Rozdział 112

446 27 0
                                    

___Will___

Po zejściu na dół do kuchni, gdzie znajdowali się już wszyscy pozostali, Rafael usiadł przy wyspie kuchennej, sadzając mnie na swoich kolanach. Położyłem więc Sparkiego na moich nogach.

- Pogodziliście się? - zapytał się Henry, wobec czego uniosłem na niego spojrzenie, by dostrzec, że na jego kolanach siedział Matt.

- Można tak powiedzieć - odparł Rafael, oplatając mnie ramionami i opierając się podbródkiem o moje ramię.

- Mam nadzieję, bo nie chce mi się rzucać już w ciebie śnieżkami - rzekł Jake, podając Rafaelowi dwa talerze z obiadem, którym były ziemniaki i pierś z kurczaka. Zacząłem więc spożywać obiad tak samo, jak Matt i Peter, który także siedział na kolanach u Jake'a.

- Powinienem ci za to oddać - mruknął z przekąsem Rafael, na co Jake się zaśmiał.

- Może pojedziemy do miasta na spacer po parku? - zaproponował Henry. Spojrzałem się na niego zdziwiony, jednak nawet podoba mi się ten pomysł. Wcale nie jest zły. Już dawno nie byliśmy na żadnym spacerze. To znaczy... Na żadnym nie byliśmy.

- Czemu nie? Trochę więcej powietrza, niż zabawa na śniegu im nie zaszkodzi - zgodził się Rafael, targając mnie po włosach, w odpowiedzi czego posłałem mu oburzone spojrzenie.

- Też myślę, że to nie jest taki zły pomysł - rzekł Jake. Spojrzałem się na Rafaela, który kończył jeść obiad, po czym wtuliłem się w niego. Nie chce mi się wstawać.

- No to co? Idziemy się ubrać i jedziemy? - zapytał się Rafael, po tym, jak skończył jeść. Zaraz potem oplótł mnie ramionami, by z kolei pocałować w czoło.

- Tak. Widzimy się przy aucie - odparł Henry, wstając i idąc z Mattem na górę. Kiedy Jake zrobił to samo, spojrzałem się na Rafaela.

- Musimy się przebierać? - zapytałem się, opierając się policzkiem o jego tors. Mam dzisiaj dzień lenia. I jutro. I pojutrze... Codziennie. Najlepiej to bym tylko leżał.

- Nie, nie musimy, synek. Wyglądamy dość przyzwoicie i ciepło - odpowiedział. Po chwili spojrzałem się zdezorientowany na Rafaela, kiedy ten wstał ze mną na rękach, a Sparkiego wziął na ręce - Pójdziemy już do samochodu - oznajmił, w odpowiedzi czego kiwnąłem głową, zgadzając się. Rafael ubrał na mnie kurtkę, co do łatwego zadania nie należało, bowiem trudno jest kogoś ubrać, kto leży. Następnie założył mi buty oraz samemu się ubrał, jednak bez zakładania kurtki. Wziął ją sobie w ręce. Sparkiego zapiął na smycz, by z kolei skierować się w stronę samochodu, gdzie chciał mnie posadzić na siedzeniu, jednak nie chciałem go puścić. Tam nie będzie tak ciepło, jak przy nim. I oczywiście wygodnie.

Rafael westchnął, po czym wsiadł do samochodu ze mną na rękach. I tak ktoś by musiał siedzieć u kogoś na kolanach, bo w samochodzie jest o jedno siedzenie za mało. A tak to wypadło na mnie.

Parę minut później do samochodu wsiadł Jake, sadzając Petera w foteliku obok nas, a samemu zasiadając za kierownicą.

- Na ile idziemy na ten spacer? - zapytał się Jake. Spojrzałem się na Rafaela, ciekaw jego odpowiedzi. Mężczyzna zastanowił się chwilę.

- Może jakaś godzina, czy dwie powinny wystarczyć - odparł, głaszcząc mnie po włosach, wobec czego oparłem się głową o jego tors. Po chwili spojrzałem się na Sparkiego i Savo, którzy bawili się, biegając po całym samochodzie.

Chwilę później do auta podszedł Henry z Mattem, który został posadzony obok Petera w foteliku.

- Możemy jechać - oznajmił brunet, po tym jak wsiadł do samochodu, siadając obok Jake'a, który na jego słowa odpalił silnik i ruszył. Spojrzałem się w stronę okna, obserwując widoki. Jakby nie patrzeć, to mega rzadko gdziekolwiek wyjeżdżamy. Z tego co dobrze pamiętam, to jedyne gdzie jechałem z Rafaelem, to sklep. Miło więc będzie wyjść poza mury domu.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz