Rozdział 110

413 30 0
                                    

___Matt___

Po tym, jak wzięliśmy do rąk smycze, Henry otworzył nam drzwi, dzięki czemu wyszliśmy na dwór, gdzie śnieg sięgał nam do połowy łydek. To jest ogrom śniegu!

- Możecie biegać wszędzie, tylko macie nie wychodzić poza bramę i mam was mieć cały czas na oku - orzekł Henry, wobec czego kiwnąłem głową. Następnie ruszyłem wraz z Peterem w głąb ogrodu. Nasze lisy poprowadzone przez smycze, pokierowały się za nami. Spojrzałem się na Willa, który szedł w naszą stronę, w czym Rafael mu nie pomagał, bowiem chyba uznał, że dla zabawy fajne będzie stanie w miejscu i trzymanie Willa za rękę, który za wszelką cenę próbuje się do nas zbliżyć. Jednak coś mu to nie wychodzi.

___Will___

Zaczynam żałować, że od tak wybaczyłem Rafaelowi to jego zachowanie. Tak to bym siedział pod łóżkiem i nie musiałbym się użerać z jego zachowaniem.

Spojrzałem się na niego, kiedy ten nie chciał się ruszyć. I to ja się tu zachowuję, jak dziecko!?

Podszedłem do niego, po czym oparłem się o niego nogami, by następnie napierając na niego, starałem się wyrwać rękę z jego chwytu, lecz nie przynosiło to żadnych rezultatów. Co on!? Robot jest!?

Otworzyłem szeroko oczy, kiedy Rafael niespodziewanie puścił mnie, w rezultacie czego wylądowałem cały w śniegu. Spojrzałem się na niego oburzony, po czym odwróciłem się z zamiarem wstania i odejścia. Przeszkodziła mi w tym jednak ręka Rafaela, która pochwyciła mnie w pasie, podnosząc do góry. Następnie oplótł mnie ramionami, przytulając się do mnie.

- Odezwiesz się do mnie, synek? - zapytał się czule, wobec czego obróciłem w bok twarz, dając tym samym mu znać, że nie mam zamiaru mu odpowiadać. Uśmiechnąłem się rozbawiony, kiedy na moją głowę opadł śnieg. Uniosłem do góry spojrzenie, by z rozbawieniem spostrzec, że Rafael dostał prosto w twarz śniegiem.

- Puść go i daj mu się bawić! - krzyknął z okna Jake, który wychylając się, rzucił po raz kolejny śnieżką w stronę Rafaela. Mężczyzna uchylił się, o milimetr unikając zderzenia się ze śnieżką. Na całe szczęście puścił mnie, mamrocząc pod nosem. Korzystając z tej okazji, chwyciłem w dłoń smycz, po czym popędziłem ze Sparkim do chłopaków.

- Już myślałem, że mnie nie puści - mruknąłem zirytowany, biorąc na ręce Sparkiego i się do niego przytulając. Chłopacy zaśmiali się, wobec czego spojrzałem się na nich nie rozumiejąc. Po chwili jednak westchnąłem złamany, kiedy poczułem na swojej głowie dłoń Rafaela.

- Co tam porabiacie? Macie już coś zaplanowanego? - zapytał się zaciekawiony, stając za mną i oplatając mnie ramionami. Czy on nie potrafi się ode mnie odkleić chociaż na minutę!? Tylko na minutę!

Szarpnąłem się ciałem, jednak to nie pomogło mi się uwolnić, a tylko spowodowało, że Rafael wzmocnił chwyt.

- C-chcemy lepić z-zwierzęta ze ś-śniegu, wujku - odpowiedział mu Matt.

- Takie jakby zawody, kto lepiej - dodał Peter. Szarpnąłem się ponownie ciałem, dzięki czemu Rafael puścił mnie. Stanąłem pomiędzy chłopakami i spojrzałem się oburzony na uśmiechniętego Rafaela.

- To wy lepcie, a ja z Henrym będziemy oceniać - orzekł, w odpowiedzi czego chłopcy kiwnęli głową, po czym rozeszli się. Zrobiłem więc to samo. Jako, że pierwszym naszym zadaniem było ulepienie lisa, porobiłem parę małych kulek śnieżnych, które ułożyłem po kolei na sobie, by następnie w przerwy między kulami dać śnieg. W ten sposób powstały silne i stabilne nogi lisa. Uznałem, że lis będzie bardziej wytrzymywały, jeżeli będzie on siedział. W tym celu zrobiłem jedną dużą kulę, którą umieściłem pomiędzy nogami, po czym oblepiłem ją śniegiem. Zaraz potem zacząłem za ciałem lisa formować jego ogon, poprzez uklepywanie śniegu. Kiedy już skończyłem uformowałem małe łapy, by następnie zrobić średnią kulę, którą położyłem na wyrzeźbionej ze śniegu szyi. Kulę wzmocniłem śniegiem, po czym dalej dałem średnią kulę i dodając śnieg, wyrzeźbiłem silny i wytrzymały pysk z oczodołami i uszami.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz