3 miesiące później
Natalia POV
- Kochanie, ale zadzwoń jak tylko gorzej się poczujesz albo...
- Tak, wiem. Spokojnie. Panikujesz bardziej niż ja.
- Ty masz pewność, że będziesz porodzie, a ja...
- A ty zaraz spóźnisz się do pracy.
- Lecę, ale dzwoń jak tylko coś zacznie się dziać. - pocałował mnie.
- Jasne. - uśmiechnęłam się.
- To idę.
- To idź, a nie stój w miejscu.
- Kocham was. - położył rękę na moim brzuchu i mnie pocałował. Szczerze bawiło mnie to jak się o mnie martwił. Myślał chyba, że zacznę rodzić tu i teraz. Po chwili w końcu poszedł do pracy, a ja poszłam się położyć. Ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Na nic nie miałam siły i szybko się męczyłam. Miałam nadzieję, że niedługo w końcu urodzę i będę mogła przytulić moją córeczkę. Tak długo na nią czekałam i to prawdziwy cud, że w ogóle będę mamą. Wróciłam do czytania książki.
Dwie godziny później.
Usłyszałam dźwięk telefonu. Tyle, że to nie był mój telefon tylko Marka.
- Korwicki, ty kiedyś głowy zapomnisz. - powiedziałam sama do siebie. Postanowiłam zawieźć mu komórkę. Zabrałam jego telefon i pojechałam na komendę. Przed budynkiem spotkałam Juliusza.
- Natalia! Rodzisz?
- Tak. Dlatego przyjechałam na komendę, a nie do szpitala.
- Wybaczę ci ten tekst. To hormony.
- Nie, to mądra odpowiedź na twoje pytanie. Mógłbyś przekazać Markowi telefon? Zostawił w domu. - podałam mu komórkę.
- Jasne. - wziął telefon. Poczułam skurcz i zrobiło mi się duszno.
- Julek, przyniósłby mi wodę? - usiadłam.
- Czyli jednak będziesz rodzić?
- Julek!
- No idę, idę. Tylko ty nigdzie nie idź. Czekaj tutaj. - poszedł szybko na komendę.Marek POV
- Jacek, następnym razem wysyłaj nas na poważne interwencje.
- Ja jestem od odbierania zgłoszeń, a ty od sprawdzania. Sorki, taki mamy klimat.
- Z drogi. - minął nas Julek.
- Ej, a ty gdzie? Do roboty. Zaraz coś ci znajdę jak ci się nudzi. - powiedział Jacek.
- Kobieta przed komendą rodzi.
- Jaka kobieta?
- No Natalia, a kto?
- Co takiego? Miała dzwonić. - ruszyłem w kierunku wyjścia.
- Telefon przywiozła. - Julek podbiegł i podał mi telefon, a ja szybko wybiegłem z komendy.
- Natalia! Natalia, to już?
- Chyba tak... Auuu...- syknęła z bólu.
- Chodź, kochanie, jedziemy do szpitala. - pomogłem jej wstać i zacząłem prowadzić do radiowozu.
- Ale nie tym. Nie chce urodzić w radiowozie.
- Będzie szybciej. Pojedziemy na bombach.
- Ale... - złapała się za brzuch.
Okay, ale szybko. - pomogłem Natalii wsiąść do samochodu i jechałem do szpitala najszybciej jak mogłem.
- Jacek, zgłoś miejskiemu, żeby ktoś czekał przed wejściem. Do 5 minut tam będziemy. - powiedziałem na radiu.
- Jasne. - odezwał się.
- Kochanie, oddychaj spokojnie. Zaraz będziemy na miejscu.
- Boli... cholernie boli... - ciężko oddychała.
- Zaraz będziesz pod dobrą opieką. Wszystko będzie dobrze.
- Nie dam rady...
- Dasz. Jestem przy tobie. - po kilku minutach byliśmy już w szpitalu. Natalia od razu została zabrana na porodówkę. Po kilku godzinach Natalia urodziła zdrową córeczkę. Mogłem wejść do niej na salę.
- Kochanie... - przytuliłem ją i pocałowałem.
To dla ciebie, skarbie. - położyłem kwiaty na szafce.
- Dziękuję... - widziałem, że jest bardzo zmęczona.
- Świetnie sobie poradziłaś.
- Dziękuję, że byłeś przy mnie.
- Nie mogło być inaczej. - odgarnąłem jej grzywkę.
- Widziałeś ją?
- Tak. Piękna jest. Po mamie. - Natalia lekko się uśmiechnęła.
- Bałam się, gdy nie płakała...
- Ale wszystko z nią dobrze. Zaraz pielęgniarka ją tutaj przywiezie. Po chwili na sali była już z nami nasza córka.
- Śliczna jest. - powiedziała Natalia.
Taka grzeczna, te malutkie rączki, nóżki... Mamy córeczkę. - widziałem, że w jej oczach pojawiły się łzy, ale te szczęścia.
- Skarbie, obiecuję, że nigdy was nie zostawię i nie pozwolę, żeby ktokolwiek was skrzywdził. - trzymałem Natalię za rękę.
- Słyszysz, co mówi tata? - powiedziała do naszej córeczki.
On jest naprawdę kochany. - spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
Pewnie musisz już jechać.
- Nie, spokojnie. W pracy mam wolne, a Igora odebrała Iza.
- Brata też będziesz mieć świetnego. - powiedziała patrząc na naszą córkę.
- Jak z imieniem?
- Myślałam, że może...Milena? Chyba, że masz inne propozycje.
- Milena Korwicka. Idealnie. - uśmiechnąłem się.
- Milena Karolina Korwicka. - spojrzała na mnie. Wiedziałem dlaczego wybrała drugie imię.
- Tylko jedno imię lepiej pasuje do tego nazwiska.
- Jakie?
- Natalia. - uśmiechnąłem się.
- I jak cię nie kochać? - zbliżyłem się do Natalii i ją pocałowałem.
- Skarbie, odpocznij.
- Nie mogę się na nią napatrzeć...
- Będziesz na to mieć całe życie. Masz za sobą bardzo ciężki dzień.
- To fakt... ale było warto się pomęczyć. Dzwoniłeś do Matyldy?
- Tak. Kazała pozdrowić i ucałować ciebie i małą.
- Przynajmniej na nią mogę liczyć...
- Ej...
- Chodziło mi o osoby z rodziny. Ty zawsze jesteś przy mnie. - złapała mnie za rękę.
- I zawsze będę. Chcesz, żebym zadzwonił do twojej mamy?
- Nie. Ona tylko zniszczy radość z tej chwili jakimś głupim komentarzem.
- A... mogę dać znać moim rodzicom?
- Jasne, ale... nie chcę tutaj żadnych odwiedzin, okay? Naprawdę nie mam na to siły.
- Jutro wpadnę z Igorem, ale na moment.
- Ty i Igor to co innego. - uśmiechnęła się.Kilka dni później Natalia i Milena wróciły do domu. Razem z Igorem przygotowaliśmy dla nich małe przywitanie.
- I jak ci się podoba, ciociu?
- Jest idealnie. Sam to wszystko przygotowałeś?
- Tata mi pomagał.
- Ale tylko trochę. - powiedziałem. Igor popatrzył do nosidełka.
- Ale ona jest mała...
- Też taki byłeś. No może ciut większy, ale niewiele. - przypomniałem sobie jak Iza wróciła z Igorem ze szpitala. Usiedliśmy w salonie.
- Dużo będzie płakać?
- W szpitalu była bardzo spokojna. - opowiedziała Natalia. Igor patrzył na Milenę, ale milczał.
- Wiesz, że dalej cię kocham i Milenka niczego nie zmienia? - Igor dalej się nie odzywał.
- Mała będzie potrzebować więcej opieki niż ty, ale kochamy was tak samo. - Natalia go przytuliła.
- Lubię ją, ale wiem, ciociu, że będziesz woleć moją siostrę ode mnie.
- Igor, obiecuję, że nigdy nie dam ci żadnego powodu, żebyś pomyślał, że nie traktuję was równo.
- Dzięki, ciociu. - odpowiedział mój syn. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć.
- Mama? Hej. Wejdź. Co ty tutaj robisz?
- Chyba nie sądziłeś, że nie odwiedzę własnej wnuczki?
- Mamo, tylko nie rób żadnej przykrości Natalii, okay?
- Wiem jak się zachować.
Witaj, Natalio.
- Dzień dobry. - powiedziała widocznie zaskoczona Natalia.
- Cześć, babciu. - Igor mocno przytulił moją mamę.
- Cześć, kochanie. Ładne dekoracje.
- Sam je robiłem. To znaczy z tatą.
- Bardzo się postarałeś dla siostry. To taki mały prezent dla ciebie. - podała mu torebkę z prezentem.
- Dziękuję, babciu. Zobacz, jaka jest fajna. - pociągnął ją za rękę.
- Rzeczywiście. Przecudowna. - uśmiechnęła się.
- Napije się pani czegoś? - zapytała Natalia i wstała.
- Nie, usiądź. - Natalia spojrzała na mnie i usiadła.
- Natalia, wiem jak było między nami i jak cię traktowałam... Chciałam cię za to przeprosić. Zbyt pochopnie cię oceniłam. Widziałam jak zajmowałaś się Igorem, jaki szczęśliwy jest Marek... Wybaczysz mi?
- Tak. Zapomnijmy o tym.
- Świetnie. - uśmiechnęła się moja mama.
- Może chce pani wziąć ją na ręce?
- Mogę?
- Oczywiście. - powiedziała Natalia. Moja mama wzięła małą na ręce.
- Wyjątkowo spokojna. - mówiąc to spojrzała na mnie.
- No co? Po prostu wtedy były inne czasy.
- Igor też ciągle płakał.
- Mamo, już nas nie wkopuj.
- A jak daliście jej na imię?
- Milena. - odpowiedzieliśmy jednocześnie z Natalią.
- Milena Korwicka. Pasuje. Chyba, że... jak z tym nazwiskiem?
- Będzie nosić nazwisko Marka.
- W końcu kiedyś Natalia zostanie moją żoną. - usiadłem obok niej i objąłem ramieniem moją narzeczoną. Milena zaczęła płakać.
- Oho... Geny Marka się odezwały.
- Słyszałem.
- Przepraszam na moment. - Natalia zabrała Milenkę i poszły do pokoju.
- Mamo, skąd ta zmiana? Nic nie mówiłaś.
- A co miałam mówić? Ważne to umieć przyznać się do błędu.
- To prawda.
Kilkanaście minut później Natalia nie wychodziła z pokoju. Zajrzałem do niej i Mileny. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem, że obie moje panie zasnęły. Przykryłem lekko kocykiem moją córeczkę, która spała w łóżeczku i pocałowałem w czoło Natalię, która zasnęła w fotelu.I tym sposobem mamy kolejny rozdział :)
CZYTASZ
Krok od przeznaczenia
FanfictionA gdyby tak zacząć od nowa? Tylko czy można uciec od przeszłości? Jak wiele można znieść, by chronić innych? Dlaczego pragniemy miłości, skoro często wiąże się ona z bólem?