Rozdział 40

1.2K 133 5
                                    

*Bryan*
Obudziłem się z cholernie mocnym bólem głowy i już miałem zamiar narzekać po co w ogóle piłem ale dotarło do mnie co się wczoraj działo. Obraz obściskującej się Jas z tym facetem, stanął mi przed oczami i za nic nie chciał zniknąć. Wiecie co najchętniej bym teraz zrobił? Znów pojechał po butelkę albo od razu po dwie butelki whisky. Zapewne byłbym już w drodze do sklepu gdyby nie dwie rzeczy a mianowicie ktoś zabrał mój wózek tym samym uniemożliwiając mi swobodne poruszanie się. Powoli podnosząc się do pozycji siedzącej krzyknąłem by ktoś mi oddał wózek co niezbyt było dobrym pomysłem bo spowodowało to silny ból głowy. Przynajmniej zwróciłem na siebie uwagę i już niebawem do pokoju wbiegła jedna z pomocy domowych, która nawiasem mówiąc patrzyła na mnie karcącym wzrokiem ale przyniosła leki i wodę, które mi podała. Wypiłem lekarstwa po czym zapytałem
-Gdzie jest mój wózek?
Zdawałem sobie sprawę z tego iż mój język się pląta przez co mówiłem bełkotliwie ale na szczęście kobieta mnie zrozumiała. Patrząc na nią zauważyłem jak na jej twarzy pojawia się uśmiech choć chciała go ukryć.
-Nic nie pamiętasz prawda chłopcze?
Uniosłem palec w górę po czym powiedziałem powoli:
-Pamiętam powód do picia i nic poza tym.
Za moją wypowiedź dostałem smutny uśmiech i współczujące spojrzenie. Kobieta pokręciła tylko głową i wyszła z pokoju. Myślałem, że po prostu wyszła ale ona po chwili wróciła z wózkiem. Pomogła mi na niego usiąść wśród moich narzekań na ból głowy. Siedząc na dwukołowcu ruszyłem przed siebie po drodze biorąc kurtkę po czym wyjechałem z domu. Po niecałych piętnastu minutach stałem u progu drzwi sklepu monopolowego i nie zastanawiając się wjechałem do niego od razu mówiąc
-Dwie whisky.
Sprzedawca spojrzał na mnie po czym podając mi butelki alkoholu, zapytał
-Czy warto?
Podniosłem swój jakże w tej chwili zdziwiony wzrok i odpowiedziałem mu słowami, które są pewną metaforą a zasłyszałem je kiedyś u mego ojca.
-Czasem człowiek jest jak owca; gubi się w stadzie i nie wie jak je odnaleźć.
Chcąc już wziąć whisky, mężczyzna złapał mnie za dłoń i szepnął z uśmiechem po czym poszedł na zaplecze:
-Nie podążaj za tłumem. Spraw aby to tłum podążał za tobą.
   Nigdy nikt wcześniej nie powiedział mi takich słów. Takich słów, które sprawiają, że twoje dotychczasowe plany diabli biorą. Nie wziąłem alkoholu tak jak sprzedawca pieniędzy ode mnie. Zapewne wiedział, że go nie wezmę. Wyjeżdżając ze sklepu ruszyłem do domu z szumiącymi słowami mężczyzny w głowie...

   ______________________________

    Wróciłam 😁 Nie było mnie z powodu nawału nauki i podupadku na zdrowiu. Jeszcze nie wyzdrowiałam ale postaram się pisać. 😙

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz