Rozdział 27

1.7K 157 19
                                    

*Jasmine*
-Nie żałuję, że jeżdżę na wózku wiesz dlaczego? - zapytałam spoglądając na chłopaka, który był zszokowany moją odpowiedzią. Rozpoznałam to po jego minie. Wiem, że może tego nie pojąć bo dla niego to za wcześnie ale z czasem zrozumie. Zrozumie, że posiadanie zdolności chodzenia to nie sens życia ale początek zrozumienia czegoś co dla innych nie pojęte. Widząc, że chłopak jest ciekaw mojej odpowiedzi mówiłam dalej.
-Nie żałuję, że nie mam zdolności poruszania się bo dzięki temu iż jeżdżę na wózku nauczyłam się tego, że posiadanie czegokolwiek czy kogokolwiek to iluzja, wiesz? Nie można przyzwyczaić się do posiadania koleżanki czy dajmy na to poruszania się o własnych nogach dlatego, że nic nie jest nam obiecane ani dane na wieczność. Musimy liczyć się z tym, że wszystko ma swój początek a więc musi mieć koniec. Nie dano nam zegarka do dłoni ze wskazówkami poruszającymi się do tyłu z wyliczeniem co do sekundy trwania czegokolwiek lub kogokolwiek. I to jest piękne, wiesz? Nie narzucono nam konkretnej godziny więc nie wiemy czy mamy się śpieszyć czy nie, dzięki czemu nie skaczemy obok kogoś wiedząc, że to ostatnie minuty jego czasu z nami. Jak by to wyglądało gdybyśmy wiedzieli, że jutro odejdzie od nas ojciec lub umrze matka a oni by o tym nie wiedzieli? Chodzilibyśmy za tą osobą krok w krok ze łzami w oczach? Tak by to zapewne wyglądało. Czy chcielibyśmy to wiedzieć? Wątpię choć panuje przekonanie, że lepiej znać bolesną prawdę aniżeli pocieszające kłamstwo. Ja uznałabym tę sprawę za wyjątek; wolałabym żyć w kłamstwie i spędzić z daną osobą jej ostatnie dni tak, jak spędzałam z nią czas na codzień niż robić zamieszanie w jej ostatnich chwilach.
Nie mając zegarka w dłoni żyjemy tak, jak żyjemy i tylko my odpowiadamy za nasze czyny i słowa oraz wspomnienia jakie w przyszłości nam zostaną. Może i jeżdżę na tym wózku ale wiem, kto mnie prawdziwie kocha a kto tylko udawał, wiesz? Może mam dom rodzinny ale w nim patrzą na mnie jak tak, jak wyglądają zawiedzeni rodzice po wywiadówce. Tyle że moi rodzice patrzą na mnie tak ze względu na wózek. Miałam być ich jedynym dzieckiem wzorowanym na gwiazdę Hollywood. Niestety zawiodłam ich oczekiwania. Ale wiesz co. Nie jest mi z tego powodu przykro. -zauważyłam niezrozumienie na twarzy chłopaka więc dopowiedziałam - Dlatego, że to były ICH wymagania a nie moje wobec siebie samej. Oni oczekiwali ode mnie tego, czego sami w młodości nie zrobili i chcieli bym zrobiła to ja, nie pytając mnie czy w ogóle tego chcę. W domu u Sióstr zakonnych czuję się jak w prawdziwym domu, wiesz? Patrzą na mnie jak na córkę a dzieci jak na starszą siostrę. Nie widzą wózka...widzą mnie. Mnie, rozumiesz? Jako człowieka a nie dziewczynę poszkodowaną przez los...- powiedziałam załamującym się głosem. Poczułam dłoń Brya na swoim ramieniu na co się uśmiechnęłam i zapytałam;
-Nie bądź zły na los za to co ci dał bo może on chce ci coś pokazać tak jak pokazał to mnie.
Brunet spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział patrząc mi wprost w oczy:
-Już pokazał...
   Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam co tak naprawdę Bryan miał na myśli...

     ●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

     Mam nadzieję że się podobało 😙😁

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz