Rozdział 80

652 30 1
                                    

___Will___

Czułem na sobie ciepło, które otulało całe moje ciało. Jednak nie było ono takie samo, jak wtedy, kiedy zasypiałem. Uchyliłem więc oczy, a jak tylko zdałem sobie sprawę, że znajduję się w sypialni Rafaela, zmarszczyłem zdenerwowany brwi. Jakim prawem on mnie tu przyniósł!? Nie zgadzałem się na to!

Spróbowałem po chwili wstać, aczkolwiek uniemożliwiło mi to ramię mężczyzny, który oplótł mnie nią wokół mojego ciała. Chwyciłem lekko jego ramię tak, aby go nie obudzić, po czym uwolniłem się z sideł mężczyzny, odkładając jego ramię wzdłuż jego ciała. W następnej kolejności wstałem i trzymając w rękach Rawrę, skierowałem się w stronę drzwi. Zmarszczyłem zdenerwowany brwi, kiedy te po wielokrotnym pociągnięciu klamką, nie chciały ustąpić.

- Wracaj do łóżka, synek - podskoczyłem, kiedy niespodziewanie dotarł do mnie głos Rafaela. Jednak nie było ono zaspane. Czy to znaczy, że Rafael nie spał już od dłuższego czasu?

Odwróciłem się w jego kierunku, a dostrzegając, że ten nawet nie usiadł, tylko cały czas leżał na boku, skierowałem się w stronę szafy. Ze zdumieniem dostrzegłem, że na jej drzwiczkach znajdowały się blokady. Jeżeli myśli, że zmusi mnie tym do położenia się z nim w łóżku, to się grubo myli. Ja się tak łatwo nie poddam!

Chwyciłem w dłonie blokadę, po czym z całej siły zacząłem za nie szarpać. Po chwili walki z tym ustrojstwem, poddałem się, zdając sobie sprawę, że nie ma możliwości, aby te blokady poddały się mojej sile.

- Niech cię diabli zjedzą - szepnąłem wkurzony pod nosem. W następnej kolejności odwróciłem się, ze zdumieniem dostrzegając, że dywan z podłogi także zniknął. Czy on sobie ze mnie żarty stroi!?

- Kładź się synek do łóżka, bo zmarzniesz - rzekł Rafael, nie szczycąc mnie nawet spojrzeniem. Niech sobie pomarzy! Nie będę kładł się z nim do jednego łóżka!

Rozejrzałem się po sypialni, starając się znaleźć jakieś miejsce, gdzie mógłbym przespać resztę tej nocy, czy też wczesnego poranka. Nie wiem, jest ciemno, aczkolwiek też w jakimś stopniu jasno. Westchnąłem załamany, zdając sobie sprawę, że nie ma tu nigdzie miejsca, gdzie mógłbym się wygodnie położyć. Podszedłem do szafy, po czym zasiadłem pod nią, opierając się o nią plecami. Już wolę przesiedzieć resztę czasu na podłodze, niż kłaść się obok Rafaela.

Przyciągnąłem do siebie Rawrę, wtulając go w swoją klatkę piersiową. W następnej kolejności przyciągnąłem do siebie kolana, chowając w niej głowę.

Drgnąłem zaskoczony, kiedy niespodziewanie poczułem, jak coś wylądowało na mojej głowie. Uniosłem spojrzenie, a kiedy moim oczom ukazał się kucający przede mną Rafael, strzepnąłem z siebie szybko jego dłoń. Kiedy on tu podszedł? I dlaczego nie słyszałem, jak wstał i jego zbliżających się kroków?

- Chodź synek do łóżka - szepnął miękko, kładąc swoje dłonie na moich kolanach wobec czego rozszerzyłem kolana, chcąc pozbyć się z siebie jego dotyku. Mężczyzna przez mój czyn zachwiał się, aczkolwiek zdołał złapać równowagę, poprzez szybkie oparcie się rękoma o szafkę po bokach mojej głowy - Chcesz zabić tatusia? - zaśmiał się Rafael.

- Tak - odpowiedziałem mu butnie, po czym prześlizgując się pod jego ręką, wyszedłem z pomiędzy jego dłoni.

- Wiesz, że za próbę dostałbyś niezłą karę? - ostrzegł mnie rozbawionym głosem. Otworzyłem szeroko oczy, kiedy zostałem niespodziewanie pochwycony przez ramię Rafaela, który złapawszy mnie w pasie, przyciągnął do siebie.

- Puszczaj mnie! - krzyknąłem wściekły, starając się uwolnić z jego chwytu, co było uciążliwie ciężkie, zważając na fakt, że mężczyzna usiadł na podłodze z rozprostowanymi nogami, pomiędzy którymi mnie położył, opierając mnie plecami o swoją klatkę piersiową, a ramionami trzymając mnie wokół pasa, jak macki, które nie chcą puścić.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz