13.

294 8 0
                                    

Kolejnego dnia
Natalia POV
Gdy wychodziłam z domu postanowiłam sprawdzić swoją skrzynkę na listy. Był tylko jeden. Otworzyłam go i zszokowało mnie to co było tam napisane.
Ktoś chciał mnie zniszczyć. Groził mi śmiercią. Nie wiedziałam czy to głupi żart, czy może rzeczywiście komuś podpadłam. W pracy policjantki nie jest o to trudno.
Wsadziłam do więzienia kilku poważnych bandytów. Musiałam odłożyć emocje na bok i skupić się na pracy. Nie mogłam pozwolić na to, żeby jeden świstek papieru wyprowadził mnie z równowagi. Schowałam kartkę do plecaka i ruszyłam do pracy.
Będąc już na miejscu, weszłam do prewencyjnego. Na moim biurku zobaczyłam kubek z kawą. Byłam zdziwiona. Marek nigdy wcześniej nie robił mi takich niespodzianek i nie przychodził przede mną. Może po prostu chciał mi podziękować za wczorajszą pomoc z raportami. Mieliśmy sporo czasu do rozpoczęcia służby, więc usiadłam i zaczęłam pić kawę. Wyciągnęłam list, który rano odebrałam i patrzyłam na wycięte litery, które tworzyły obraźliwe hasła skierowane pod moim adresem. Słysząc, że ktoś nadchodzi, szybko schowałam kartkę do mojego zeszytu, który wrzuciłam do biurka.
Po kilku minutach do pokoju wszedł Miłosz.
- Hej. Poranna zmiana, czy wracasz do domu? - zapytałam
- Hej. Poranna po wieczornym patrolu. Jacek zapytał czy dam radę wziąć dzisiejszą zmianę za Marka, bo podobno jego syn zachorował, więc jestem.
- Jesteś pewien, że dasz radę? Może pogadam z Jackiem, żeby ściągnąć Lenę albo Krzyśka?
- Spokojnie, w nocy nic ciekawego się nie działo, więc dam radę.
- Ta kawa to twoja sprawka?
- Trzeba się wzmocnić przed służbą, co nie?
- Dzięki. - uśmiechnęłam się.
Do ciebie też dotarły plotki na nasz temat?
- Daj spokój... Julek już usłyszał ode mnie co o nim myślę.
- Ode mnie też, ale chyba trochę przegięłam.
- Z nim chyba tak trzeba. Może coś w końcu trafi do jego pustego łba.

Po południu
- Słabo ci poszło z tym morderstwem. Julek dalej urzęduje w PDOZ.- powiedział Szulc
- Wiesz... Póki co dostał ostrzeżenie.
- Jakby każdy tak robił to bym miał o połowę mniej roboty.
- I o połowę czasu więcej dla mnie. - powiedziała Lena.
- A Miłosz co o tym sądzi?
- Też go to wkurzyło, ale chyba i tak był bardziej wyrozumiały ode mnie.
- Tylko się nie zakochaj.
- Tomek, no co ty? W znajomych z pracy zakochują się tylko zdesperowani ludzie, którzy nie mają żadnego życia prywatnego.
- Hej, hej. Nie przeginaj. - zaczął się śmiać.
- Tutaj Natalia ma odrobinę racji. - powiedziała Lena i spojrzała na Tomka.
- I ty przeciwko mnie? Babska solidarność, tak?
- Tak. - odpowiedziałyśmy jednocześnie z Leną.
- O czym gadacie? - dołączył do nas Miłosz.
- Góral, zabierz już Natalię na patrol, bo demoralizuje moją żonę.

Kilka godzin później. Na patrolu.
- W nocy spokój, w dzień też. Nie mogłoby tak być codziennie?
- Wtedy nie bylibyśmy potrzebni.
- No... ma pani rację, pani aspirant sztabowy.
- Zobaczysz, że kiedyś w końcu cię dogonię w tych stopniach, panie podkomisarzu.
- Wiem o tym. Jesteś świetnym gliną. - spojrzeliśmy na siebie.
Było mi miło, że ktoś jednak tak o mnie pomyślał.
Po ostatnich cichych patrolach z Markiem, cieszyłam się, że ktoś ze mną normalnie rozmawiał i potrafił mnie rozbawić.
Nagle na radiu usłyszeliśmy Jacka.
- Do wszystkich jednostek. Napad na bank przy ulicy Grunwaldzkiej.
Jest prawdopodobnie dwóch uzbrojonych sprawców. Przetrzymują zakładników.
- Spokojnie już było. - powiedziałam. Jechaliśmy na bombach. Po kilku minutach jako jedni z pierwszych patroli byłyśmy już na miejscu.
- Panie komendancie, co wiemy? Stawiali jakieś warunki?
- Jest ich dwóch. Mają broń. W środku jest prawdopodobnie 6 osób. Nie wiemy jeszcze nic o ich żądaniach, ale negocjator jest już w drodze.
- Cholera, przecież musimy wyciągnąć tych ludzi stamtąd. - zauważyłam, że jedna z kobiet przebywających w banku osunęła się na ziemię.
Komendant mówił przez megafon i próbował przekonać napastników, żeby wypuścili ludzi. Zgodzili się oni tylko na wypuszczenie kobiety w zamian za wpuszczenie jednej osoby z policji.
Do momentu spełnienia ich żądań, chcieli mieć pewność, że to oni kontrolują sytuację.
- Ja pójdę. - odezwałam się.
- To nie jest dobry pomysł. - powiedział Bachleda.
- Miłosz ma rację. - powiedział Witacki.
- Szefie, z całym szacunkiem, ale nie mamy czasu na dyskusje.
- To zbyt duże ryzyko. Mają broń, a nie mamy pewności, czy nie mają przy sobie również materiałów wybuchowych.
- Poradzę sobie. - ruszyłam w stronę wejścia do banku. Działała adrenalina i pewnie sama do końca nie zdawałam sobie sprawy jak nieobliczalni mogą być sprawcy napadu.
- Natalia! - usłyszałam za sobą Witackiego i Miłosza, ale nie zatrzymywałam się.
- Cholera! Pośpieszcie tego negocjatora! - powiedział Witacki.

Kilka godzin później.
Akcja w banku nadal trwała.
Marek POV
- Igor, wyłącz już ten telewizor.
- Dobrze, że jesteś w domu, tato.
- Obiecuję, że wezmę jeszcze kilka dni wolnego, dopóki całkiem nie wyzdrowiejesz.
- Mi chodzi o ten napad na bank. Pewnie musiałbyś tam jechać, jakbyś był w pracy.
- Napad? - spojrzałem na program, który oglądał Igor. - Postanowiłem zadzwonić do Jacka i dowiedzieć się czegoś więcej.
Powiedział mi jedynie, że są w trakcie spełniania żądań tych bandytów.
Liczyłem na to, że nikomu z naszych nic się nie stanie.

Tymczasem w banku
Natalia POV
Nadal byliśmy przetrzymywani na zapleczu banki. Ewidentnie nie chcieli, żeby policja widziała przez szyby, co się dzieje w środku. Liczyłam, aż w końcu popełnią jakiś błąd. Moje próby wywarcia na nich wpływu w ogóle się nie sprawdzały.
Odnosiłam wrażenie, że nawet negocjator nie do końca potrafił do nich trafić. Wiedziałam, że cały budynek jest otoczony i nasi zrobią wszystko co możliwe, żeby nas stąd wyciągnąć.
Jeden z napastników nagle złapał się za serce.
- Redi, co jest? - odezwał się jeden. Drugi nic nie zdążył odpowiedział tylko upadł.  Pierwszy podszedł do niego i starał się go ocucić. Wykorzystałam sytuację i szybko sięgnęłam po leżący nieopodal pistolet.
- Rzuć broń. - powiedziałam do przytomnego mężczyzny. Ten odwrócił się w moim kierunku.

Na zewnątrz banku
Miłosz POV
Niepewność co do tego czy wszyscy są cali była nie do zniesienia. Z Natalią nie mieliśmy żadnego kontaktu. Martwiłem się o nią. Nie chciałem, żeby coś się jej stało. Nikt nie chciał.
- To za długo trwa. Powinniśmy wejść do środka. - powiedziałem. W tym samym momencie usłyszeliśmy huk wystrzału z broni.

Krok od przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz