Rozdział 6

2.9K 257 20
                                    

*Jasmine*
Jak co środę zaraz po szkole pojechałam do koła wsparcia i przejeżdżając kilka przecznic stałam u bram budynku koła wsparcia. Cała powierzchnia dookoła budynku to najkrócej i sensowniej mówiąc; to las. Zalesiona polana ale za to była tu cisza i spokój a na dodatek to co bardzo sobie cenię: świeże powietrze zaraz po deszczu. Wtedy czuć tutaj zapach drzew i roślin. Ruszyłam w kierunku bramy wciskając domofon. Czekałam zaledwie chwilę by usłyszeć głos jednej z pracownic ośrodka.
-Kto tam?
-Tu Jasmine, wolontariuszka. - powiedziałam nachylając się nad głośnikiem domofonu. Pracownica poznała mnie co prawda po głosie ponieważ bywałam tu codziennie ale takie były przepisy, musiała pytać kto przychodzi. Zawsze dodawałam, że jestem wolontariuszką co powodowało uniknięcia kolejnego pytania "Dlaczego tu przychodzisz?"
Tak więc zamiast kolejnego pytania usłyszałam zgrzyt zamka elektrycznego co oznaczało, że odblokowali bramkę. Podjeżdżając ku klamce popchnęłam bramkę i wjechałam na posesję. Kochałam to miejsce nie tylko ze względu na otaczający las ale również dlatego, że nikt mnie tu nie osądzał a przede wszystkim nie patrzył z litością ponieważ w tym miejscu wszyscy byliśmy sobie równi i każdy każdego rozumiał. Patrzyliśmy na siebie jak człowiek na człowieka a nie na wózek czy brak którejs kończyny. Nie było w tym miejscu żadnych barier technicznych co umożliwiało mi swobodne poruszanie się, tak więc bez żadnych przeszkód wjechałam do budynku i witając się z pracownicami pojechałam na salę główną, gdzie odbywają się spotkania. Zatrzymując się prawie że na środku sali spojrzałam na zegar, który powiedział mi, że za pół godziny odbędzie się spotkanie. Zastanawiające było to, że jeszcze nikogo nie było. Gdy tylko o tym pomyślałam dosłownie chwilę później na salę wjechał chłopak na wózku inwalidzkim. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy gdy tylko go ujrzałam to to, że wyglądał jakby chciał umrzeć. Wtedy zrozumiałam, że on tak jak inni nie widzą sensu życia skoro nie mogą chodzić. Ja żyję w przekonaniu, że wszystko zależy od nas. To my decydujemy jak postrzegamy siebie i to co nas spotkało. To my decydujemy jak dalej będziemy żyć. Niestety większość z nas wybiera opcję, że wszystko się skończyło i nie ma nic dalej. Oczywiście nasze życie zmienia się w takich sytuacjach diametralnie ale w każdej ciemności znajdzie się światło. Trzeba tylko je dostrzec...

       ______________________________

    Znalazłam chwilę między jazdą na cmentarze i powstał rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba 😙

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz