21.

309 10 0
                                    

2 tygodnie później
Udało mi się dostać pozwolenie na widzenie w więzieniu. Marek nie był przekonany do mojego pomysłu. Ida natomiast wspierała mnie w tej decyzji. Właściwie sama zaczęłam mieć wątpliwości, gdy weszłam do sali widzeń, ale było już za późno, żeby się wycofać. Zobaczyłam Artura i wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Niekoniecznie te dobre. Usiadłam na przeciwko niego. Budził we mnie odrazę.
- No proszę. Nie sądziłem, że jeszcze się zobaczymy. A mieli tylko jedno zadanie i spartaczyli taką prostą robotę.
- Co? Plan nie wypalił? Przykre.
- Należało ci się.
- Pobicie do nieprzytomności i wywiezienie do burdelu?! Bo co? Bo trafiłeś, gdzie twoje miejsce? Słyszysz sam siebie?
- Bo jestem tu przez ciebie!
- A ja myślałam, że przez to, że przetrzymywałeś dziewczyny, odurzałeś je i wywoziłeś za granicę.
„Jadę w delegację. Wracam za dwa dni".
- Mogliśmy być razem w tym interesie. Na pewno zarobiłabyś więcej niż w tej psiarni, ale wszystko spieprzyłaś!
- Posłuchaj. Na twój trop wpadli kryminalni, a ja jedynie brałam udział w interwencji. I nawet, gdy zobaczyłam cię wtedy na miejscu to myślałam, że musiała zajść pomyłka. W sumie cały nasz związek był pomyłką.
- Dobra, skończ pieprzyć te głupoty. Jeszcze się z tobą policzę.
- Grozisz mi? Mam nadzieję, że zgnijesz w tym pierdlu. Koledzy z celi pewnie dobrze wiedzą za co siedzisz, ale pamiętaj, że zawsze „przypadkiem" można dopowiedzieć to i owo.
- Nie odważysz się. - powiedział, a ja wstałam.
- A chcesz się przekonać? Już nie jestem tą samą, naiwną Natalią. Pamiętaj, że w sądzie cię zniszczę. A i pracownicy służby więziennej mogą patrzeć na ciebie mniej łaskawym okiem. - wyszłam i udałam się do pracy. Po drodze starałam się ochłonąć. To spotkanie bardzo dużo mnie kosztowało.
Podczas przerwy odwiedził mnie Marek.
- I jak było? - zapytał.
- Zastanawiam się jak moglam być z takim człowiekiem. On kompletnie nie rozumie tego co zrobił. Zniszczył życie tylu dziewczynom, mi...
- Natalia, tacy ludzie się nie zmieniają. Najważniejsze, że się od niego uwolniłaś. Poza tym jest jeden plus tego idioty.
- Jaki?
- Przeniosłaś się do nas. I patrz jakiego masz świetnego kumpla.
- Masz rację. Miłosz to wspaniały przyjaciel. - powiedziałam z powagą.
- Ej!
- A i jest jeszcze jeden. Czekaj... Korwacki? Korwiński?... Korwicki! Też bardzo fajny kumpel.- uśmiechnęłam się do niego.
- Możesz teraz iść na przerwę z tym kumplem?
- Chętnie, ale innym razem. Mam stos papierkowej roboty do nadrobienia, ale obiecuję, że jutro wyskoczymy razem na jakąś kawę.
- Trzymam cię za słowo.
- A jak u ciebie? Ciężki dzień?
- Bywały gorsze. Na mieście jest względny spokój, ale...
- Ale?
- Jestem dzisiaj umówiony z Izą. Chce porozmawiać o Igorze.
- Domyślasz się o co może jej konkretnie chodzić?
- Niestety tak. Ostatnio często wyjeżdżała do Anglii. Myślę, że chce się tam przeprowadzić i zabrać Igora ze sobą.
- Ale to przecież z tobą mieszka i spędza znaczną większość czasu. Macie lepszą więź.
- Powiedz to jej.
- Marek, nie martw się. Nikt ci nie zabierze syna. Wszystko będzie dobrze.
- Dzięki. Dobra, to ja ci już nie przeszkadzam. Miłego dnia. - powiedział i poszedł schodami do góry.

Wieczorem
Marek POV
- Więc o czym chciałaś porozmawiać? Jeśli chcesz częściej widywać się z Igorem, to...
- Chcę, żeby sąd przyznał mi całkowite prawo do opieki nad synem.
- Słucham?! - dawno nikt mnie nie wyprowadził tak z równowagi.
Nie masz prawa!
- Uspokój się i nie rób scen. Sądzę, że lepiej zajmę się Igorem.
- Tak? Jakoś do tej pory nie paliłaś się do opieki nad nim.
- Dobrze wiesz, że miałam dużo pracy. Rozkręcam firmę.
- I co? Mam ci współczuć? Też dużo pracuję, ale znajduję czas dla syna.
- Nie porównuj jakieś marnej pracy w policji do zarządzania własną firmą.
- Rozkręcisz jedną firmę, zaczniesz budowę innej, a gdzie w tym wszystkim będzie Igor? Nie masz w ogóle pojęcia jak wychować dziecko.
- Ze mną będzie miał lepszą przyszłość. Już wynajęłam dla nas mieszkanie w Londynie.
- Dla siebie. Zapomnij, że Igor wyjedzie z tobą. - wyszedłem z lokalu. Spodziewałem się, że będzie chciała zabrać Igora, ale pozbawianie mnie do niego praw? Nie sądziłem, że może być zdolna do czegoś takiego. Musiałem to wszystko przemyśleć. Poszedłem się przejść. Nie chciałem wracać do domu w takim stanie.

Kolejnego dnia. W trakcie przerwy spotkałem się z Natalią. Myślami byłem jednak zupełnie gdzie indziej.
- Halo, Marek. Co ty jesteś taki zamyślony? Chodzi o twoje wczorajsze spotkanie? - zapytała.
- Dokładnie.
- Co się stało?
- Iza chce pozbawić mnie praw do Igora.
- Słucham? Niby na jakiej podstawie?
- Już ona coś wymyśli. Chce zabrać go do Anglii mieć wyłączne prawo decydowania o wychowaniu Igora.
- Z tego co kojarzę to raczej niespecjalnie się nim zajmuje, więc niby jak ona to sobie wyobraża?
- Natalia, nie wiem. Ale zaczynam się obawiać, że ona nie odpuści.
-Posłuchaj, może ona tylko próbuje cię wkurzyć takim gadaniem.
- Nie znasz jej. Kobieta sukcesu, a jej motto to : Po trupach do celu.
- Skoro tak, to może powinieneś już poszukać adwokata i z nim porozmawiać?
- Chyba masz rację.
- I nie martw się. Nikt nie zabierze ci Igora. Zbyt dobrze się nim zajmujesz, żeby ktoś, nawet jego matka, mógł was rozdzielić. - złapała mnie za rękę.
- Dziękuję. - lekko się do niej uśmiechnąłem.
- Nie masz za co. I mam dobrą wiadomość.
- Jaką?
- Od poniedziałku wracam na patrol.
- Serio? No to wspaniale.- naprawdę się ucieszyłem.
- A teraz jedz, bo zaraz skończy ci się przerwa. - Taka przyjaciółka jak Natalia to skarb. Pytanie czy chciałem, żeby była tylko przyjaciółką. Zaczynało mi na niej coraz bardziej zależeć.

Natalia POV
Było mi szkoda Marka. Wiedziałam jak bardzo kocha Igora i że świetnie sobie radzi z opieką nad nim. Zawsze stawiał dobro syna na pierwszym miejscu. Nie mogłam zrozumieć jego byłej żony. Okay, chciała mieć dziecko przy sobie, ale żeby od razu chcieć pozbawić Marka praw do Igora? Niby jakim prawem? Postanowiłam mu pomóc i poszukać dobrego prawnika. Być może uzyska informacje, które pomogą mu się uspokoić. Nie będąc fachowcem, domyślałam się, że muszą zaistnieć określone sytuacje, by można było całkowicie pozbawić rodzica praw do dziecka.
Szkoda, że za dobre rzeczy spotykają nas przykre niespodzianki.
Pomyślałam, że trzeba oderwać go od problemów i chciałam przy okazji podziękować mu za to, że mogłam na niego liczyć po moich ostatnich kłopotach. Słyszałam o tym, że otwierają nowy park rozrywki, więc kupiłam bilety dla Marka i Igora, choć nie miałam pewności, że będą chcieli iść.
Liczyłam na to, że jednak się ucieszą.

Wieczorem
Marek właśnie wychodził do domu, po zakończonej służbie.
- To do jutra.
- Marek, zaczekaj.
- Coś się stało?
- Nie. To dla ciebie i Igora. Takie małe podziękowanie za ostatnią pomoc. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. - podałam mi bilety. Spojrzał na nie.
- Natalia, nie musiałaś.
- Ale chciałam. Przyda wam się wspólny wypad.
- A może pójdziesz z nami? Sprawdzę czy są jeszcze wejściówki.
- Następnym razem. - uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć, siostra. - usłyszałam. Oboje z Markiem popatrzyliśmy w stronę wejścia. Wiedziałam, że to Matylda, moja siostra. Jej nagłe pojawienie się w moim życiu mogło oznaczać tylko jedno. Kłopoty.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz