Rozdział 35

675 27 3
                                    

Kiedy się obudziłem, ze zdziwieniem dostrzegłem, że leżałem na łóżku, przykryty kołdrą. Przysiadłem w siadzie skrzyżnym, po czym przeciągając się, ziewnąłem. Zmarszczyłem brwi, kiedy poczułem coś dziwnego na ręce. Odwinąłem prawy rękaw, aby moim oczom ukazała się zabandażowana rana. W następnej kolejności uniosłem ręce do szyi, także dostrzegając, że jest ona owinięta opatrunkiem. Nagle niczym grom z jasnego nieba, zdałem sobie sprawę, gdzie się znajduję. Już zbyt długo tu przesiedziałem. Muszę stąd wyjść. Nie mogę więcej ryzykować.

Ześlizgnąłem się powoli z łóżka, starając się być, jak najciszej. Podziękowałem w duchu za grube skarpetki, dzięki którym nie było słychać to, jak się poruszam. Stanąłem w progu drzwi, po czym wychyliłem się, rozglądając się, czy jest pusto. Z kierunku, w którym znajduje się salon, dobiegł mnie szmer rozmów. Skierowałem się po cichu w stronę drzwi wyjściowych, aczkolwiek zatrzymałem się, dostrzegając kartkę, znajdującą się na komodzie obok drzwi. Po tym, jak się jej przyjrzałem, zamarłem. Napis na kartce głosił:

Zaginął!
Matthew Smith

Bardzo proszę o kontakt w sprawie zaginięcia chłopaka. Ostatnio widziany był przy hotelu Ästio. Nie posiada przy sobie dokumentów, ani telefonu. Chłopak nie zna miasta, ani jej okolic. Nie ma z nim żadnego kontaktu.

Chłopak choruje na zaburzenia urojeniowe, inaczej zwaną paranoję.

Jeżeli wiesz, gdzie się znajduje, bądź co się z nim dzieje, zadzwoń:
+ 48 006 872 536

Nagroda za pomoc w znalezieniu chłopaka wynosi 5.000$.

Obok treści widniało zdjęcie, przedstawiające mnie, kiedy siedziałem przy stole i jadłem śniadanie. Czułem, jak serce mocno tłukło mi się w klatce piersiowej. Nawet jeżeli nazwisko jest fałszywe, to zdjęcie w stu procentach odzwierciedla mnie w rzeczywistości. Spojrzałem się na zdanie, informujące czytelnika o mojej chorobie. Nie wierzę, że to napisał. Teraz nikt mi nie uwierzy, że zostałem porwany. Pomimo tego, że jestem zdrowy, to inni uwierzą literom widniejącym na kartce, a nie chłopakowi oskarżonemu o zaburzenia urojeniowe.

Oderwałem wzrok od kartki, kiedy do moich uszu dotarł wyraźniejszy, obcy mi głos. Podszedłem po cichu do drzwi, prowadzących na klatkę schodową, a następnie złapałem za klamkę, przekręcając nią. Przeklnąłem, kiedy te okazały się być zamknięte.

- A ty dokąd? - odwróciłem się, kiedy dobiegł mnie głos Leona, by z kolei dostrzec go stojącego w środku korytarza. Po chwili rozmowy z salonu ucichły, a następnie usłyszałem kilka par butów, kierujących się w stronę przedpokoju, w którym się znajdowałem. Niedługo potem z salonu wyszli kolejno Theo, Gianna i dwóch obcych mi mężczyzn. Przeraziłem się, kiedy dostrzegłem, że ubrani byli w policyjne mundury. Cofnąłem się przerażony w stronę drzwi.

- Witaj, jestem Connor, a to mój partner, Harry - przedstawił się jeden z policjantów, następnie wskazując na tego drugiego. Przyjrzałem się pierwszemu z policjantów, by dostrzec, że miał on brązowe włosy, zaczesane do tyłu, a jego oczy były koloru zielonego. Wydawał mi się nawet przyjaznym, ale wiedziałem, że nie mogę mu ufać. Przeniosłem wzrok na drugiego policjanta, spostrzegając, że nie wyglądał on na przyjaznego. Miał on czarne włosy, spięte w kucyka, zaś jego oczy były niebieskie. Kiedy w nie spojrzałem od razu spuściłem wzrok, albowiem cała jego postać przerażała mnie w niewyjaśniony sposób. Spojrzałem się na Leona, gdyż do tej pory to on lekko mnie przerażał, aczkolwiek po spotkaniu z tym policjantem mogę śmiało powiedzieć, że Leon jest jednak miłą osobą. Na twarzy blondyna dostrzegłem troskę i niepokój jednocześnie. Niepokoi się on o mnie, czy jednak jest coś o co powinienem się martwić?

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz