Rozdział 4

3.1K 263 112
                                    

*Bryan*
Obudziłem się słysząc otwieranie drzwi od mojego pokoju. Tak, byłem trzymany pod kluczem odkąd chciałem zjechać wózkiem po schodach z pierwszego piętra na parter. Uznano to za moją nie udaną próbę samobójczą, chociaż nią nie była. Chciałem jedynie poczuć się choć odrobinę samodzielny, znów poczuć się jak dorosły chłopak, który potrafi sam o siebie zadbać ale niestety skończyło się tak jak się skończyło; histerycznym krzykiem matki, gdy stawiałem przednie koła na stopniu schodów. Podbiegła do mnie i odciągnęła krzycząc jednocześnie płacząc jak to nazwała "przez moją głupotę." Ciekawo jak czuła by się ona na moim miejscu? Czy byłaby zadowolona, że w wieku osiemnastu lat straciła nie dość, że zdolność poruszania się o własnych siłach to jeszcze pasję do biegania i przyjaciół, którzy jak się okazało byli ze mną tylko dlatego, że byłem sławny!? To chyba gorzej bolało niż bezwładne nogi; zdrada. Zdrada ze strony najlepszego przyjaciela Jake'a, który odszedł ode mnie jak tylko dowiedział się od mojej matki, że jestem sparaliżowany i będę taki do końca życia. Przyszedł do mnie któregoś dnia po powrocie do domu, gdy długo nie było mnie w szkole. Teraz mam nauczanie prywatne w domu. Stać na to moją rodzinę więc nie muszę jeździć do szkoły publicznej i oglądać współczujących spojrzeń, które widzę co dzień ze strony matki i służących. Przyszedł wtedy do mnie z zaproszeniem na imprezę. Słyszałem z mojego pokoju całą rozmowę matki z Jakiem, pamiętam ją na pamięć tak dobrze, że znam każde jej słowo.
  -O! Pani Emilia. Myślałem, że to Brayan otworzy mi drzwi. Czy zastałem go w domu? - zapytał Jake.
Przez chwilę panowała cisza, którą przerwała cicha odpowiedź mojej matki:
   -Tak, jest w pokoju ale nie sądzę by...
Jake jak to on musiał przerwać i wtrącić swoje trzy grosze czego jeszcze nie wiedząc, moja matka nie lubiła.
   -To super! Idę z nim dzisiaj na imprezę i w ogóle.- powiedział szczęśliwy. Mojego przyjaciela łatwo było zrozumieć. Zawsze gdy był szczęśliwy to oznaczało, że wybiera się do klubu. Usłyszałem jak drzwi mojego pokoju się otwierają więc niezdarnie obróciłem wózek w ich kierunku by -jak się domyślałem- ujrzeć kumpla. Nie myliłem się. Natomiast jego minę zapamiętam do końca życia; szok powoli zamieniający się w litość. Nie powiedział nic. Patrzył na mnie kilka chwil po czym wyszedł bez słowa. Od tak, po prostu. Potem był tylko trzask drzwi frontowych i cisza...
  Jeśli ktoś by zapytał "Jak stracić kilkuletniego przyjaciela od zaraz?" mógłbym udzielać porad. Tak oto zostałem sam...

     ________________________________

    I mamy czwarty rozdział. 😁

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz