Rozdział 55

1.1K 123 4
                                    

*Jasmine*
Gdy Bryan zacytował słowa Szekspira, wiedziałam iż czuje do mnie to samo co ja do niego. Wreszcie oboje wiedzieliśmy na czym stoimy. Widocznie dobrze się stało, że niechcący palnęłam te słowa ponieważ niewiadomo kiedy i czy w ogóle któreś z nas sobie by o tym powiedziało. Trzymając się za ręce oglądaliśmy gwiazdy popijając co jakiś czas whisky. Nie musiałam długo czekać aby poczuć szum w głowie bo wcześniej nigdy nie piłam nawet piwa a co mówiąc o whisky. Śmiejąc się sama nie wiedząc z czego spojrzałam na Bryana a chłopak również zaczął się śmiać, tak oto śmialiśmy się nie wiedząc z czego i to było piękne. Ten kto nie ma powodu do śmiechu a się śmieje, będzie szczęśliwy mimo wszystko co w życiu go spotkało. Chociażby widmo jutra nas przygniatało, choćbyśmy nocą ukrywali się płacząc pod kołdrą a za dnia uśmiechali się do innych to prawdziwe szczęście minie nas machając nam dłonią prosto przed twarzą a my? My go nie zauważymy przesłonięci cieniem cierpienia. Nie ujrzymy szczęścia jeśli nie będziemy cieszyć się choćby z najprostszych rzeczy jakim jest codzienny wschód lub zachód słońca. Niestety wielu z nas wstaje i nawet tego nie zauważa a wiesz dlaczego? Bo dzieje się to codziennie. A to co mamy na co dzień jest nie doceniane. Wyobraź sobie teraz, że ktoś zabiera cię do zamku całego ze złota i mówi ci, że od dziś tu mieszkasz. Co robisz? Jak reagujesz? Zapewne jesteś szczęśliwy no bo w końcu to złoty zamek tak? Jesteś radosny, chwalisz się że mieszkasz w zamku całym ze złota. Mijają dni, tygodnie, miesiące. Jak teraz się czujesz? Czy jesteś radosny tak jak początkowo? Odpowiedź zapewne brzmi "nie", prawda? Stało się tak, jak postępujemy ze słońcem; przestaliśmy doceniać to, co mamy bo stało się to codziennością. Po czasie, gdy zabiorą nam zamek wtedy dopiero docenimy cośmy mieli. Czy nie tak byłoby ze słońcem gdyby przestało świecić?
   Z moich rozmyślań wyrwał mnie Bryan, który powiedział, że jestem pijana i nie powinnam teraz prowadzić wózka. Spoglądając na niego odpowiedziałam bełkocząc;
-Nie...nie oddam prawa jazdy.
Usłyszałam śmiech chłopaka.
-Ale pojazd musi pani opuścić, przykro mi ale muszę go skonfiskować. - powiedział rozbawiony. Splatając dłonie na piersi powiedziałam oburzona;
-Nie zgadzam się. To mój pojazd, między nami jest więź, nie możesz mi go odebrać, zobacz on mnie tak lubi. - mówiąc to głaskałam koło wózka patrząc na chłopaka, który płakał ze śmiechu. Siadając prosto na wózku, zmarszczyłam brwi pytając zdziwiona;
-Nie wierzysz mi?
Bryan uspokajając się trochę zdołał mi odpowiedzieć dopiero po chwili. Ocierając łzy wziął wdech powietrza i powiedział;
-Wierzę, wierzę ale niestety konfiskuję ci pojazd z powodu upojenia alkoholowego, przykro mi. Chodź, pomału przenieś się na mój wózek, w porządku?
Spojrzałam na niego nierozumiejąc do końca co ma na myśli.
-Jak to przenieść się na twój wózek? Mam usiąść ci na kolanach? - zapytałam niedowierzając. Modliłam się by nie miał tego na myśli ale niestety miał dokładnie to na myśli.
-Nie zgadzam się. - powiedziałam stanowczo.
Bryan spojrzał na mnie zdziwiony moją reakcją.
-Dlaczego? - zapytał.
-Ledwo się pogodziliśmy a ty oczekujesz, że z trzymania się za ręce usiądę ci na kolanach? Niestety złą dziewczyną sobie wybrałeś jeśli tak myślałeś. - powiedziałam mając zamiar jechać do domu. Niestety KTOŚ czyli Bryan musiał pociągnąć mój wózek za rączkę czym spowodował, że wjechałam w jego wózek.
-Tym razem ja wjechałam w twój wózek a nie na odwrót, pamiętasz? - zapytałam ny sprawdzić czy pamięta jeszcze jak zupełnie niedawno to wjeżdżał w mój wózek ponieważ nie umiał onsługiwać się wózkiem. Po jego uśmiechu poznałam iż pamięta.
-Jesteś moją dziewczyną? - zapytał zdziwiony.
Na jego wypowiedź uniosłam w górę dłonie w geście poddania.
-Naprawdę tylko to usłyszałeś? - zapytałam załamana.
-Nie, ale... - zaczął lecz mu przerwałam.
-Na mnie już czas.
Niestety nawet nie ruszyłam z miejsca bo KTOŚ musiał mi w tym przeszkodzić. Obróciłam się w jego kierunku z zamiarem zapytania czego ode mnie jeszcze chce ale on złapał mnie za dłoń czym spowodował, że znalazłam się na jego kolanach a nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Odchrząknęłam znacząco i odsuwając się szukałam miejsca gdzie mogłabym ulokować mój wzrok byleby tylko nie patrzeć na Bryana. Cała ta sytuacja była dla mnie krępująca. Chłopak złapał mnie za twarz i powiedział;
-Hej, nie zrobię ci krzywdy, wiesz o tym prawda?
-Wiem, po prostu...- tym razem przerwał mi Bryan głaszcząc mnie po policzku.
-To jest dla ciebie krempujące?
Pokiwałam głową na co chłopak przytulił mnie do siebie, chowając twarz w moich włosach. Nie wiem jak to zrobił ale poczułam się taka...ważna dla kogoś. Obejmując go szepnęłam;
-Dziękuję.
  Myślę, że nie trzeba było nic więcej mówić dlaczego milczeliśmy trwając w uścisku.

   _______________________________
 
    Takie romantyczne zupełnie nie podobne do mnie hah 😁 Ale trzeba burzyć mury by ujrzeć jakie piękno się za nimi ukrywa. Czyż nie na tym polega życie? By pokonywać coraz to nowsze bariery odkrywając to, co dotychczas było poza naszym zasięgiem? 😊🤗

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz