48. -daily.

1.6K 76 32
                                        

-Przyszli w końcu. -powiedział Łukasz kiedy wraz z Karolem weszliśmy do domu. 

-Chcieli odrobinę prywatności. -zaśmiał się Tromba. 

-Tak w ogóle to powinnam się obrazić, bo dobrze  wiedzieliście o mojej niespodziance i nic mi nie powiedzieliście. -powiedziałam oburzona. 

-Oj uwierz mi, że nie raz się prawie wygadałem. -przyznał Wujaszek. 

-Ale na szczęście tego nie zrobiłaś. -dodał Karol. -Idę się położyć, śpiący jestem. Zaraz potem zostaliśmy we trójkę w kuchni. 

-Robiliście no... -zaczął Tromba. 

-A co Cię to obchodzi? -przerwałam mu. -Nasze sprawy, prawda? -dodałam i z nie smakiem, który zafundował mi Mateusz poszłam do Marty do pokoju. 

-Murcix, co powiesz na posiadówę na trampolinie? Tylko ty mi zostałaś. -powiedziałam wchodząc do pokoju. 

-Pewnie, wezmę kocę. -odpowiedziała. Ja jeszcze szybko poszłam do kuchni biorąc parę przekąsek i ruszyłam na trampolinę. 

-Cieszysz się z wyjazdu na Malediwy? -zapytała Marta kiedy już byliśmy na trampolinie. 

-Nie wiesz jak bardzo. Karol jest jedną z najlepszych osób jaką spotkałam. -powiedziałam i zauważyłam grymas na twarzy Marty. -Marti, co jest? -zapytałam łapiąc ją za rękę. 

-Wszystkim się układa. Marcysia i Tromba są zaręczeni, wy z Karolem jesteście szczęśliwy tak jak reszta, a ja i Mikołaj? Coraz więcej się kłócimy i pomiędzy nami już nie ma takiej czułości jak kiedyś. Totalna porażka. -przyznała ze łzami w oczach. Natychmiast ją przytuliłam, na co bidulka jeszcze bardziej się rozpłakała. 

-Marti, wszystkie będzie dobrze, zobaczysz. Jesteście z Mixerem już 5 rok razem. Nie możecie się tak szybko poddać. -pocieszałam ją. 

-Masz racje, ale ja też już powoli tracę siły do tego wszystkiego. Przepraszam, ale już pójdę do siebie. -powiedziała i zaraz potem poszła do domu. 

O nie, nie, nie. Ich związek się nie rozpadnie. 

Szybko poszłam do domu biorąc swojego mcbooka i wróciłam na trampolinę. Po pół godzinnym przeglądaniu ofert natrafiłam, na wspaniałą ofertę we Włoszech dla 2 osób na cały tydzień. Zarezerwowałam termin za 2 tygodnie, zapłaciłam i wydrukowałam bilety. Czekałam tylko, aż przyjdzie Mikołaj i z biletami w ręku poszłam do ich pokoju. Weszłam nic nie mówiąc i usiadłam na łóżku. 

-Słuchajcie, zauważyłam, że pomiędzy wami jest coraz gorzej, więc za 2 tygodnie pakujecie swoje menele i wyjeżdżacie do Rzymu na tydzień. Proszę bilety. -powiedziałam i podałam im bilety. 

-Ada nie musiała... 

-Musiałam, -przerwałam Mikołajowi. -Nie musicie dziękować, po prostu chcę abyście byli szczęśliwi. -powiedziałam i Marta od razu mnie przytuliła. -Dziękuję. -szepnęła. 

-Ja też dziękuję. -odparł Mixer i również mnie przytulił. 

Wyszłam z pokoju i zobaczyłam Karola pod drzwiami. 

-Jesteś najlepsza, wiesz? -powiedział i mocno mnie pocałował. 

-Tylko chciałam im pomóc, nic wielkiego. 

-Nic wielkiego? Inni by mieli wywalone w to wszystko, a ty? Ty im pomogłaś. Jestem pewien, że z tych Włoch wrócą znowu szczęśliwi. 

-Też jestem pewna, a teraz  to my za tydzień wyjeżdżamy na 10 dniowe wakacje życia, więc muszę iść na zakupy, a ty ze mną. -uśmiechnęłam się. -I nie ma ale! -powiedziałam kiedy Karol chciał coś powiedzieć. 

-Niech Ci będzie. -powiedział. 

* * * * * * * * * * * 

-Proszę kup te spodenki, są takie słodkie. -powiedziałam do Karola pokazując przesłodkie spodenki w banany. 

-Nie, wezmę ich. Zwariowałaś. -odpowiedział. 

-Proszę. -powtórzyłam najsłodziej jak mogłam, na co dostałam wymiotów. 

-Dobra weź je. -zaśmiał się Karol, więc wybrałam odpowiedni rozmiar i spakowałam do naszego wózka. Kupiliśmy jeszcze kilka rzeczy typu jakieś spodenki na plaże, jakiś kostium i inne pierdoły. Po czym wyszliśmy już z ostatniego sklepu, do którego mieliśmy zamiar dzisiaj iść. Ogólnie spędziliśmy na naszych zakupach jakieś 3 godziny z hakiem. 

-Aż nogi mnie bolą, od tego łażenia. -powiedział Karol kiedy wchodziliśmy do samochodu. 

-Mnie też. -odpowiedziałam. Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem ekipy. 

-Zabierzemy się? -zapytałam Karola wskazując na bagażnik pełen torb. 

-Jakoś musimy. -powiedział. Ja wzięłam 6 torb, a Karol 5, ale te cięższe. Weszliśmy do domu i zobaczyliśmy całą ekipę, która siedziała przy wielkim stole.

Co jest? 

Razem z Karol odłożyliśmy torby na sofie i wróciliśmy do ekipy. 

-Coś się stało? -zapytał Karol siadając na krześle, a ja koło niego. 

-Chcielibyśmy wam z Marcysią o czymś powiedzieć. -zaczął Tromba, więc każdy wzrok powędrował na jego osobę. -Jak wiecie zaręczyliśmy się i postanowiliśmy, że za 2 miesiące wyprowadzamy się na swoje. -dokończył, a mi wyskoczyły oczy z orbit. 

-Wow, nie spodziewałem się czegoś takiego. -odezwał się Wujaszek. 

-Ja też. -powiedział Majkel. 

-To nie jest tak, że nie chcemy z wami mieszkać. Tylko po prostu za kilka miesięcy będziemy małżeństwem, więc chcemy mieszkać już sami. -powiedziała Marcysia. 

-Nie, no rozumiemy. Spokojnie. -powiedział Karol.

-To co teraz z domem, będziemy mieszkać bez Matiego i Mracysi? -zapytał nagle Krzychu. 

-Przemyślimy to, na razie się nie ma czym martwić. Cieszmy się chwilą. -uśmiechnął się Łukasz. 

Będzie dziwnie jak Tromby i Marcysi już nie będzie w domu. 

Learning to love/FrizOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz