Rozdział 81

883 111 9
                                    

*Bryan*
Budząc się następnego dnia z bólem głowy, zdałem sobie sprawę że zasnąłem z powodu szlochu. Podnosząc się powoli przypomniałem sobie, że dzisiaj mam spotkać się z nieznaną mi kobietą w parku o...osiemnastej? Chyba tak. Spoglądając na list, który leżał obok mnie upewniłem się czy mam rację i owszem miałem tam się stawić o osiemnastej. Szukając telefonu by zobaczyć, która godzina przeszukałem spodnie ale go tam nie było. Rezygnując z telefonu spojrzałem na zegar ścienny i nie mogłem uwierzyć. Było wpół do szóstej wieczorem. Jak...jak tyle mogłem spać? Wstając szybko co nie było dobrym pomysłem bo głowa dała o sobie znać. Rezygnując z łazienki, poszedłem w kierunku kuchni i biorąc dwie tabletki od bólu głowy, popiłem je wodą i dopiero teraz ruszyłem ku łazience. Stając naprzeciw umywalki doznałem po raz kolejny szoku; wyglądałem jakbym nie wychodził z pubu od conajmniej tygodnia. Sińce pod oczami wielkości połowy piłki ping-pongowej, przekrwione białka a cera blada jak twarz lalki porcelanowej. Odkręcając kran pochyliłem się nad umywalką i nabierając wody w dłonie obmyłem twarz ale to było za mało. Wsadziłem głowę pod kran mocząc całą głowę i dopiero to mnie orzeźwiło. Zakręcając kran wziąłem ręcznik i wycierając się, spojrzałem w lustro. Jeżeli teraz miałbym ocenić swój wygląd to porównałbym się do mokrej kury. W sumie mokra kura wygrałaby ze mną teraz w konkursie piękności bez żadnego sprzeciwu. Przebierając się w nowe ubrania, próbowałem ogarnąć swoje włosy ale nie miałem na to siły. Czułem w środku siebie taki nierozumiany niepokój na który nie mogłem znaleźć usprawiedliwienia. Idąc znów do kuchni zrobiłem sobie szybko kawę i pijąc ją szybko przez co poparzyłem nie tylko podniebienie ale i przełyk ruszyłem biegiem w stronę parku zapominając o kurtce. Z zegarkiem na ręku, który znalazłem w łazience biegłem i biegłem. Będąc w parku oparłem dłonie o kolana i łapałem gwałtownie powietrze. Słaba kondycha brachu - pomyślałem. Wyprostuwując się szukałem wzrokiem kobiety z czerwonym szalikiem. Wpierw nigdzie nie mogłem jej znaleźć ale po chwili ujrzałem ją na jednej z ławek w parku. Idąc w jej stronę z każdym krokiem uświadomiłem sobie jedną rzecz; owa kobieta była bardzo podobna do Jasmine. Siadając obok niej pod jej czujnym spojrzeniem, usłyszałem;
-Więc to ty jesteś Bryan?
Potakując głową nieświadomie zgodziłem się na dalszy rozwój wydarzeń...

    _______________________________

   I kolejny rozdział 🤗 Lece pisać dalej 😙

Dostrzec szczęście - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz