Rozdział 11

2.7K 230 92
                                    

*Bryan*
Rozmawiając z dziewczyną czułem się tak jak dawniej. Jasmine patrzyła mi prosto w oczy a nie na wózek czy w ziemię tak jak robiła to moja matka, która weszła do pomieszczenia przez co mój cały dotychczasowy dobry humor znikł jak za dotknięciemmagicznej różdżki. Spojrzałem po raz ostatni w kierunku dziewczyny i ledwo zauważalnie kiwnąłem głową czego chyba nie zauważyła bo nie odwzajemniła się tym samym. Widziałem na twarzy matki uśmiech. Nigdy nie miałem z matką dobrych relacji, uważałem ją za materialistkę która była z moim-nie żyjącym od dwóch lat- tatą tylko dla pieniędzy. Jak się okazało po pogrzebie, miałem rację. Szkoda że tato nie chciał przyjąć tego do świadomości. Rozmawiałem z nim o tym wiele razy ale za każdym razem kończyło się tak, że to ja wychodziłem na tym najgorzej. Mądry człowiek kiedyś rzekł "Gdy posłaniec przynosi ci wieść o problemie jednego z twoich bliskich, oni szybciej zastrzelą posłańca aniżeli dopuszczą do siebie myśl, że to może być prawda."
Mój tato wolał żyć w przekonaniu, że nasza rodzina jest normalna. Ja od dawna wiedziałem, że normalność nie istnieje. Każdy z nas ma inną hierarchię normalności. Dlatego nie rozmawiałem z matką od mojego wypadku bo opiekowała się mną tylko z jednego powodu; pieniędzy. Liczyła, że oddam jej swoją część spadku po ojcu, który przepisał mi jego większą część. Nie wymyśliłem sobie tego, słyszałem jak rozmawiała z prawnikiem czy ma jakieś prawa na których może mi go odebrać; nie miała żadnych praw. Myśląc, że nic nie wiem chce wkupić się w moje łaski udając troskliwą matkę. Tyle że ja nie jestem głupi. Matka, która przyprowadziła kierowcę by pchał mój wózek, patrzyła na mnie uważnie jednocześnie pisząc z kimś na telefonie. Zauważyłem już wcześniej że robi to często i miałem pewne przypuszczenia ale nie miałem żadnych podstaw by sądzić iż to co myślę jest prawdą. Kierowca wyprowadził mnie z budynku i po raz pierwszy od bardzo dawna poczułem jak to jest gdy krople deszczu spadają ci na twarz. To było takie...znajome co dalekie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że może mi tego brakować. Kierowca zaczął pchać mnie mocniej tak, że on biegł a ja jechałem szybciej. Uniosłem dłoń ku górze dając mu tym samym do zrozumienia by zaprzestał swoich poczynań co zrozumiał. Nakazałem mu by wsiadł do samochodu bo przeze mnie przecież nie będzie moknął na deszczu. Matka siedziała w samochodzie jako pierwsza. I w tej chwili pojąłem coś, co dla większości nie pojęte; najbardziej tęsknimy za tym, co znane. Tak było w moim przypadku. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że tęsknimy za czymś dopóki to nas nie dopadnie. Ja nieświadomie tęskniłem za deszczem bo wiązały się z nim wspomnienia...

    ________________________________

    Taki rozdzialnik pisany w urywanych wolnych chwilach 😁

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz