66.

327 10 1
                                    

3 miesiące później
Natalia POV
- Kochanie, ale zadzwoń jak tylko gorzej się poczujesz albo...
- Tak, wiem. Spokojnie. Panikujesz bardziej niż ja.
- Ty masz pewność, że będziesz porodzie, a ja...
- A ty zaraz spóźnisz się do pracy.
- Lecę, ale dzwoń jak tylko coś zacznie się dziać. - pocałował mnie.
- Jasne. - uśmiechnęłam się.
- To idę.
- To idź, a nie stój w miejscu.
- Kocham was. - położył rękę na moim brzuchu i mnie pocałował. Szczerze bawiło mnie to jak się o mnie martwił. Myślał chyba, że zacznę rodzić tu i teraz. Po chwili w końcu poszedł do pracy, a ja poszłam się położyć. Ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Na nic nie miałam siły i szybko się męczyłam. Miałam nadzieję, że niedługo w końcu urodzę i będę mogła przytulić moją córeczkę. Tak długo na nią czekałam i to prawdziwy cud, że w ogóle będę mamą. Wróciłam do czytania książki.
Dwie godziny później.
Usłyszałam dźwięk telefonu. Tyle, że to nie był mój telefon tylko Marka.
- Korwicki, ty kiedyś głowy zapomnisz. - powiedziałam sama do siebie. Postanowiłam zawieźć mu komórkę. Zabrałam jego telefon i pojechałam na komendę. Przed budynkiem spotkałam Juliusza.
- Natalia! Rodzisz?
- Tak. Dlatego przyjechałam na komendę, a nie do szpitala.
- Wybaczę ci ten tekst. To hormony.
- Nie, to mądra odpowiedź na twoje pytanie. Mógłbyś przekazać Markowi telefon? Zostawił w domu. - podałam mu komórkę.
- Jasne. - wziął telefon. Poczułam skurcz i zrobiło mi się duszno.
- Julek, przyniósłby mi wodę? - usiadłam.
- Czyli jednak będziesz rodzić?
- Julek!
- No idę, idę. Tylko ty nigdzie nie idź. Czekaj tutaj. - poszedł szybko na komendę.

Marek POV
- Jacek, następnym razem wysyłaj nas na poważne interwencje.
- Ja jestem od odbierania zgłoszeń, a ty od sprawdzania. Sorki, taki mamy klimat.
- Z drogi. - minął nas Julek.
- Ej, a ty gdzie? Do roboty. Zaraz coś ci znajdę jak ci się nudzi. - powiedział Jacek.
- Kobieta przed komendą rodzi.
- Jaka kobieta?
- No Natalia, a kto?
- Co takiego? Miała dzwonić. - ruszyłem w kierunku wyjścia.
- Telefon przywiozła. - Julek podbiegł i podał mi telefon, a ja szybko wybiegłem z komendy.
- Natalia! Natalia, to już?
- Chyba tak... Auuu...- syknęła z bólu.
- Chodź, kochanie, jedziemy do szpitala. - pomogłem jej wstać i zacząłem prowadzić do radiowozu.
- Ale nie tym. Nie chce urodzić w radiowozie.
- Będzie szybciej. Pojedziemy na bombach.
- Ale... - złapała się za brzuch.
Okay, ale szybko. - pomogłem Natalii wsiąść do samochodu i jechałem do szpitala najszybciej jak mogłem.
- Jacek, zgłoś miejskiemu, żeby ktoś czekał przed wejściem. Do 5 minut tam będziemy. - powiedziałem na radiu.
- Jasne. - odezwał się.
- Kochanie, oddychaj spokojnie. Zaraz będziemy na miejscu.
- Boli... cholernie boli... - ciężko oddychała.
- Zaraz będziesz pod dobrą opieką. Wszystko będzie dobrze.
- Nie dam rady...
- Dasz. Jestem przy tobie. - po kilku minutach byliśmy już w szpitalu. Natalia od razu została zabrana na porodówkę. Po kilku godzinach Natalia urodziła zdrową córeczkę. Mogłem wejść do niej na salę.
- Kochanie... - przytuliłem ją i pocałowałem.
To dla ciebie, skarbie. - położyłem kwiaty na szafce.
- Dziękuję... - widziałem, że jest bardzo zmęczona.
- Świetnie sobie poradziłaś.
- Dziękuję, że byłeś przy mnie.
- Nie mogło być inaczej. - odgarnąłem jej grzywkę.
- Widziałeś ją?
- Tak. Piękna jest. Po mamie. - Natalia lekko się uśmiechnęła.
- Bałam się, gdy nie płakała...
- Ale wszystko z nią dobrze.  Zaraz pielęgniarka ją tutaj przywiezie. Po chwili na sali była już z nami nasza córka.
- Śliczna jest. - powiedziała Natalia.
Taka grzeczna, te malutkie rączki, nóżki... Mamy córeczkę. - widziałem, że w jej oczach pojawiły się łzy, ale te szczęścia.
- Skarbie, obiecuję, że nigdy was nie zostawię i nie pozwolę, żeby ktokolwiek was skrzywdził. - trzymałem Natalię za rękę.
- Słyszysz, co mówi tata? - powiedziała do naszej córeczki.
On jest naprawdę kochany. - spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
Pewnie musisz już jechać.
- Nie, spokojnie. W pracy mam wolne, a Igora odebrała Iza.
- Brata też będziesz mieć świetnego. - powiedziała patrząc na naszą córkę.
- Jak z imieniem?
- Myślałam, że może...Milena? Chyba, że masz inne propozycje.
- Milena Korwicka. Idealnie. - uśmiechnąłem się.
- Milena Karolina Korwicka. - spojrzała na mnie. Wiedziałem dlaczego wybrała drugie imię.
- Tylko jedno imię lepiej pasuje do tego nazwiska.
- Jakie?
- Natalia. - uśmiechnąłem się.
- I jak cię nie kochać? - zbliżyłem się do Natalii i ją pocałowałem.
- Skarbie, odpocznij.
- Nie mogę się na nią napatrzeć...
- Będziesz na to mieć całe życie. Masz za sobą bardzo ciężki dzień.
- To fakt... ale było warto się pomęczyć. Dzwoniłeś do Matyldy?
- Tak. Kazała pozdrowić i ucałować ciebie i małą.
- Przynajmniej na nią mogę liczyć...
- Ej...
- Chodziło mi o osoby z rodziny. Ty zawsze jesteś przy mnie. - złapała mnie za rękę.
- I zawsze będę. Chcesz, żebym zadzwonił do twojej mamy?
- Nie. Ona tylko zniszczy radość z tej chwili jakimś głupim komentarzem.
- A... mogę dać znać moim rodzicom?
- Jasne, ale... nie chcę tutaj żadnych odwiedzin, okay? Naprawdę nie mam na to siły.
- Jutro wpadnę z Igorem, ale na moment.
- Ty i Igor to co innego. - uśmiechnęła się.

Kilka dni później Natalia i Milena wróciły do domu. Razem z Igorem przygotowaliśmy dla nich małe przywitanie.
- I jak ci się podoba, ciociu?
- Jest idealnie. Sam to wszystko przygotowałeś?
- Tata mi pomagał.
- Ale tylko trochę. - powiedziałem. Igor popatrzył do nosidełka.
- Ale ona jest mała...
- Też taki byłeś. No może ciut większy, ale niewiele. - przypomniałem sobie jak Iza wróciła z Igorem ze szpitala. Usiedliśmy w salonie.
- Dużo będzie płakać?
- W szpitalu była bardzo spokojna. - opowiedziała Natalia. Igor patrzył na Milenę, ale milczał.
- Wiesz, że dalej cię kocham i Milenka niczego nie zmienia? - Igor dalej się nie odzywał.
- Mała będzie potrzebować więcej opieki niż ty, ale kochamy was tak samo. - Natalia go przytuliła.
- Lubię ją, ale wiem, ciociu, że będziesz woleć moją siostrę ode mnie.
- Igor, obiecuję, że nigdy nie dam ci żadnego powodu, żebyś pomyślał, że nie traktuję was równo.
- Dzięki, ciociu. - odpowiedział mój syn. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć.
- Mama? Hej. Wejdź. Co ty tutaj robisz?
- Chyba nie sądziłeś, że nie odwiedzę własnej wnuczki?
- Mamo, tylko nie rób żadnej przykrości Natalii, okay?
- Wiem jak się zachować.
Witaj, Natalio.
- Dzień dobry. - powiedziała widocznie zaskoczona Natalia.
- Cześć, babciu. - Igor mocno przytulił moją mamę.
- Cześć, kochanie. Ładne dekoracje.
- Sam je robiłem. To znaczy z tatą.
- Bardzo się postarałeś dla siostry. To taki mały prezent dla ciebie. - podała mu torebkę z prezentem.
- Dziękuję, babciu. Zobacz, jaka jest fajna. - pociągnął ją za rękę.
- Rzeczywiście. Przecudowna. - uśmiechnęła się.
- Napije się pani czegoś? - zapytała Natalia i wstała.
- Nie, usiądź. - Natalia spojrzała na mnie i usiadła.
- Natalia, wiem jak było między nami i jak cię traktowałam... Chciałam cię za to przeprosić. Zbyt pochopnie cię oceniłam. Widziałam jak zajmowałaś się Igorem, jaki szczęśliwy jest Marek... Wybaczysz mi?
- Tak. Zapomnijmy o tym.
- Świetnie. - uśmiechnęła się moja mama.
- Może chce pani wziąć ją na ręce?
- Mogę?
- Oczywiście. - powiedziała Natalia. Moja mama wzięła małą na ręce.
- Wyjątkowo spokojna. - mówiąc to spojrzała na mnie.
- No co? Po prostu wtedy były inne czasy.
- Igor też ciągle płakał.
- Mamo, już nas nie wkopuj.
- A jak daliście jej na imię?
- Milena. - odpowiedzieliśmy jednocześnie z Natalią.
- Milena Korwicka. Pasuje. Chyba, że... jak z tym nazwiskiem?
- Będzie nosić nazwisko Marka.
- W końcu kiedyś Natalia zostanie moją żoną. - usiadłem obok niej i objąłem ramieniem moją narzeczoną. Milena zaczęła płakać.
- Oho... Geny Marka się odezwały.
- Słyszałem.
- Przepraszam na moment. - Natalia zabrała Milenkę i poszły do pokoju.
- Mamo, skąd ta zmiana? Nic nie mówiłaś.
- A co miałam mówić? Ważne to umieć przyznać się do błędu.
- To prawda.
Kilkanaście minut później Natalia nie wychodziła z pokoju. Zajrzałem do niej i Mileny. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem, że obie moje panie zasnęły. Przykryłem lekko kocykiem moją córeczkę, która spała w łóżeczku i pocałowałem w czoło Natalię, która zasnęła w fotelu.

I tym sposobem mamy kolejny rozdział :)

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz