Rozdział 26

1.7K 148 44
                                        

*Bryan*
Odpowiadałem cierpliwie na wszystkie pytania dzieci ale gdy jedno z nich zapytało mnie o to, co spowodowało, że jeżdżę na wózku to...to było jakby ktoś zerwał szwy ze świeżej rany. Starasz się nie myśleć o bólu ale nagle pojawia się ktoś, kto niszczy twój plan. Pochyliłem smutny głowę ku dołowi modląc się o pomoc, jakąkolwiek. Siedząc skulony i zamknięty w sobie usłyszałem jak Jas mówi coś do dzieci. Cokolwiek to było, dzieci odjechały. Byłem jej wdzięczny za to, cokolwiek im powiedziała ale uratowała mnie przed wścibskimi spojrzeniami dzieci spowodowane moim zakłopotaniem.
Spoglądając niepewnie na Jasmine zauważyłem, że patrzy na mnie ze smutnym uśmiechem po czym szepcze;
-Dzieci są bezpośrednie musisz im to wybaczyć ale wiesz czego powinniśmy się od nich uczyć? -pokręciłem przecząco głową nie wiedząc co ma na myśli - Powinniśmy się od nich uczyć akceptacji. Widzisz te dzieci? - zapytała robiąc zamaszysty gest tworząc koło w powietrzu w kierunku dzieci.
-Widzę. - powiedziałem cicho.
-To powiedz mi teraz czy gdy na ciebie patrzyły ujrzałeś w ich spojrzeniu litość, odrazę lub zdenerwowanie czy uciekanie wzrokiem? - spytała spokojnym głosem patrząc to na dzieci to na mnie. Nie musiałem namyślać się długo ponieważ znałem odpowiedź na jej pytanie.
-Nie, nie zauważyłem. Dlaczego te dzieci mnie rozumieją podczas gdy własna matka nie potrafi takiego mnie zaakceptować? Dlaczego tak jest? - zapytałem gorzko czując zawód wobec matki. Poczułem dłoń na swoim ramieniu, która głaskała mnie uspokajająco. Nie musiałem patrzeć kto to ponieważ wiedziałem, że to Jas. Zdawałem sobie sprawę, że jestem o krok od płaczu dlatego odwróciłem głowę w prawo by brunetka nie musiała widzieć mojej chwili słabości. Mimo to nie musiała widzieć mojej twarzy by wiedzieć w jakim stanie jestem ponieważ zdradzały mnie moje wstrząsane szlochem ramiona.
Kręciłem przecząco głową nie mogąc pojąć tego, że gdy ja chcę wyjść na prostą moja matka nie rozumie tego albo i nie chce rozumieć, że potrzebuję jej wsparcia. Mimo tego, że nie była uczciwa i nie jest to jest moją matką i chciałbym mieć od niej wsparcie, którego nigdy nie otrzymam. To jest moje jedyne marzenie, które nigdy się nie spełni...
Podniosłem swój zapłakany wzrok i szepnąłem
-Wiesz jak to jest, gdy pragniesz od ośmiu miesięcy wstać z tego cholernego dołka ale zawsze jest ktoś kto zepchnie cię z pierwszego schodka zwanego "walcz" ? Starałem się wielokrotnie wstać ale matka nie dając mi wsparcia spychała mnie z tego schodka. Nie wiem czy nawet zdaje sobie z tego sprawę...te koło wsparcia to tylko marna próba by uciszyć jej sumienie, które szepcze że nic nie robi by mi pomóc, wiesz? Tak naprawdę to nie chce bym poczuł się lepiej jej chodzi tylko o głupie papierki zwane pieniędzmi. Oddał bym wszystkie pieniądze za moje nogi...
-A ja nie. - powiedziała Jas.
Spojrzałem na nią zszokowany.
-Nie? - zapytałem mocno zdziwiony - Dlaczego?
   Jej odpowiedź dała mi dużo do myślenia...

    _____________________________
 
   Pierwszy rozdział z dwóch dzisiejszych 😙😁

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz