Rozdział 53

611 28 2
                                    

___Will___

Przebudziłem się wcześnie rano, jak jeszcze nad lasem panowała mgła. Ogień zdążył zagasić się już dawno, w skutek czego było przeraźliwie zimno. Spojrzałem się na Matta, by dostrzec, że ten w dalszym ciągu śpi. I dobrze, niech się wyśpi. Puściłem ostrożnie przyjaciela, po czym najciszej, jak tylko potrafiłem, starałem się odsunąć od niego.

- G-gdzie idziesz? - zapytał się sennie przyjaciel, wymacując ręką ziemię, a kiedy nic pod nią nie wyczuł, otworzył oczy, spoglądając się na mnie.

- Miałem iść rano zapolować, pamiętasz? - odpowiedziałem, na co chłopak kiwnął głową, po czym przymknął oczy, chwilę później zasypiając. Wstałem na nogi, by w następnej kolejności zapamiętać okolicę, w której przespaliśmy noc, by z kolei ruszyć na prawo, mając nadzieję, że znajdę jakieś pożywienie. Po godzinie poszukiwań pożywienia, moim oczom ukazał się drobny królik, skubiący trawę. Kucnąłem więc, bym był jak najmniej widoczny, po czym zakradłem się po cichu do zwierzęcia. Zatrzymałem się, chowając się za jednym z drzew, kiedy to królik nastroszył uszy, unosząc pyszczek w górę, nasłuchując. Nie wiedziałem dokładnie, jak zapoluję na królika, aczkolwiek jedyne co wiedziałem, to to, że musi znaleźć się on na wyciągnięcie moich rąk. Zbliżyłem się o dwa kroki do zwierzęcia, po czym ponownie zatrzymałem się, kiedy zwierzę utkwiło swoją uwagę w moim kierunku. Wpatrywałem się w królika, czekając aż ten ponownie zacznie wcinać trawę, aczkolwiek ten w dalszym ciągu spoglądał się w moim kierunku. Zerwałem się na nogi, kiedy to królik zerwał się do biegu w przeciwnym ode mnie kierunku. Sapnąłem zdezorientowany, kiedy zostałem powalony na ziemię - Co do... - szepnąłem zdziwiony, po czym podparłem się rękoma, próbując wstać, aczkolwiek ręka, która znajdowała się na moim karku, skutecznie mnie przyciskała do ziemi, w wyniku czego nie byłem w stanie się podnieść.

- Dobrze się spało w lesie? - dobiegł mnie sarkastyczny głos Rafaela, na co zamarłem. Jak on mnie znalazł i dlaczego nie usłyszałem tego, jak się do mnie zbliżał? - Zapytałem się o coś - rzekł gniewnie, zaciskając dłoń na moim karku, w wyniku czego skrzywiłem się z lekkiego bólu.

- T-tak - odpowiedziałem cicho, w odpowiedzi czego mężczyzna poluźnił chwyt, aczkolwiek w dalszym ciągu mocno mnie trzymał.

- W takim razie zapamiętaj sobie tę noc dobrze, bo przez najbliższy miesiąc na dupie nie usiądziesz - syknął, po czym jednym ruchem sprowadził mnie do klęku, samemu przykucając na przeciwko mnie - To teraz powiesz ładnie Henremu, gdzie jest Matt - rozkazał, po czym uniósł moją głowę tak, że zmuszony byłem wpatrywać się na Henrego, stojącego za Rafaelem.

- Nie powiem - odpowiedziałem pewnie, na co Rafael zacisnął mocniej rękę na moim karku, w skutek czego ponownie się skrzywiłem.

- Nie powiesz, tak? - zapytał się uniośle Rafael, po czym nakierował mój wzrok na siebie - Słuchaj no mnie uważnie, bo nie będę się powtarzał... Albo w tej chwili powiesz nam, gdzie jest Matt, albo spiorę cię tu i teraz, a w domu poprawię, że się zesrasz, rozumiemy się? - syknął, a w jego głosie dosłyszeć mogłem ogrom gniewu, aczkolwiek nie mogłem im powiedzieć gdzie jest Matt. On ma być bezpieczny. Ma już nie cierpieć.

- N-nie powiem - powtórzyłem swoją odpowiedź, w odpowiedzi czego szczęki Rafaela zacisnęły się w gniewie.

- Dobrze, jak wolisz... - rzekł białowłosy, a kiedy tylko pchnął mnie z klęku na ziemię, przeraziłem się, bowiem mężczyzna miał idealny dostęp do mojego tyłka, który był wypięty w górę - Dam ci ostatnią szansę... Mówisz, czy nie? - zapytał, w odpowiedzi czego przymknąłem przerażony oczy, co mężczyzna odebrał jako negatywną odpowiedź, bowiem moje ciało owiało przeraźliwie mroźne powietrze, kiedy to Rafael zsunął ze mnie dwie pary spodni. Krzyknąłem, zalewając się łzami, szarpiąc się ciałem, kiedy mężczyzna zadał mi pierwsze uderzenie, aczkolwiek nie było ono zadane ręką. Miałem wręcz wrażenie, że moja skóra została rozcięta. Tak to strasznie bolało.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz