Rozdział 62

998 108 20
                                    

*Bryan*
Dziewczyna podjeżdżając w moim kierunku przytuliła mnie i szepnęła do mojego ucha;
-Park. Jutro. 18: 00 pod dębem.
Potem zniknęła jadąc w nieznanym mi kierunku. Nie wiem gdzie. Nie pojechałem za nią ani nie krzyknąłem by została tej nocy u mnie bo jest już późno. Nie zrobiłem nic a to było najgorsze co mogłem zrobić.  Rozglądając się dookoła patrzyłem jak Jace bierze swojego "ojca" i wsadza do auta by po chwili odjechać z piskiem opon. Kręcąc głową ruszyłem w stronę domu słysząc za plecami kroki matki, która mówiła coś niezrozumiałego pod nosem. Zamykając za sobą drzwi frontowe mieszkania, bez słowa ruszyłem do pokoju. Zamykając się w nim odetchnąłem głęboko. Nie wiem ile czasu minęło odkąd zamknąłem się w moich czterech ścianach ale zdecydowanie za krótko. Obracając się w kierunku drzwi ujrzałem matkę na co z powrotem zwróciłem wzrok w stronę okna i spoglądając w nie usłyszałem słowa matki;
-Będziesz chodził!
Na te słowa obróciłem się gwałtownie o mały włos się nie wywracając. Spoglądając na matkę zapytałem;
-Jak to będę chodził?
-Znalazłam specjalistę a raczej on mnie ale to nie ważne. Ważne jest to, że znów będziesz mógł biegać i ludzie nie będą kojarzyć z synem kaleką. Także szykuj się na operację za dwa tygodnie. To będzie...drugiego marca.
To mówiąc opuściła pokój, zostawiając mnie zupełnie zszokowanego. Powiedziała mi dobrą wiadomość: odzyskam władzę w nogach choć lekarze twierdzili, że jest to niemożliwe. Czyżby Najwyższy dał mi drugą szansę? Skoro tak, to czemu ja nie czułem radości?

  _____________________________

     Bum! Spodziewaliście się takiego zwrotu akcji? Mam nadzieję że się podobało. W każdym bądź razie czekam na wasze opinie/ zarzuty. Każde miłe słowo to motywacja.
Każdy zarzut to nauka i pokora 😊

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz