Rozdział 31

1.5K 131 18
                                    

Polecam piękną piosenkę. Tekst piosenki po polsku znajduje się pod rozdziałem.

*Bryan*
Zacząłem poruszać się w kierunku z którego jeszcze nie tak dawno uciekałem prawie że w popłochu. Mijając ludzi nie zwracałem uwagi na to jak i czy w ogóle na mnie patrzą. W tej chwili i w tym momencie miałem do zrobienia pewną rzecz i to było aktualnie dla mnie najważniejsze. Wprawiałem koła w ruch najszybciej jak umiałem i w taki oto sposób po kilku minutach znajdowałem się przed budynkiem Sióstr zakonnych. Podjeżdżając ku domofonowi nacisnąłem przycisk i oczekiwałem aż ktoś odezwie się po drugiej stronie. Czekałem cierpliwie ale gdy nikt się nie odzywał puściłem przycisk domofonu i patrząc po raz ostatni na budynek westchnąłem głośno i obracając się w kierunku drogi powrotnej, zacząłem poruszać kołami z myślą, że moje miejsce jest w moich czterech ścianach i nie powinienem ich opuszczać bo świat nie stoi przede mną otworem. Gdy tylko o tym pomyślałem przed moimi oczami pojawił się obraz chłopca, który wyrwaszy się z rąk matki, obrócił się w moją stronę i krzyknął "Czy jest tak naprawdę czy sobie to wmówiłeś bo tak jest łatwiej?" Do tej pory nie dałem rady odpowiedzieć sobie na te pytanie...do tej pory. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę co Andrew miał na myśli. Obróciłem się mimo tego, że byłem w połowie drogi do domu i mimo tego, że za mną szedł tabun ludzi. Skręciłem gwałtownie o 180° słysząc przekleństwa rzucane pod moim adresem. Nie dbałem o to i nie miałem zamiaru odpowiadać złem na zło więc jedyne co zrobiłem to ruszyłem z powrotem ku budynku Sióstr zakonnych i nieco zmęczony poruszaniem kół wózka, udało mi się unieść trzęsącą się od wysiłku dłoń w kierunku domofonu i liczyłem na cud, że tym razem ktoś odbierze. Na moje szczęście tak się stało.
-Słucham? - powiedziała jedna z Sióstr.
-To ja Bryan. Kolega Jas...- nie dane mi było skończyć ponieważ otworzono mi bramkę i osoba po drugiej stronie wyłączyła domofon. Dziwne - pomyślałem. Ruszyłem ku drzwiom frontowym i wjeżdżając do środka usłyszałem krzyki z jednego z pokoi. Niezwłocznie ruszyłem w poszukiwaniu owej krzyczącej osoby. Prowadzony dźwiękiem znalazłem się przy białych drewnianych drzwiach. Chwytając za klamkę wjechałem do wnętrza pomieszczenia i ujrzałem tam krzyczącą wniebogłosy Jasmine a obok niej jakiegoś mężczyznę, który potrząsał nią za ramiona. Nagle za sobą ujrzałem Siostrę więc zapytałem
-Dlaczego Siostra jej nie pomoże?
Siostra zakonna posłała mi smutne spojrzenie i szepnęła
-Nie można pomóc komuś kto ma styczność z powodem swojego bólu na co dzień, chłopcze.
Nie uszło mojej uwadze to, że gdy to mówiła jej wzrok spoczywał na owym mężczyźnie, który potrząsał brunetką jak jakąś marionetką. Nie mogąc na to dłużej patrzeć podjechałem ku dziewczynie i łapiąc się drążka przymocowanego do ściany usiadłem na łóżku naprzeciw owego mężczyzny, który patrzył na mnie morderczym wzrokiem. Wyciągnąłem dłonie ku Jasmine na co nieznajomy cofnął swoje i wciąż świdrował mnie wzrokiem. Mimo tego iż go nie znałem to wiedziałem, że nie należy do miłych ludzi.
Położyłem swoje dłonie na ramionach brunetki i lekko ją potrząsnąłem nie tak gwałtownie jak uprzednio owy mężczyzna, który postanowił się odezwać
-Kim jesteś chłopcze?
Usłyszałem w jego głosie gniew co spowodowało to, że się do niego nie odezwałem. Nie lubiłem reagować gniewem na gniew dlatego wolałem milczeć aniżeli dolewać oliwy do ognia. Spoglądając na brunetkę zauważyłem, że patrzy się na mnie. Posłałem w jej stronę uśmiech co odwzajemniła i przytuliła się do mnie zarzucając dłonie na szyję. Poczułem jak moja koszula na ramieniu robi się wilgotna więc zrozumiałem, że brunetka płakała. Potwierdziło to później trzęsienie się jej ramion spowodowane płaczem. Głaskałem ją uspokajająco po plecach. Nagle Jas odsunęła się ode mnie i patrząc mi prosto w oczy chciała coś powiedzieć ale zauważyła owego mężczyznę, który siedział na łóżku odkąd tutaj przyszedłem.
-Co ty tutaj robisz? Skąd wiesz, że tu jestem? Jak mnie tu znalazłeś? - zadawała nerwowo pytanie po pytaniu patrząc ze łzami w oczach na wciąż nieznanego mi mężczyznę. Jasmine schowała się za moimi plecami szepcząc mi do ucha:
-Proszę zabierz go ode mnie, proszę.
Mówiąc to wyczułem jak nerwowo wbija mi paznokcie w ramiona zapewne zupełnie tego nieświadoma. W jej głosie był strach, który był namacalny. Spojrzałem na mężczyznę i powiedziałem spokojnie
-Niech pan opuści ten budynek, proszę. Straszy pan Jasmine.
Zauważyłem jak na moje słowa mężczyzna wpierw robi zagniewaną minę a po chwili zaczyna się śmiać. Nie rozumiałem dlaczego tak reaguje.
-Nie wyjdę stąd bez córki. - powiedział spoglądając mi wściekle w oczy. Spiąłem się na jego słowa co wyczuła zapewne Jas ponieważ zaczęła uspokajająco głaskać moje ramię. Czyli ten mężczyzna jest ojcem Jasmine... Nie miałem zamiaru odpuścić. Nie pozwolę zabrać Jas komuś niezrównoważonemu psychicznie.
-Nie pozwolę aby Jasmine z panem gdziekolwiek poszła. - powiedziałem spokojny choć wewnątrz odgrywałem bitwę z samym sobą aby go nie uderzyć.
Ojciec Jas wstał z łóżka i nachylając się nade mną powiedział przez zęby
-Jeszcze się policzymy chłopcze. A ty Jasmine...
Nie dałem mu dokończyć ponieważ nie pozwolę grozić Jas przynajmniej wtedy gdy jest ze mną i mogę temu zapobiec. Tak więc uciszyłem mężczyznę uderzając go w twarz zadziwiająco mocno ponieważ upadł na podłogę po czym podniósł się i wychodząc krzyknął wściekły
-Zapłacisz za to!
Nie przejmując się jego słowami, obróciłem się w kierunku Jas i przytuliłem ją do siebie szepcząc do jej ucha uspokajające słowa.
-Dziękuję. - szepnęła cichutko.
To mi wystarczyło by wiedzieć, że dla niej zrobię wszystko. Jas była pierwszą osobą, która kiedykolwiek mi za coś podziękowała...

♡●●●●●●●●●●●●●●●●●●●♡

Mam nadzieję że rozdział się podobał. Tekst piosenki i jej tytuł pod spodem

Wszystko było już przewidziane
od kiedy ty, tańcząc
pocałowałaś mnie ukradkiem
podczas gdy on nie patrzył
opowiadał przyjaciołom
o rzeczach, które umiesz mówić
o rzeczach, które umiesz robić
w miłosnych chwilach
podczas gdy ściskałem cię mocno
a ty mówiłaś mi cicho "ja go nie kocham, ja go nie kocham"

Wszystko było już przewidziane
aż do momentu, że wiedziałem
że dzisiaj mi powiesz
te rzeczy, które mi mówisz
że nie jesteśmy już szczęśliwi
że jestem bardzo dobry
że tobie potrzeba mężczyzny
który umiałby cię zadowolić
że nie wystarcza ci tylko dawanie
ale chciałabyś także mieć w miłości
ale której miłości

Wszystko było już przewidziane
także mężczyzna, którego wybrałaś
i uśmiech, którym go darzysz
podczas gdy cię zabiera
przewidziałem
że zostanę sam w moim domu
rzucę się na łóżko
przytulę twoją poduszkę
nie umiałem przewidzieć
jedynie tego, że teraz
będę chciał umrzeć

Andrea Bocelli - Era già tutto previsto

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz