Rozdział 28

1.6K 149 21
                                    

*Bryan*
-Już pokazał. - powiedziałem patrząc na dziewczynę, której mina wyrażała niezrozumienie. Może to i lepiej, że nie pojęła mojej myśli? Spojrzałem na brunetkę posyłając ku niej uśmiech, który mam nadzieję wyglądał na prawdziwy choć taki nie był. Są różne rodzaje uśmiechów, których używamy zależnie od sytuacji w jakiej się znajdujemy. Uśmiech jako zasłona dla naszego wewnętrznego bólu by nikt go nie ujrzał i nie pytał "co się stało" bo jedyne co byśmy usłyszeli to "tak mi przykro." Słowa które nic nie zmienią. Uśmiech prawdziwy to rzadkość...niby coś łatwego ale to tylko pozory. Nikt z nas nie jest pewny czy dany uśmiech, który otrzymaliśmy jest prawdziwy czy wymuszony. Odetchnąłem głośno i szepnąłem
-Przepraszam.
Po czym zacząłem kierować się w stronę drzwi frontowych nie oglądając się za siebie. Po chwili znajdując się na zewnątrz zdałem sobie sprawę, że zachowuję się dziecinnie; uciekam sam od siebie a raczej od swoich uczuć. Nie możesz sobie na to pozwolić! - krzyczała moja podświadomość. Ciesz się życiem! - krzyczało serce. Jadąc przed siebie mijałem ludzi, którzy patrzyli na mnie z odrazą, litością lub uciekali wzrokiem. Sam nie wiedziałem co gorsze. Czułem jak z mojego wewnętrznego bólu powstają łzy, które zaczęły kolejno spływać mi po policzkach. Nagle znikąd przede mną pojawił się chłopczyk więc mocno zachamowałem by w niego nie wjechać.
-Co ty wyrabiasz? - zapytałem lekko zły patrząc na chłopca, który patrzył mi prosto w oczy nic się nie odzywając. Zauważyłem jak jakaś młoda para biegnie w naszym kierunku patrząc na dziecko stojące przede mną. Chłopiec widząc iż mój wzrok jest ponad nim odwrócił się za siebie i widząc zapewne swoich rodziców, podszedł do mnie i...przytulił się do mnie. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nikt mnie nie przytulał od wypadku i nie wiedziałem jak mam zareagować. Chłopiec odsunął się ode mnie i zapytał;
-Nie umiesz się przytulać?
Pokręciłem przecząco głową na co dziecko spojrzało na mnie i myśląc nad czymś po chwili odpowiedział
-Musisz się tego nauczyć, wiesz? To bardzo ważne mieć do kogo się przytulić bo wtedy czuje się szczęście. Nauczyć cię?
Pokręciłem przecząco głową bo wiedziałem, że to bez sensu.
-To nic nie da. Niektóre rzeczy są zbyt trudne by rozwiązać je przytuleniem, wiesz mały? - powiedziałem.
Zauważyłem jak chłopiec przetwarza moje słowa i myśli zapewne nad odpowiedzią. Na moje szczęście przyszli jego rodzice, którzy nawet nie spojrzeli mi w oczy tylko na wózek. Powoli się do tego przyzwyczajam ale to wciąż boli, że ludzie wpierw widzą wózek aniżeli człowieka.
-Przepraszamy za Andrew. - powiedziała matka chłopca jednocześnie biorąc dziecko za dłoń i odciągając go jak najdalej i najszybciej ode mnie jakby się paliło. Wiedziałem, że moja osoba wprawiała rodziców Andrew w zakłopotanie. Schyliłem głowę ku dołowi czując się jeszcze gorzej niż przed wyjściem z budynku Sióstr zakonnych. Dlatego nie powinienem wychodzić z moich czterech ścian...
Patrząc na oddalające się postacie rodziców i Andrew zauważyłem jak chłopiec wyrywając się matce zatrzymał się i krzyknął w moim kierunku;
-Czy jest tak naprawdę czy sobie to wmówiłeś bo tak jest łatwiej?
   Tak oto dostałem zagadkę na cały dzień od około ośmioletniego chłopca...

      ____________________________

     Długi weekend dużo nextów 😁 Szykujcie się na maraton hihi 😂
  Pozdrowionka dla wszystkich których zasypał śnieg 😙

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz