Rozdział 1

1.3K 42 2
                                    

Siedzę już dobre parę godzin nad wypracowaniem od polaka, a jedyne co mam to wprowadzenie. Czemu język polski nie może iść mi tak dobrze jak w-f?

Sięgam do telefonu by sprawdzić, która godzina.

-Że co!? Jest już 22:38!? - wydzieram się, by po chwili zatkać sobie usta dłonią. Przecież matka pewnie śpi.

Jako, że pracuje ona jako lekarz w tutejszym szpitalu, często wraca do domu zmęczona. Ojciec wiele razy jej mówił, by zmieniła pracę na lżejszą, ale mamy nikt nie przekona. Nawet fakt, że szef każe zostawać jej po godzinach, a i tak jej za to nie płaci. Ona poprostu kocha być lekarzem.

A ojciec? On pracuje w domu, przez internet. Tworzy strony internetowe. Dlatego tak łatwo mu mówić, aby matka zmieniła pracę. On nie musi się martwić, czy ktoś go zatrudni czy nie. Jedyne o co musi się martwić, to to czy klientowi podoba się strona, o ile go znajdzie.

W telefonie sprawdzam na kiedy mam wypracowanie.

-Na jutro?! - wydzieram się.

Przecież to niemożliwe bym napisał tego do jutra! Dobra...spokojnie...Już wiem!

Wchodzę na dziennik i sprawdzam moje oceny z polaka.

Dobra, nie jest tak źle. Kolejna jedynka mi nie zaszkodzi.

Chowam wszystkie rzeczy do plecaka. Wstaje i przeciągam się. Z szafy wyciągam pidżamę i kieruję się do łazienki.

Opieram się rękoma o umywalkę i spoglądam w lustro. Moim oczom ukazuje się zmęczona twarz. Ale co się dziwić po dziewięciu godzinach lekcyjnych i odrabianiem prac domowych do późna. Spoglądam na moje brązowe włosy. Jak zwykle są w nieładzie. Spoglądam jeszcze w moje brązowe oczy i idę wziąć prysznic. Nie chcę mi się dzisiaj kąpać w wannie.

Po umyciu się, myje zęby i kładę się spać.

Następnego dnia z rana, jak zwykle budzi mnie budzik. Chwila... Tak nie brzmi mój budzik. Wstaje do pozycji siedzącej i sięgam po telefon. Will dzwoni. Czemu tak wcześnie?

Patrzę na godzinę i omal nie zaksztusiłem się własną śliną. Jest 9:42! Szybko odbieram telefon.

-Matt gdzie ty jesteś? - wydziera się Will.

-Nie drzyj się tak! Ogłuchnę kiedyś przez ciebie! No w domu jestem - odpowiedziałem.

-Nie mów mi stary, że mnie zostawisz samego w szkole - mówi, udając szloch.

Wywracam oczami i odpowiadam:

-Nie, nie zostawię. Zaspałem tylko. Za pół godziny będę.

-Okej, tylko pospiesz się! - wydziera się do telefonu i rozłącza się.

Odrzucam telefon gdzieś na łóżko, po czym wstaję i podchodzę do szafy.
Postanawiam ubrać białą bluzę, a do tego czarne spodnie jeansowe oraz białe adidasy. Biorę plecak i wybiegam z domu, postanawiając, że śniadanie zakupie w szkolnym bufecie. Z garażu wyciągam mój rower i na nim jadę do szkoły.

Jak tylko dotarłem do szkoły, przyczepiam rower do siatki ogrodzeniowej i sprawdzam jaką mam teraz lekcję.

No to świetnie. Lepiej być nie mogło.

Kieruje się w stronę sali od języka polskiego. Przed wejściem modlę się, by nauczycielka zapomniała o wypracowaniach.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - mówię po wejściu do klasy.

-Dzień dobry, wypracowanie na biurko - mówi, poczym kontynuuje temat lekcji.

Lepiej będzie jak jej oddam jedynie z napisanym wprowadzeniem, czy wcale?

Po tym jak się przed chwilą na mnie spojrzała postanawiam oddać jej pracę. Kładę plecak na ławce, po czym wyciągam prawie pustą kartkę. Podchodzę do biurka i kładę moje wypracowanie.

Nie czekając na reakcje polonistki uciekam do swojej ławki, gdzie czeka już na mnie Will.

-Coś ty taki nie swój? - pyta.

-Oddałeś jej wypracowanie? - pytam go, ignorując jego pytanie.

-No tak, łatwe było.

-Jakie łatwe? Chłopie ja tylko wprowadzenie napisałem... - powiedziałem załamany, kładąc głowę na rękach.

-E tam. Masz dobre oceny, jedynka cię nie zbawi.

Lekcje minęły nam dosyć spokojnie. Jedynie na lekcji wychowania fizycznego jakaś laska się potknęła i skręciła kostkę.

-Robisz coś dzisiaj? - pyta Will, siłując się ze swoim rowerem, gdyż kilka osób postanowiło oprzeć swoje rowery o ten jego.

-Nie, a co? Planujesz coś? - pytam.

-Jedynie wyjść na miasto. No wiesz, pochodzić, czy coś w tym stylu. Nudzi mi się w domu.

-No w sumie, mogę iść. I tak nie mam nic do roboty - zgadzam się.

-Idziemy teraz czy spotkamy się później?

-Możemy teraz. Napiszę tylko ojcu, że wrócę później i możemy iść - odpowiadam.

Wyciągam telefon z kieszeni i pisze SMS'a do ojca, że wrócę późno. Nie czekając na odpowiedź chowam telefon do kieszeni.

-Dobra, możemy iść.

Wsiadamy na rowery, po czym kierujemy się w stronę centrum miasta.

Po godzinie jeżdżenia na rowerach postanawiamy zatrzymać się na przerwę. Siadamy na betonowym murku na przeciwko cukierni "BakerySweet".

-Kiedy Twoi rodzice wracają? - pytam się Will'a.

-Pisali ostatnio, że za tydzień. Podobno ciotka znalazła jakiegoś faceta, więc matka chce sprawdzić czy się nadaje - obaj zaczynamy się śmiać.

Jego matka zawsze była nadopiekuńcza. Gdy Will chciał gdzieś wyjść, zawsze musiał jej mówić, gdzie, z kim, o której wróci, co zamierza robić itp.

-Dobrze, że moi rodzice nie są tak nadopiekuńczy. Nie wytrzymałbym nawet tygodnia z nimi - odpowiadam.

-Wiem. Sam się czasami zastanawiam jakim cudem ja z nimi wytrzymuję.

Rozmawiamy już z dobrą godzinę, co chwila wybuchając śmiechem.
Po jakimś czasie moją uwagę przykuło dwóch facetów stojących pod cukiernią. Jest ładna pogoda, a oni w kapturach stoją. Przyglądam się im, lecz poza szarymi bluzami i czarnymi spodniami, nic więcej nie mogę wypatrzeć.

-Ej stary, jakąś ładną laske wypatrzyłeś czy jak? - pyta ze śmiechem Will.

-Co? Nie, tak się tylko zastanawiam, byłeś kiedyś w tej cukierni? - pytam się.

Przecież nie powiem mu, że przypatruję się dwóm facetom, którzy od naszego przyjścia stoją cały czas pod BakerySweet.

-W BakerySweet? Nie, a ty?

-Też nie - odpowiadam.

-Idziemy tam? - pyta.

-Nie mam przy sobie pieniędzy.

-No ja w sumie też. To co, po jutrze? - proponuje Will.

-No spoko. Dobra, to jak, wracamy? Późno już się robi.

-Fakt, no to do zobaczenia - pożegnał się ze mną Will, poczym odjechał.

Spojrzałem jeszcze w kierunku cukierni, by zobaczyć czy faceci wciąż tam stoją. Są. I patrzą się w moją stronę.

Nie myśląc wiele wsiadłem na rower i skierowałem się w stronę domu.

Jako, że jest dzisiaj piątek postanowiłem obejrzeć jakiś film przed pójściem spać. Położyłem czipsy oraz laptop na łóżku, po czym poszedłem na szybko wziąć prysznic. Po skończonym prysznicu ubrałem się w pidżamę, a następnie usiadłem na łóżku wybierając film.

Ostatecznie wypadło na "Pogromcy Duchów. Dziedzictwo". Włączyłem film, a czipsy wziąłem w ręce i zacząłem oglądać jedząc w międzyczasie fastfood.

Jak tylko film się skończył była godzina 23:18. Nie mając nic innego do roboty, położyłem się spać.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz