Rozdział 52

704 27 2
                                    

___Matt___

Jak tylko uchyliłem oczy i dostrzegłem, że jest już widno, zerwałem się poparzony do siadu. Mieliśmy uciec! Nastawiłem uszu, a kiedy nie dobiegł mnie żaden dźwięk, zwiastujący, że mężczyźni nie śpią, wyszedłem z łóżeczka, po czym biorąc Pusia w ręce, podbiegłem cicho do łóżeczka Willa.

- Wstawaj! - szepnąłem, rzucając w jego twarz pluszakiem, na co przyjaciel momentalnie się rozbudził, rozglądając się na boki zdezorientowany. Uśmiechnąłem się rozbawiony, dostrzegając, że jest on ubrany w onesie kangura i do tego miał smoczka w buzi, o czym jeszcze się nie skapnął.

- Oho... - rzekł niewyraźnie, po czym zmarszczył brwi, wypluwając smoczka z buzi. Jak tylko dostrzegł, co takiego wypluł, na jego twarzy wymalowało się zdenerwowanie, po czym zaczął klnąć pod nosem.

- Z-zbieraj się, m-mamy mało czasu - powiedziałem, na co ten spojrzał się na mnie zdezorientowany, a kiedy tylko zrozumiał co mam na myśli, wstał. Uśmiechnąłem się lekko na to, jak rozczulająco wyglądał w onesiu.

- Spróbuj no tylko to skomentować - wycedził, aczkolwiek nie widziałem wyrazu jego twarzy, albowiem podbiegłem do szafy, z której wyciągnąłem dresy, w które mam się ubrać, po czym zacząłem szukać ubrań dla Willa - Odsuń się, sam poszukam. Ty w tym czasie zacznij robić to co zaplanowałeś - orzekł, po czym odsunął mnie od szafy - Czemu ty masz zwykłą pidżamę, a ja jakieś ścierwo - mruknął pod nosem, na co się zaśmiałem, rozbawiony jego nastawieniem. Po chwili przebrałem się szybko w czarne dresy, po czym podbiegłem do kanapy, z której wziąłem koce, zaczynając je ze sobą związywać - Co mam zrobić? - zapytał się Will, który przebrał się w biały sweter, a do tego białe spodnie dresowe spod których wystawały niebieskie jeansy. W dłoni zaś trzymał kolejny sweter, tym razem w barwach jasnego beżu.

- P-przynieś nasze k-kołdry i zwiąż je z-ze sobą - odpowiedziałem, w odpowiedzi czego przyjaciel kiwnął głową, odchodząc do jednego z łóżeczek - Od r-razu możesz p-przynieść Pusia - napomknąłem, po czym wziąłem się za związywanie ze sobą kocy.

- Trzeba było nim w mnie nie rzucać, to nie musiałbym go przynosić - burknął pod nosem, na co uśmiechnąłem się rozbawiony. Niedługo potem Will podał mi związane ze sobą kołdry, które przywiązałem do kocy.

- W-weź klocek i o-otwórz okno - rzekłem, co też chłopak uczynił, zaś ja podszedłem do nogi od stołu, do którego przywiązałem kołdrę, po czym podszedłem do już otwartego okna, gdzie przerzuciłem linę z materiałów za okno. Zagryzłem wargi, kiedy okazało się, że lina ta nie dosięga do ziemi.

- Jak się dobrze zeskoczy, to nie powinno nam się nic stać - ocenił Will, wychylając się zza okna, na co westchnąłem, bowiem nie mieliśmy innego wyboru, niż zeskoczyć.

- D-daj Pusia i s-schodzimy - powiedziałem, kiedy Will ubrał na siebie, trzymany dotychczas sweter.

- Ja go wezmę i zejdę jako pierwszy, by sprawdzić czy lina wytrzyma - orzekł, po czym jak tylko westchnąłem, złapał się liny, by z kolei wyjść za okno - Najwyżej też cię złapię, jak spadniesz - zaśmiał się, a kiedy tylko dostrzegł moje ponaglające spojrzenie, ucichł, by z kolei zacząć schodzić po linie. Za każdym razem, kiedy tylko widziałem, jak Will puszczał się jedną ręką, by złapać się nią niżej, czułem jak moje serce zatrzymywało się z przerażenia na myśl, że Will mógłby spaść. Odetchnąłem z ulgą, kiedy przyjaciel bezpiecznie wylądował na trawie. Zamarłem, kiedy po tym jak złapałem się za linę, do moich uszu dotarły pospieszne kroki mężczyzn. Nie marnując czasu przeszedłem na drugą stronę okna, a jak tylko miałem zamiar ruszyć w dół, drzwi od pokoju otworzyły się, a moim oczom ukazał się Rafael z Henrym, który dostrzegając mnie, ruszył w moim kierunku.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz