Rozdział 22

801 26 0
                                    

Kierowałem swe kroki w stronę, gdzie pozostawiliśmy Ramzesa. Po przybyciu na miejsce dostrzegłem, że Peter w dalszym ciągu nie wrócił. Niewiedząc, jak oskórować zwierzę, zbliżyłem się do truchła, gdzie w niewielkiej odległości od niego umieściłem kamień, a zaraz potem nie chcąc więcej obciążać nogi, zbliżyłem się do psa, zajmując miejsce obok niego, po czym począłem go pieścić po pysku. Czworonóg uszczęśliwiony zaczął wywijać ogonem. Niespodziewanie po mojej prawej stronie usłyszałem niezidentyfikowany dźwięk, w wyniku czego dźwignąłem się na nogi, chcąc być gotowym na nieoczekiwane. Poprzez ów bodziec poderwałem się do góry na niezdrowej nodze, na skutek czego na mojej twarzy zagościło skrzywienie, kiedy przez całą nogę przeszedł nieznaczny ból.

-Co jest? - spytał rudy, wyłaniając się zza krzaków, dostrzegając mój wyraz twarzy. Spojrzałem się na niego, by z kolei machnąć na niego ręką, nie mając zamiaru mu odpowiadać.

-Znalazłeś kamień? Bo jeżeli nie dysponujesz nim, to udało mi się go wydobyć - odparowywuję, jak tylko chłopak kieruje się w stronę zwłok. Ten słysząc moje słowa, posyła mi uradowane spojrzenie. Po jego reakcji wnioskować mogę, iż nie udało mu się natknąć na poszukiwany przez nas przedmiot.

-To dobrze, jednak i tak nie wracam z pustymi rękoma, albowiem wracając, natknąłem się na starą zapalniczkę - odparowywuje rozpromieniony, w dalszej kolejności spostrzegając mój kamień, spogląda się na mnie, posyłając nieme pytanie, które bodajże miało znaczyć czy owy przedmiot to ten, który przyniosłem, albowiem jak tylko skinąłem głową, uniósł przedmiot.

-A odpalała ta zapalniczka, sprawdzałeś? - wypytuję, bowiem może istnieć ryzyko, że prawdopodobnie będzie tak stara, że nie będzie w stanie funkcjonować. Chłopak, słysząc moją wypowiedź, sięga po owy przedmiot, który przedtem położył na ziemi obok siebie, by z kolei odpalić ją.

-Działa! - krzyczy ucieszony, kiedy po naciśnięciu przycisku odpalającego, obiekt wyemitował z siebie ogień. Rudy nie chcąc trwonić jej zawartości, wnet zgasił owy przedmiot.

-Na całe szczęście, jednak co teraz? - spytałem, uświadamiając sobie, że nie mam bladego pojęcia, co wypada zrobić w dalszej kolejności.

-To akurat jest banalne, poślij Ramzesa po patyki na ognisko, a sam zajmij miejsce po drzewem - odpowiada biorąc się za oskórowanie truchła, leżącego naprzeciw niego. Jak odpowiada mu cisza, zawiesza wykonywaną czynność i spogląda w moim kierunku, posyłając pytające spojrzenie.

-Dlaczego mam posłać psa, nie mogę sam po nie pójść? - pytam się, spoglądając na niego zdumiony. Chłopak na moje pytanie dźwiga się na nogi, a w następnej kolejności kieruje się w moją stronę. Obserwuję go, gdy zbliża się do mnie, uśmiechając się przebiegle. Nie wiedząc, co on zamierza, cofam się kilka kroków do tyłu, sięgając ręką za plecy, by mocno chwycić za kij, który wspomaga moje poruszanie się. Nim jestem w stanie złapać za drewno, chłopak rzuca się w jego stronę, biorąc go w ręce.

-Wygrałem! A poprzedzając twoje pytanie, to musisz jak najwięcej oszczędzać nogę, byśmy byli w stanie szybciej się poruszać - wyjaśnia, przerzucając kij z jednej ręki do drugiej. Patrzę się na niego oczekująco, by chłopak zwrócił mi podporę, aczkolwiek lekceważy on moje spojrzenie, a także wciąż dzierżąc w dłoni przedmiot, kieruje się w stronę ciała łani.

-Możesz mi go w końcu oddać? - pytam oburzony, dostrzegając, że umieszcza on kij pomiędzy nogami, bym nie był w stanie go odebrać. Ten jedynie wzrusza ramionami, kręcąc głową na boki.

-Co ty robisz!? - wydziera się w momencie, gdy kładę się na nim całym ciałem. Sięgam ręką w stronę drewna, by zabrać go chłopakowi, lecz ten dostrzegając mój ruch, łapie mnie za rękę, zrzucając z siebie.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz