Rozdział 71

969 113 9
                                    

*Bryan*
Wiążąc z powrotem listy, ruszyłem przed siebie niosąc je w jednej ręce. Szukałem domu z którego wyszła owa kobieta. Co prawda było już ciemno i uliczne latarnie rzucały swoje światło oświetlając chodniki to mimo wszystko postanowiłem zadać jej kilka pytań. Rozglądając się na boki ujrzałem w pewnej chwili dom, którego szukałem. Wchodząc na posesję zapukałem do drzwi ponieważ nie ujrzałem dzwonka i czekałem. Usłyszałem jak po drugiej stronie drzwi ktoś biegnie i po chwili je otwiera. Zobaczyłem tę kobietę i posyłając jej uśmiech już chciałem powiedzieć, czy mógłbym zadać jej kilka pytań, gdy ona mnie uprzedziła.
-Listy nie wystarczyły? - zapytała ze łzami w oczach. Widziałem, że ta sytuacja jest dla niej ciężka. Jej cierpienie było tak ogromne, że bolało także mnie. Podszedłem do niej i obejmując ją, szepnąłem prosząc;
-Nie płacz bo to nie twoja wina.
Kobieta zaśmiała się smutno.
-Kiedyś powiedziałam do ciebie podobne zdanie. "Nie przepraszaj za nie swoje grzechy"
Odsuwając się ode mnie, powiedziała bym poszedł za nią do kuchni. Siadając na krześle patrzyłem jak siada naprzeciw mnie.
-Zmieniłeś się. - szepnęła nagle.
Nie zrozumiałem tego co miała na myśli więc milczałem.
-W sensie wyglądu. - dodała - Wydoroślałeś.
Nie wiedziałem jak mam z nią rozmawiać. Ona mnie znała. Ja jej nie.
-Przyszedłeś tu w jakimś celu jak sądzę? - zapytała widząc, że nie wiem co mam mówić gdy wspomina przeszłość.
-Tak. - powiedziałem.
-Pytaj. - powiedziała krótko, patrząc wyczekująco.
-Te listy...to prawda?
Zauważyłem jak dziewczyna na moje pytanie uciekła wzrokiem i zasłoniła twarz włosami.
-Przepraszam. Nie chcę cię ranić. - powiedziałem na co ponownie na mnie spojrzała.
-Wielu z nas krzywdzi kogoś chcąc tego czy nie. Czasami trzeba dużo wycierpieć by wyjść na prostą. Tak, te listy to sama prawda. Tak, jeździłam kiedyś na wózku. Tak, we własnym domu doznawałam takich krzywd jakich wielu ludziom przez myśl by nie przeszło. Masz jakieś inne pytania?
Widziałem, że chce zmienić temat więc zapytałem o dwie sprawy, które mnie interesowały.
-Przepraszam, że pytam ale...jak masz na imię? Ostatnią rzeczą jaka mnie interesuje to...jak znowu chodzisz?
Wiem, że raniłem ją z każdym moim pytaniem. Wiem, że wiele wycierpiała. Pisała mi wszystko w tych listach. Mimo wszystko chciałem mieć za sobą te wielkie niewiadome.
-Mam na imię Jasmine. Mówiłeś na mnie Jas - uśmiechnęła się - Rzadko zwracałeś się do mnie pełnym imieniem, prawie nigdy. Co do twojego drugiego pytania, zapytaj siebie jak ty chodzisz to uzyskasz odpowiedź. Przepraszam, ale muszę położyć córkę spać.
  Wstając z krzesła zrozumiałem, że limit moich pytań minął. Mimo to nim zamknęła mi drzwi przed nosem, zapytałem;
-Dlaczego poszłaś na operację skoro znałaś jakie są tego powikłania? Skoro wiedziałaś, że mogłaś skończyć jak ja?
  Jasmine spojrzała na mnie i powiedziała coś, co utrwaliło mnie w przekonaniu, że ona kochała mnie naprawdę.
-Chciałam być z tobą mimo wszystko...
  Potem był tylko trzask drzwi i cisza...

    ________________________________

   Nie wiem czy dzisiaj jeszcze coś napiszę. Na razie idę na urlop. 😂😁

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz