyś później, okay?
- Ma się rozumieć. - uśmiechnęła się.
- Lecę, kochanie. - pocałowałem Natalię i wyszedłem z komendy. Poszedłem w kierunku samochodu.
- Marek! - zawołała mnie Natalka i wskazała na telefon po czym ruszyła w moim kierunku.
- Zapomnia...- usłyszałem silny huk wybuchu. To było ostatnia rzecz, którą zapamiętałem. Po chwili straciłem przytomność.Wróciłam ;)
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?