Rozdział 44

712 31 2
                                    

Czułem, że leżę na czymś miękkim. Uchyliłem oczy, by dostrzec, że leżę w moim łóżeczku, aczkolwiek materac znajdujący się w nim jest inny niż poprzednio. Wymienili go? Po chwili zerwałem się szybko do siadu, po czym podniosłem poduszkę. Nie ma go. Nie ma klocka. Począłem przerażony rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu dobrze znanego mi opakowania. Co jeżeli mężczyźni skapnęli się do czego miał mi on posłużyć? Bez niego nie damy rady uciec. Cały plan opierał się właśnie na nim. Jest on naszym kluczem do wolności. Nie możemy go stracić.

Odetchnąłem z ulgą, kiedy dostrzegłem opakowanie klocków w kojcu na środku pomieszczenia. Niedługo potem drzwi od pokoju otworzyły się, a moim oczom ukazał się Henry.

- Chodź, maluszku. Zjemy śniadanko i poczekamy na Tristana, bo za godzinę mają być - orzekł, na co poczułem, jak serce w mojej klatce piersiowej zaczęło się szybko tłuc. To już dziś, dzisiaj spróbujemy razem uciec, o ile się zgodzi. Brunet podszedł do mnie, po czym wyciągnął mnie z łóżeczka, by zaraz potem sięgnąć ręką do środka, wyciągając z niego Pusia i podając mi go. Kiedy tylko wziąłem pluszaka do ręki, mężczyzna chwycił mnie za drugą rękę, po czym poprowadził nas do kuchni, gdzie nakazał mi usiąść. Usiadłem przy wyspie, po czym przeniosłem swój wzrok na siedzącego na przeciwko mnie Rafaela, na którego twarzy gościł szeroki uśmiech. On chyba naprawdę nie mógł doczekać się ich przyjazdu. Niedługo potem Henry usiadł na krześle obok mnie, kładąc miskę z płatkami na wyspie. Drgnąłem zaskoczony, kiedy mężczyzna niespodziewanie podniósł mnie, sadzając bokiem na swoich kolanach.

- Otwórz usteczka, maluszku - rzekł brunet, kiedy uniósł łyżkę z pokarmem do moich ust. Po chwili uchyliłem usta, a brunet zaczął mnie karmić. Parę minut później po domu rozniósł się dzwonek do drzwi. Rafael momentalnie zerwał się na nogi, kierując się do drzwi wejściowych. Zacząłem się stresować. Co jeżeli nie polubimy się i będę musiał go zostawić? A co jeżeli nie zgodzi się na ucieczkę i poskarży się mężczyznom?

Chwilę później usłyszałem otwierające się drzwi, a potem dobiegła mnie rozmowa trzech osób. Dobrze wiedziałem, że to Tristan i Angelo. Nagle usłyszałem coś na wzór szarpaniny, a potem uderzenie. Uderzyli go? Po chwili rozmowy zaczęły toczyć się na nowo i choć starałem się zrozumieć o czym rozmawiają, to nie byłem w stanie, albowiem rozmowa była toczona zbyt cicho, by dobiegła ona moich uszu.

- Otwórz usta, maluszku - z nasłuchiwań wyrwał mnie Henry, kiedy od dłuższego czasu siedziałem nieruchomo. Spojrzałem się na bruneta, a kiedy tylko dotarł do mnie dźwięk zamykanych drzwi, otworzyłem usta, a Henry kontynuował karmienie mnie.

- Puszczaj mnie! - dotarł do mnie głos, na który momentalnie spojrzałem się w stronę salonu. To nie może się dziać. To nie może być prawda. Go tam nie ma. Przesłyszało mi się tylko. - Puść! - głos powtórzył się, na co chciałem wstać, aczkolwiek brunet chwycił mnie mocno w pasie. On tam naprawdę jest.

- Spokojnie, maluszku. Później sobie porozmawiacie - rzekł uspokajająco Henry do mojego ucha, aczkolwiek nie miałem zamiaru go słuchać. Zacząłem szarpać się w jego ramionach, byleby znaleźć się w salonie - Uspokój się - skarcił mnie brunet, co puściłem mimo uszu. Musiałem się tam dostać. Musiałem go zobaczyć!

- P-puść mnie! - krzyknąłem, starając się za pomocą rąk uwolnić się z chwytu mężczyzny. Usłyszałem, jak osoba w salonie także zaczęła się szarpać. To musiał być on. Jednocześnie zdając sobie sprawę z jednej rzeczy, momentalnie zbladłem. On nie może tu być! Nie, nie, nie... To nie może się dziać!

- Uspokój się! - krzyknął wyprowadzony z równowagi Henry, na co początkowo zamarłem, aczkolwiek ponownie zacząłem się szarpać. Muszę go zobaczyć! Teraz! - Kurwa! - krzyknął brunet, kiedy przez przypadek strąciłem miskę z płatkami na Henrego, tym samym mocząc go mlekiem. Mężczyzna pod wpływem mojego czynu, puścił mnie. Nim zorientował się co zrobił, zbiegłem z jego kolan, biegnąc w stronę wyjścia z kuchni. Jak tylko znalazłem się w salonie, zamarłem. On naprawdę tu jest... Właśnie szarpie się z Rafaelem w salonie Henrego. To niemożliwe. Momentalnie poczułem, jak w moich oczach zebrały się łzy. Nim zrobiłem krok do przodu, zostałem pochwycony w pasie przez bruneta i odciągnięty do tyłu.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz