Obiecałam sobie, nie zakochasz się, obiecałam sobie, nie zauroczysz się, obiecałam sobie nie poczujesz już nigdy tego. Złamałam obietnice. To pokazuje jak życie może być przewrotne. Mi kilka miesięcy temu żaden chłopak się nie podobał, a teraz prawdopodobnie się zauroczyłam. Nie chcę tego, ale to jest silniejsze ode mnie. Nie mogę przestać , nie umiem. Wkurwia mnie to, bo przecież sobie obiecałam. Chciałabym go sobie odpuścić, ale część mnie mówi, żebym tego nie robiła. Boję się, że najzwyczajniej w świecie go zranię, a tego chcę właśnie uniknąć. Miłość może i jest fajna, ale do czasu. Wszystko może się spieprzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Nie chcę tego czuć, nie potrafię. Miłość dla mnie na tą chwilę jest bezwartościowa. Miłość jest dla mnie NICZYM. Nie wiem co czuję do Karola. Może i się zauroczyłam, ale nie wiem czy ma to głębsze rozumowanie. Karol jest wyjątkowym chłopakiem. Miłym, szczerym, troskliwym słodziakiem. Każda dziewczyna pewnie na moim miejscu wykorzystałaby tą szansę, ale czy ja chcę ją wykorzystać? Nie wiem. Nic nie wiem i to mnie dobija. Mam ochotę go teraz przytulić, usłyszeć jego głos... tęsknie za nim, a widziałam się z nim kilka godzin temu, jest ze mną aż tak źle? To uczucie, którym darzę tego chłopaka jest nie do opisania. Być może się zauroczyłam być może jest dla mnie ważny, ale z każdą chwilą mam poczucie, że to nie jest coś zwykłego, że to jest... niesamowite. Teraz przede mną stoi najważniejsza decyzja: wybić go sobie z głowy czy pójść za głosem serca i brnąć w to dalej. Nie wiem jaką podejmę decyzję, ale wiem, że muszę ją podjąć. Gdy go sobie wybije z głowy będę cierpieć i on być może też. Jeśli zaś będę brnąć w to dalej, mogę go zranić. Czyli i w jednym i w drugim przypadku jest szansa, że Karol będzie cierpiał, a nie pozwolę na to. Mimo, że znam go krótko to wiem,że jest wrażliwy. Wiem, że z miłością też nie miał łatwo. Wiem, że bolą go takie rzeczy. Karol stał się dla mnie ważny, a jeśli ktoś staję się dla nas ważny chcemy go ochronić od całego zła, raniąc tym samym siebie. Jestem w czarnej dupie, dosłownie. Mam obawę, że pójdzie to za daleko i zakocham się w Karolu i ucieknę ze strachu przed tym uczuciem. Można wywnioskować z tego, że boję się miłość, nic bardziej mylnego. Boję jej się jak cholera,a wiem, że przed nią nie łatwo jest uciec. Wyczytałam w internecie, że strach przed miłością to "filofobia", więc oficjalnie można powiedzieć, że posiadam tą "chorobę?". Wracając Karol jest naprawdę wspaniałym chłopakiem i myślę, że to dlatego czuję do niego coś takiego. Mimo wszystko muszę się zdecydować jaką decyzję podjąć i co dalej z tym wszystkim zrobić. Już tyle przeżyłam w życiu, że wydawałoby się, że powinna to być dla mnie pestka choć wcale tak nie jest. To jest żałosne, że nie radzę sobie sama ze sobą i nie panuję nad swoimi uczuciami. Jest mi wstyd za siebie, ale taka już jestem. Uczucia w moim przypadku zawsze wygrywają i to mnie przeraża. Chujowe jest, że nie potrafimy panować nad tym co czujemy, ale tak jest zaprogramowany ludzki rozum. Chciałabym zatrzymać tą karuzelę, ale nie umiem, chcę, ale nie umiem. Uważam, że Karol zasługuję na lepszą dziewczynę ode mnie, na taką dziewczynę, która będzie miała pewność, że go pokocha i nie ucieknie, a ja takiej gwarancji nie mogę mu dać. Nie wiem czy Karolowi na mnie zależy, ale Piotrek mówi, że tak, więc z jednej strony się cieszę, a z drugiej nie. Jeśli faktycznie czuję do mnie coś więcej to znaczy, że jesteśmy w tym razem, a co z kolei oznacza, że jest większa szansa,że mogę go skrzywdzić.
To kolejny z tych rozdziałów przy których płaczę...

CZYTASZ
Learning to love/Friz
FanficOdnalazła siebie odnajdując właśnie jego. Zagubionego, biednego chłopaka, który podarował jej tyle, ile jeszcze nikt inny. Nie musiała nawet o to prosić. On wiedział, że ją nauczy kochać, tak samo jak ona nauczyła go żyć. I nauczył. Tak doskonale i...