Rozdział 105

417 28 0
                                    

___Matt___

Stałem wtulony w Isaaca dobre parę minut do czasu, aż ten nie odsunął mnie od siebie.

- Chyba czas na lekcję, co? - zauważył, posyłając nam lekki uśmiech. W odpowiedzi na jego słowa westchnąłem, bowiem oznaczało to, że musimy pisać diagnozę i nie będziemy mogli się pobawić z naszymi szczeniakami. Spojrzałem się na Łatka, po czym pogłaskałem go po główce, napawając się jego przyjemną sierścią - No dobrze. Mamy teraz język angielski, więc przesunę ją na czwartą godzinę lekcyjną, a teraz zrobię wam jedną z dwóch matematyk - dodał, wobec czego spojrzałem się na niego niemrawo. Nauczyciel dostrzegając to, uśmiechnął się - Cóż to za miny? - zapytał rozbawiony, spostrzegając na naszych twarzach załamane miny - Przecież wam jej nie zrobię, jeśli nie znam zakresu waszej wiedzy - wyjaśnił. Spojrzałem się na niego zdumiony.

- N-nie? - zapytałem się zdziwiony. Czy to oznacza, że nie będzie lekcji i będziemy mogli ją spędzić z naszymi szczeniakami?

- Tak, Matt. Nie zrobię jej wam, aczkolwiek na tej lekcji i tak będziecie musieli mnie słuchać, bo będę mówił wam, jak macie dobrze umyć wasze lisy - odparł. Spojrzałem się na Isaaca z iskierkami w oczach.

- B-będziemy je myć? - zapytałem się radośnie, aczkolwiek lekko niedowierzając. Kiedy wujek Jake mówił, że mamy ich tak do siebie nie przytulać do czasu, aż te nie zostaną umyte z bakterii, to myślałem, że to on będzie je mył.

Isaac spostrzegając moją radość, zaśmiał się, po czym podszedł do mnie i potargał mnie po włosach.

- Tak, będziecie je myć. Dam wam odpowiednie płyny, powiem co i jak i będziecie je kąpać - wyjaśnił, podchodząc do jednej z toreb, skąd wyciągnął jakąś tubkę - To szampon przeciwbakteryjny. Umyjecie je nim na samym początku i to bardzo dokładnie. Uważajcie tylko na ich pyszczki, aby nie wpadł im on do oczu, uszu, nosa, czy też pyszczka. Z wodą tak samo - orzekł. Podszedłem do niego i wziąłem do ręki tubkę, po czym spojrzałem się na niego, jak ten wyciągnął z torby parę innych - Tutaj macie już szampony do dbania o ich sierść i zapach. Wziąłem wam takie, które nadają sierści miękkość i blask, a także dba o ich prawidłową budowę. Mają także zapachy. Pierwszy jest o zapachu waniliowym. Drugi brzoskwiniowym. Trzeci jaśminowym, a czwarty o zapachu dzikiej lawendy - oznajmił. Spojrzałem się na tubki, po czym wziąłem do ręki tę o zapachu waniliowym. Will zaś wybrał jaśminowy, a Peter dzikiej lawendy. Następnie podał nam po ręcznikach dla każdego z nich i po szczotce o miękkim włosiu, który ma podobno zachować zdrową strukturę sierści i nadać jej piękny wygląd. Dał także kubeczki do polewania ich wodą, aby nie używać bezpośrednio słuchawki od prysznica, bo mogą się tego wystraszyć - No, to teraz na górę do łazienki i szorować wasze słodziaki - rzekł, klaszcząc w dłonie. Spojrzałem się na niego, szeroko się uśmiechając, po czym wraz z przedmiotami do kąpania i Łatkiem ruszyłem radośnie w stronę łazienki. Chłopcy tuż za mną.

Jak już znaleźliśmy się w łazience, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Chłopakom w sumie też.

- Kąpiemy je razem, czy osobno? - zapytał się Will, zasiadając na klapie od toalety. Spojrzałem się na niego, zastanawiając się.

- Ja myślę, abyśmy wykąpali je osobno. Jeżeli są bardzo brudne, to woda ta będzie spływać z jednego lisa na drugiego. Lepiej osobno, a zwłaszcza, że dzięki temu spędzimy z nimi więcej czasu - odparł Peter, na co się zgodziłem kiwnięciem głowy.

- To kto pierwszy? - zapytał się Will. W odpowiedzi na jego słowa uśmiechnąłem się i uniosłem w górę szampon antybakteryjny.

- J-ja - oznajmiłem, wobec czego Will się zaśmiał, komentując to, że dobrze się na to przygotowałem. Peter zasiadł na pralce, dzięki czemu miałem teraz duże pole manewru. Wsadziłem do wanny Łatka, z rozbawieniem dostrzegając, że ten śliska się po niej. Wziąłem do ręki kubeczek, po czym nalałem do niego wodę i zacząłem obmywać Łatka wodą. Na całe szczęście nie bał się jej, tylko stał spokojnie w miejscu.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz