Rozdział 68

889 110 46
                                    

*Bryan*
Czując się jakbym spadł z conajmniej dziesiątego piętra, otworzyłem pomału oczy i uderzyło mnie jaskrawe słońce. Rolety nie były zasłonięte. Spoglądając na zegarek zobaczyłem, że jest południe. Obok zegarka wisiał kalendarz ale to nie on mnie zszokował ale data, którą pokazywał. Był drugi marca a operacja przecież była robiona ponad tydzień temu. Co się ze mną działo przez ten czas? Nie wiedziałem. Nagle maszyna pod którą byłem podpięty zaczęła głośno piszczeć. Z powodu bólu całego ciała i głowy, odczepiłem rurkę, która była podczepiona od tej maszyny do mojego ciała czym spowodowałem jeszcze głośniejszy pisk. Nagle stado pielęgniarek wtargnęło do mnie na salę jakby się paliło. Widząc mnie, stanęli jak wryci. Nagle z tego tłumu wyszedł bodajże lekarz i biorąc tabliczkę która była przyczepiona do łóżka, zaczął ją czytać po czym odkładając ją na miejsce, podszedł do mnie i świecąc mi latarką po oczach mruknął zdziwiony. Podszedł do moich nóg o jedną z nich ukłuł igłą na co poderwałem nogi jakby się paliło. Zszokowany spojrzałem na nogi i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że mam władzę w nogach. Spoglądając na lekarza nie mniej zszokowany co on sam, zapytałem:
-Którego dzisiaj mamy?
Nie byłem pewny czy ufać kalendarzowi dlatego wolałem zapytać.
-Drugiego marca 2017 roku, chłopcze - powiedział.
Złapałem się za głowę. Jak to możliwe? Jak to możliwe, że straciłem rok życia? Jak to możliwe, że idąc na operację nie wybudziłem się ponad rok czasu? Patrząc bezradnie na lekarza widziałem, że on także tego nie rozumie...

    ______________________________

   Taki zwrot akcji 🤗😁

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz