Rozdział 16

2K 187 23
                                        

*Bryan*
Budząc się podniosłem się do pozycji siedzącej dzięki poduszkom o które się oparłem plecami. Próbowałem sam wejść na wózek, który znajdował się dosłownie obok dlatego chwyciłem się za ramę łóżka jedną ręką a drugą za wózek i w taki oto sposób znalazłem się na wózku. Uśmiechnąłem się zwycięsko i pchając niezdarnie koła znalazłem się w łazience, gdzie dokonałem porannych czynności. Nie goliłem się od...sam nie wiem ile czasu jestem już kaleką. Dzisiaj chyba wybija ósmy miesiąc. Wyjeżdżając szybko z łazienki spojrzałem na kalendarz i miałem rację; 14 listopada. Data oznaczająca wybicie ośmiu miesięcy z tym czymś pode mną co ma udawać a raczej wykonywać poniekąd czynności niczym nogi. Pochyliłem głowę ku ziemi i jak co miesiąc tego dnia zadałem jedno pytanie ze złudną nadzieją licząc, że ktoś mi odpowie;
-Dlaczego musiałem wpaść pod auto i wylądować na tym czymś zwanym wózkiem? Dlaczego?
Jak zwykle odpowiedziała mi cisza. Odetchnąłem głęboko i podrapałem się po brodzie, która sięgała mi za pasek od spodni. Nie goliłem się bo nie widziałem w tym sensu. Szczerze? Nie widziałem go nigdzie i nie wiem czy jest sens nawet próbować je dojrzeć. W moim przypadku wszystko jest bez sensu. Nawet te całe dzisiejsze spotkanie z Jasmine jest bez sensu. Po co się na nie wystroiłem? Nie wiem skoro nie mam zamiaru na nie iść. Podjechałem w stronę okna z poczuciem, że moje życie jest bezcelowe i nie ma najzwyczajniej w świecie przyszłości. Mam osiemnaście lat, prawie dziewiętnaście poruszam się tylko i wyłącznie za pomocą wózka do którego będę przyszpilony do końca swojej egzystencji bo tego życiem nazwać nie można. Podnosząc wzrok ku krajobrazowi znajdującemu się za oknem ujrzałem przedziwną sytuację a mianowicie postać próbujacą żarliwie wyrwać się z dołka, który znajdował się w moim chodniku. Obserwowałem jak owa postać wpierw walczy a potem nagle przerywa i się poddaje. Obserwując tę całą sytuację stwierdzam, że gdy walczymy tak naprawdę mamy złudną nadzieję, że cokolwiek się zmieni podczas gdy nawet nie próbując nie mamy ani szansy na lepsze jutro ani cienia nadziei chociażby i złudnej. Obracając wózek w stronę kierunku drzwi pokoju, wprawiłem niezdarnie koła w ruch i zatrzymałem się przed schodami. Matka akurat nie zamknęła drzwi więc miałem farta ale był jeden mankament: nie zjadę wózkiem po schodach bo zrobię za dużo hałasu a po drugie pomyślą, że jestem chory psychicznie bo według nich bedę chciał popełnić drugą próbę samobójczą. Chwytając dłońmi za ramę od schodów wstałem z wózka i zacząłem "schodzić" po schodach. Moje nogi sunęły po schodach w taki sposób, że miałem je zgięte w kolanach a dłońmi przesuwałem po ramie. Po kilku minutach znajdowałem się na parterze. Leżąc na brzuchu na podłodze, opierałem się łokciami o podłogę i poruszałem się tak całą długość w stronę drzwi frontowych. Otworzyłem je ledwo dosięgając klamki i znajdując się na zewnątrz przejechałem wzrokiem czy owa postać jeszcze znajduje się na moim chodniku. Była i to w tym samym miejscu z pochyloną głową i zauważyłem, że śmiała się. Zacząłem poruszać się w kierunku chodnika, czując jak moja skóra na łokciach daje o sobie znać. Mimo bólu poruszałem się nadal ku przodowi. Co prawda zajęło mi to kolejne minuty i sporo bólu ale gdy dotarłem na miejsce ujrzałem dwie rzeczy. Pierwsza była taka, że owa postać to dziewczyna a druga to to, że ową dziewczyną była Jasmine. Usiadłem na chodniku tak, że znajdowałem się za nią i zapytałem
-Z czego się śmiejesz?
Zauważyłem jak brunetka lekko się wystraszyła a po chwili obróciła się tułowiem na tyle ile mogła w moim kierunku i poznając mnie zapytała wesoło
-Tak ci się śpieszyło na lekcje nauki jazdy, że zwiałeś z wózka i przyszedłeś nie zwracając uwagi na łokcie?
Na jej odpowiedź wybuchnąłem głośnym śmiechem ponieważ nigdy w życiu nie wpadło by mi to do głowy aby na tę sytuację spojrzeć w ten sposób. Jasmine niedługo później również zaczęła się śmiać.
  Nigdy nie spojrzałbym na tę sytuację z tej perspektywy z jakiej pokazała mi ją Jasmine. Ja po prostu chciałem pomóc w potrzebie. Od tej pory Jas pokazywała mi z jakiej perspektywy patrzeć na świat by dojrzeć szczęście.

      ■▪■▪■▪■▪■▪■▪■■▪■▪■▪■▪▪■▪■▪■▪■■▪▪■

       Mam nadzieję że się podoba. Czekam jak zawsze na wasze komentarze 😙☺

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz