Rozdział 114

328 27 1
                                    

___Will___

Spojrzałem się na Matta, Petera, a potem na ciemność, która owiewała cały park.

- Wiecie co? Wolę już stąd spadać, niż ryzykować, że gdzieś w tej ciemni chodzi Rafael - mruknąłem, biorąc Sparkiego na ręce, co też zrobili chłopacy, którzy tak samo, jak ja, rozejrzeli się wokoło siebie.

- M-masz rację - zgodził się ze mną Matt, po czym spojrzał się na jedyną ośnieżoną ścieżkę, która prowadziła, jak każda inna w dwie strony - W-w którym k-kierunku pójdziemy? - zapytał się zaciekawiony. Przeniosłem spojrzenie na kierunek, w którym się kierowaliśmy na spacerze, a potem w stronę, po której znajdował się wcześniej zaparkowany samochód Jake'a. Z jednej strony moglibyśmy pójść w stronę auta, jednak może istnieć ryzyko, że mężczyźni się tam znajdują. Aczkolwiek jeżeli pójdziemy tam, gdzie kierowaliśmy się na spacerze, może być szansa, że któryś z nich się tam rozgląda. Bo wątpię, aby tak szybko odpuścili i wrócili do domu.

- Musimy się pospieszyć ze znalezieniem noclegu, bo zaczynam już powoli zamarzać - orzekł Peter, z którego ust wydobywała się para. Nie dziwię się, że jest mu zimno. Sam trzęsę się niczym galaretka.

- Dobra, pójdziemy w kierunku samochodu. Zobaczymy od razy, czy oni dalej są gdzieś w tym mieście, czy jednak wrócili do domu - zaproponowałem, ruszając w wybranym przeze mnie kierunku, a chłopcy za mną.

- M-myślicie, że ł-łatwo będzie n-nam znaleźć j-jakieś jedzenie? - zapytał się Matt, wobec czego westchnąłem zdruzgotany.

- Obawiam się, że nie. W taką pogodę mało kto robi targi z jedzeniem, czy jakieś grille, czy pikniki. Nie rosną owoce w ogrodach, ani w lasach. Pozostają nam jedynie sklepy - odparłem załamany. Myślę, że będzie chyba ciężko nam przeżyć w takich warunkach. A zwłaszcza, że temperatura zaczyna powoli spadać bardzo nisko.

- B-będziemy kraść? - zapytał się zdumiony, w odpowiedzi czego kiwnąłem potwierdzająco głową.

- Z Willem postanowiliśmy, że każdej nocy będzie któreś z nas stało na czatach, a ludzi będziemy starali się unikać - oznajmił Peter, po czym zamyślił się - Które z nas dzisiaj będzie na czatach? - zapytał się zaciekawiony, wobec czego spojrzałem się na niego, a potem na Matta.

- Ja - odpowiedziałem - I tak słabo dzisiaj widzę zaśnięcie z mojej strony - wyjaśniłem. Matt na moje słowa sposępniał.

- T-to będzie m-moja pierwsza n-noc bez Pusia. Z-zawsze leżał w-w kojcu i-i na m-mnie czekał - mruknął smutno, w wyniku czego podszedłem do niego i przytuliłem go do swojego boku.

- Ale teraz masz Łatka. On ci zastąpi Pusia - powiedziałem, uśmiechając się lekko, co Matt odwzajemnił.

- Jest parking - oznajmił Pater, w skutek czego schowaliśmy się za krzakami, które składały się z samych patyków, jednak mrok i tak nas skutecznie ukrywał.

- W-widzicie ich s-samochód? - zapytał się zestresowany Matt, rozglądając się po parkingu, co zrobiłem także i ja z Peterem. Na pierwszy rzut oka parking może wydawać się pusty, jednak mam wrażenie, że jakiś pojazd znajduje się w najbardziej zaciemnionym miejscu.

- Tam w rogu jest jakieś auto, ale nie wiem, czy to ich - powiadomiłem, wskazując palcem na samochód, którego aby zobaczyć, trzeba naprawdę mocno wytężyć wzrok.

- Fakt. Jest tam jakieś auto - zgodził się Peter.

- M-myślicie, że t-to ich? - zapytał się Matt, w odpowiedzi czego westchnąłem.

- Ciężko to ocenić. Trzeba by było podejść i się przyjrzeć - odparłem załamany. Jeżeli faktycznie jest to ich samochód, oznacza to, że nie jesteśmy tu bezpieczni, a mężczyźni dalej nas szukają. Jeśli jednak jest to obce nam auto, to mamy szczęście i nie ma ich w okolicy.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz