85.

415 10 8
                                    

-Natalia...- usłyszałam głos Emilki.
Marek... - załamywał się jej głos. Ewidentnie płakała.
- Coś mu się stało?
- On... nie żyje. Zginął w wybuchu... - wypuściłem telefon z rąk.
- Natalia... Natalia, jesteś tam? Natalia... - słyszałam głos Emilki jak przez mgłę. Po chwili podniosłam telefon.
- Powiedz, że to nieprawda... To głupi żart, tak? - słyszałam głuchą ciszę.
Powiedz do cholery! - po chwili emocje wzięły górę i rozpłakałam się. Mój krzyk obudził Igora, który przyszedł do mojego pokoju.
- Ciociu? Ciociu, co się stało? Coś z tatą? - nie miałam siły mu odpowiadać na pytanie, więc tylko go przytuliłam.
Tacie coś się stało? Nie zadzwonił dzisiaj...
- Twój tata... - rozpłakałam się jeszcze bardziej.
On nie żyje...
- Jak to... tata... - widziałam, że w jego oczach pojawiły się łzy. Mocno go przytuliłam.
Tata...
Ciociu... Ciociu... Ciociu! - poczułam szarpnięcie. Otworzyłam oczy.
- Co...się stało?
- Rozmawiałem właśnie z tatą i usłyszałem jakiś hałas. Zobaczyłem, że leżysz na podłodze...
- Chyba trochę zakręciło mi się w głowie... - pomógł mi wstać i usiąść na kanapie.
- Ciociu, mam dzwonić po pogotowie?
- Nie, kochanie. Zaraz mi przejdzie... Rozmawiałeś z tatą?
- Tak. Pytał co u nas, ale zostawiłem telefon i pobiegłem zobaczyć co się stało. - dotarło do mnie, że śmierć Marka była tylko koszmarem, który mnie męczył. Niestety odkąd wyjechał ciągle miałam takie sny przez co praktycznie nie spałam i byłam wyczerpana.
- Igor, pójdziesz po telefon? Oddzwonimy do taty.
- Jasne. - po chwili wrócił.
Tylko nie mów tacie, że zasłabłam, dobrze? Nie chcę go niepotrzebnie martwić. - połączyliśmy się z Markiem.
- W końcu. Co się stało?
- Nic, tato. Cioci coś spadło.
- Potwierdzam, kochanie.
- Natalia? Na pewno wszystko gra?
- Tak. Opowiadaj co u ciebie.
- Ciągle praca. Cholernie za wami tęsknię...
- My za tobą też... Jeszcze 3 miesiące.
- Aż 3 miesiące. Na pewno wszystko u was dobrze?
- Tak. Nie martw się. Dajemy sobie radę.
- Jeśli coś by się działo...
- Tak, wiemy. Mamy ci o tym powiedzieć.
- Dokładnie. Ucałuj ode mnie Milenkę.
- Jasne. Idź odpocząć. Zdzwonimy się jutro.

Marek POV
Czułem, że coś jest nie tak. Głos Natalii był inny. Poza tym Igor niewiele mówił. Postanowiłem zadzwonić do mojego syna za kilka minut. Miałem nadzieję, że uda nam się porozmawiać bez Natalii. Dostałem jednak wiadomość od Igora. Sam prosił, żebym zadzwonił. Natychmiast to zrobiłem.
- Igor, co się dzieje?
- Tato, coś jest nie tak z ciocią. Wcześniej jak dzwoniłeś i poszedłem... Wtedy zobaczyłem ciocię. Straciła przytomność. Nie mów jej, że ci o tym powiedziałem...Ona nie chce cię martwić, ale... widzę, że ostatnio nie czuje się dobrze. Boję się, że jest chora... nie chce jechać do lekarza.
- Synku, postaram się do was jak najszybciej przyjechać. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
- A co z twoją pracą? Ciocia się wkurzy jak się dowie, że ci powiedziałem...
- Tym się nie przejmuj. Ty, Milenka i ciocia Natalia jesteście najważniejsi. Dobrze, że powiedziałeś mi o tym jak się ma ciocia. - naprawdę przejąłem się tym co powiedział Igor. Po głosie poznałem, że Natalia jest inna, ale nie sądziłem, że ma to związek z jej zdrowiem. Wiedziałem, że powinienem teraz być przy niej, a nie realizować swoje ambicje.

3 dni później.
Natalia POV
Szykowałam obiad, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknął Igor i pobiegł otworzyć drzwi.
- Tata! - zawołała Milenka.
- Niespodzianka. - usłyszałam głos mojego męża. Odwróciłam się i zobaczyłam Marka, który trzymał na rękach naszą córkę.
- Marek? Co ty tu...?
- Stęskniłem się za wami i... jestem. - podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Ale...
- Nie cieszysz się?
- Cieszę... jasne, że się cieszę. - nadal byłam w szoku.
- Ciocia akurat robi twoje ulubione danie. - powiedział zadowolony Igor.
- Nie macie pojęcia jak mi brakowało tego domowego jedzenia. No i oczywiście was.
- Nam ciebie też, tato. - Igor przytulił się do Marka.

Godzinę później. Dzieci były w swoich pokojach.
- Zaskoczyłeś mnie. Wyjechałabym przynajmniej na lotnisko.
- I spowodowała wypadek?
- O czym ty mówisz?
- Natalia, przecież ja dobrze wiem o tym, że zasłabłaś i nie jesteś w dobrej formie.
- Igor ci powiedział?
- Martwi się o ciebie. Podpytałem jeszcze Lenę i potwierdziła, że jesteś w gorszej dyspozycji. Co się dzieje? - złapał mnie za ręce.
- ... Nie radzę sobie. Odkąd wyjechałeś miałam ciagle koszmary, że coś złego ci się dzieje, że giniesz w wypadku, wybuchu, katastrofie lotniczej...
- A twoje omdlenia? To przez stres?
- Tak, ale...
- Żadnego „ale". Gdybym wiedział, że tak to przeżywasz to już dawno bym wrócił.
- Kochanie, ale widzę, że jesteś cały i... Jestem spokojniejsza. - lekko się uśmiechnęłam.
- Zostaję tutaj. Na miejscu. Żadna praca nie jest warta tego, żebyś traciła zdrowie. - mocno mnie przytulił. W końcu czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że Markowi też nic nie grozi.
Późnym popołudniem zasnęłam. Gdy się obudziłam zobaczyłam Marka siedzącego na łóżku. Przytuliłam go. Położył dłoń na mojej ręce.
- Dostałem wiadomość z oddziału w którym służyłem podczas stażu.
- Coś się stało?
- Doszło do wybuchu bomby. Zginęło kilkunastu funkcjonariuszy. Według wcześniej zaplanowanego grafiku miałem być dzisiaj w pracy.
- Boże...
- Gdyby nie ty... gdyby nie Igor... - mocno mnie przytulił.
- Najważniejsze, że jesteś cały. - pocałowałam go.
- Wiesz, że uratowałaś mi życie? Miałem cholernego farta... Ale...dobrze znalazłem kilkoro osób, które zginęły. Oni też mieli rodziny... - mocno go przytuliłam. Wiedziałam, że mocno to przeżywa. Z jednej strony żyje, a z drugiej zginęli jego znajomi.
- Kochanie, jestem przy tobie. Przejdziemy przez to razem.
- Dziękuję. - pocałował mnie w dłoń. Zauważyliśmy stojącego w drzwiach Igora.
Chodź do nas. - powiedział Marek. Igor usiadł obok nas.
- Nie jesteś zła, ciociu?
- Nie. Wiem, że chciałeś dobrze. Nawet powinnam ci podziękować. Zachowałeś się naprawdę odpowiedzialnie.
- A ja zostaję z wami na stałe i już wyjeżdżam.
- Serio? To super. To znaczy ciocia też jest fajna, ale brakowało mi ciebie. Mama wyjechała, ty też...
- Ale ja wróciłem i nigdzie się nie wybieram.
- A na wakacje?
- Wakacje to co innego. Pojedziemy, ale wszyscy razem. - Marek objął nas ramieniem.
Nasze życie toczyło się spokojnym rytmem. Kilka lat później, ku pozornemu niezadowoleniu Marka, Igor poszedł do szkoły policyjnej.
Tak naprawdę wiedziałam, że Marek jest dumny ze swojego syna i cieszy się, że poszedł w jego ślady, ale musiał pomarudzić. Jak każdy rodzic.
Milenka na szczęście również nie sprawiała nam problemów. Ja doczekałam się awansu i nadal pracuję na komendzie we Wrocławiu.
To tutaj wszystko się zaczęło. I choć byliśmy z Markiem o krok od przeznaczenia to spotkaliśmy się, zakochaliśmy się w sobie, wzięliśmy ślub i mamy wspaniałe dzieci, ale przede wszystkim mamy siebie.
KONIEC

Dziękuję wszystkim, którzy czytali to opowiadanie. ♥️

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz