Rozdział 107

398 26 0
                                    

___Matt___

Mruknąłem z przyjemnego ciepła, które otulało moje ciało. Wtuliłem się więc twarzą w poduszkę, która była strasznie wygodna. Przyciągnąłem do siebie kolana, przytulając do siebie Łatka. Po chwili ziewnąłem, ukrywając twarz w poduszce. Aczkolwiek, jak tylko skończyłem, zmarszczyłem brwi, po czym uchyliłem oczy. Biała poduszka? Przecież miała ona kolor jasnoróżowy. Uniosłem w górę spojrzenie, by zmieszać się, dostrzegając Henrego, obok którego leżałem, wtulony głową w jego brzuch. Zmarszczyłem zdezorientowany brwi, po czym rozejrzałem się. Znajdowałem się u niego w sypialni, a przy moim boku spał Łatek... Spojrzałem się z szybko bijącym sercem na szczeniaka. On wie!

Mimowolnie skuliłem się jeszcze bardziej, niż dotychczas, chowając jednocześnie lisa w moich objęciach. Co teraz będzie? Wyrzuci mnie? I Łatka? Ja nie chcę tracić Henrego.

- Spokojnie... Jake mi o wszystkim opowiedział... Nie musisz się bać, nie pozbędę się ciebie - orzekł miękko, kładąc dłoń na moich włosach.

___Jake___
Poprzedniego dnia, wieczorem

Zostawiłem Matta samego. Widzę, że nie jest do końca przekonany. Musi się z tym przespać. Ułożyć to sobie. Albo... Porozmawiać z Henrym.

Jak tylko zszedłem na dół, spojrzałem się na Petera i Willa. Ci jakby rozumiejąc co się dzieje, kiwnęli głowami. Spojrzałem się na Henrego i Rafaela, zastanawiając się, jak to ugrać w słowa.

- Zachowanie Matta wywodzi się od pewnej sytuacji... - powiedziałem, nie wiedząc, jak przeprowadzić tą rozmowę, aby wyszło, jak najlepiej dla Matta.

- Jaką? - zapytał się zaintrygowany Henry. Spojrzałem się na niego marszcząc brwi.

- Związaną z... - zacząłem, aczkolwiek przerwałem, kiedy spostrzegłem, jak Will z Peterem zerwali się biegiem na górę.

- Pokażemy! - krzyknął z góry Will. Spojrzałem się na schody, gdzie zniknęli chłopcy. Chyba będzie to najlepszy sposób, aby przekazać w pozytywnym świetle zachowanie Matta.

Po chwili do salonu weszli chłopcy, ukrywając szczeniaki za plecami.

- Co tam chowacie za plecami, co synek? - zapytał się zaciekawiony Rafael, na co Will podszedł do niego, szeroko się uśmiechając. Peter zaś podszedł do Henrego. Następnie w tym samym czasie wystawili w kierunku mężczyzn lisy.

- To... To lisy? - zapytał się zdziwiony Henry, odbierając od Petera szczeniaka - Savo... - przeczytał, przyglądając się plakietce od obroży.

- A tu jest Sparky... - oznajmił Rafael, marszcząc brwi. Will uśmiechnął się, po czym usiadł obok mężczyzny.

- A na górze z Mattem śpi Łatek - orzekł chłopak, uśmiechając się szeroko. Spojrzałem się na Henrego, bowiem to jego reakcja mnie najbardziej interesowała. Brunet oddał szczeniaka Peterowi, który usiadł na kanapie obok mężczyzny, po czym zaczął głaskać lisa po głowie.

- Matt śpi z lisem? Dzikim? Bo jeśli się nie mylę, to właśnie ich szukaliśmy rano, gdy znaleźliśmy martwą lisicę - zauważył Henry, w odpowiedzi czego podrapałem się niezręcznie po głowie.

- No tak... Ale zostały wykąpane specjalnymi szamponami - odpowiedziałem, mając nadzieję, że w ten sposób załagodzę sytuację. Henry spojrzał się na Savo, a potem na Sparkiego, który szarpał Willa ubranie.

- I mam rozumieć, że gdy Matt śpi, jakiś dziki lis, który może go zaatakować w każdej chwili, siedzi przy nim? - zapytał się, a w jego głosie można było wyczuć lekki gniew.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz