Rozdział 50

816 30 6
                                    

___Will___
Wcześniej

Milczałem, albowiem nie wiedziałem co powiedzieć. To wszystko jest chore. Co jest z tymi mężczyznami nie tak, że pragną traktować nas jak dzieci? Rozumiem, gdyby torturowali nas, głodzili, czy też gwałcili. Zaś oni jedynie co robią, to traktują nas jak małe dzieci, to znaczy Matta, aczkolwiek podobno mają zacząć tak traktować także i mnie, co w żadnym stopniu mi się nie podoba.

Spojrzałem się wraz z Mattem w stronę drzwi, kiedy usłyszeliśmy nadchodzących mężczyzn. Nie podobało mi się to. Nie chciałem spędzać z nimi chociażby jednej minuty więcej. Już nie mówiąc o całej nocy, jak to przyjaciel określił, mówiąc, że będą sytuacje, kiedy to będę spał z Rafaelem. No jakoś tego nie widzę, tak samo jak noszenia pampersów, czy też smoczków. Niedługo po tym, jak kroki zatrzymały się za drzwiami, te otworzyły się, a naszym oczom ukazali się Rafael z Henrym.

- Co tam, maluchy? Co takiego ciekawego porabiacie? - zapytał się zaciekawiony Rafael, w odpowiedzi czego skrzywiłem się z antypatią do tego przezwiska. Zaraz potem mężczyźni skierowali się w naszym kierunku.

- R-rozmawiamy - odpowiedział im Matt, a kiedy tylko mężczyźni zatrzymali się przy nas, napiąłem mięśnie w gotowości na to, jaki następny krok wykona Rafael. Albowiem podejrzewam, że z pewnością wykona taki ruch, który z pewnością mi się nie spodoba.

- Chodź tu, maluszku - rzekł Henry do Matta, po czym podszedł do niego, sadzając go na swoich kolanach. Uświadamiając sobie, że to samo spotka także i mnie, przytuliłem się z całej siły do podłokietnika, tak aby Rafael miał problemy z odczepieniem mnie od niego. Wyczułem na sobie zaciekawione spojrzenie białowłosego, a następnie usłyszałem to, jak zaczął zbliżać się w moim kierunku, po czym przysiadł obok mnie. Z kolei mężczyzna złapał mnie w pasie, starając się odciągnąć mnie od mebla, co nie wychodziło mu za dobrze, co napawało mnie szczęściem, albowiem oznaczało to, że istnieją jednak szanse na to, że ominie mnie siedzenie na jego kolanach.

- Oj malutki, no. Dobrze wiesz, że i tak wylądujesz na moich kolankach - orzekł Rafael, na co Henry się zaśmiał, zaś mnie przyprawiło to o mdłości, albowiem nie podobało mi się to, kiedy zwracał się do mnie w następujący sposób - A ty z czego się śmiejesz? Z tego co wiem, to ty i Luca sami mieliście problemy z Mattem - napomknął, w odpowiedzi czego Henry uniósł ręce w geście obronnym. Na jego słowa niemało się zdziwiłem, albowiem nie podejrzewałbym przyjaciela o sprawianie problemów, a zwłaszcza patrząc na to, jak zachowuje się obecnie. Po chwili przeraziłem się, kiedy zdałem sobie sprawę, że może i mnie spotkać coś, co sprawi, że w zachowaniu będę podobny do Matta. Czy jest to możliwe?

- Ależ ja nic nie mówię - odpowiedział lekko rozbawiony Henry, w odpowiedzi czego Rafael przewrócił oczami, po czym spojrzał się ponownie na mnie, na co przyczepiłem się mocniej do podłokietnika, albowiem podejrzewałem, że mężczyzna wykona teraz ruch, w skutek którego nie podołam mojemu oporowi.

- No, malutki. Odklejamy się od kanapy - powiedział Rafael, po czym wyczułem, jak oplótł mnie ramionami w pasie, w skutek czego napiąłem wszystkie mięśnie, chcąc utrzymać się w tej pozycji, jak najdłużej. Zbladłem, kiedy białowłosy odchylił się do tyłu, w skutek czego moje ręce ześlizgnęły się z podłokietnika, w wyniku czego mężczyzna posadził mnie na swoich kolanach - No i jak? Chyba nie jest tak źle, nie sądzisz malutki? - zapytał się uśmiechnięty, po tym jak siedziałem na jego kolanach, otoczony w pasie jego rękoma, kiedy to spróbowałem wstać z jego nóg, a ten dostrzegając to, oplótł mnie ramionami. Jest źle, jest bardzo, ale to bardzo źle.

- Jest koszmarnie - odrzekłem oburzony, w odpowiedzi czego Henry głośno się zaśmiał. Kątem oka dostrzegłem to, jak Matt lekko się uśmiechnął. Dobrze, że chociaż udało mi się go pocieszyć. Wypowiadając moje słowa, poczułem, jak Rafael napiął lekko mięśnie, po czym rozluźnił je.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz