Rozdział 60

626 28 0
                                    

___Matt___

Siedziałem i zastanawiałem się, co zrobić aby nie pić tego napoju. Jakbym go nie wypił, Ethan sam powiedział, że założy mi sondę, a tego wolałbym uniknąć. Udawanie, że go piję też nie wchodzi w grę, bowiem mężczyźni cały czas mi się przyglądają. Przeniosłem powoli spojrzenie z butelki na mężczyzn, stojących na przeciwko mnie, spoglądających się na mnie stanowczo.

- P-przecież j-już j-jadłem... - rzekłem cicho, a jak tylko dostrzegłem ruszającego w moim kierunku Michaela, spuściłem zestresowany wzrok.

- Matt, spójrz się na mnie - orzekł delikatnie Michael, po tym jak przystanął obok krzesła, na którym siedziałem. Zgodnie z jego słowami uniosłem niepewnie głowę, by moim oczom ukazał się klęczący na przeciwko mnie mężczyzna - Słuchaj, ja wiem, że nie jesteś głodny, ale to jest dla twojego dobra. Nie siedzisz tu za karę, tylko dlatego, że martwimy się o Twoje zdrowie, rozumiesz? - zapytał się, w odpowiedzi czego spuściłem wzrok.

- R-rozumiem... - szepnąłem, łamliwym głosem. Ja nie chciałem jeść. Nie byłem głodny. Byłem wręcz pełny.

- Och, Matt... - szepnął Michael, po czym wstał, by z kolei przytulić mnie do siebie - No już, spokojnie... Dasz radę, wierzę w ciebie - rzekł cicho, kiedy siedziałem wtulony w jego klatkę piersiową. Dwie minuty później mężczyzna odsunął się ode mnie - No, zjedz teraz ładnie - orzekł, na co westchnąłem, po czym spojrzałem się załamany na butelkę. W następnej kolejności sięgnąłem niechętnie po butelkę, po czym zacząłem z niej powoli pić. Niedługo potem odsunąłem od siebie napój - No dalej, jeszcze troszkę - rzekł delikatnie Michael, w odpowiedzi czego pokręciłem przecząco głową, po czym położyłem głowę na blat, chowając ją w ramionach - Mało ci zostało, dasz radę - starał się mnie przekonać, aczkolwiek w dalszym ciągu nie miałem zamiaru tego jeść. Po chwili dobiegło mnie westchnienie mężczyzny - No dobrze... Jak wolisz, jutro przyjedzie lekarz zbadać twój stan fizyczny, a później zastanowimy się, co z tobą zrobić do czasu zamknięcia sprawy - orzekł, na co uniosłem na niego uradowane spojrzenie. Nie muszę tego jeść?

- Jest coś, co chciałbyś dodać do sprawy? Jakieś informacje? Gdzie was trzymali, czym jeżdżą, z kim się spotykali...? - dopytał się Ethan, na co zmarszczyłem w zastanowieniu brwi.

- M-mieszkają w l-lesie... A-a s-spotykają się z V-Victorem - odpowiedziałem, po tym jak spojrzałem się na mężczyznę, który w odpowiedzi na moją wypowiedź kiwnął powoli głową, przyswajając zdobyte ode mnie informacje, które raczej do niczego mu się nie przydadzą.

- No dobrze, jest już... - orzekł Ezechiel, po czym przerwał, spoglądając się na zegarek na jego ręce - Jest dokładnie 18:32... Co chciałbyś porobić? - zapytał się mnie, na co spojrzałem się na niego niepewnie, bowiem nie wiedziałem, co takiego mógłbym robić w obcym mi mieszkaniu - Może... Spacer? - zaproponował, dostrzegając moje spojrzenie. Na myśl o spacerze skrzywiłem się, bowiem samo przebywanie na takim mrozie powodowało na moim ciele ciarki - Racja, słaby pomysł. W takim razie może... Telewizja? - zapytał się, na co zastanowiłem się trochę, po czym kiwnąłem lekko głową.

- No to telewizja - orzekł Michael, klaszcząc w dłonie, po czym skierował się w stronę salonu, gdzie zasiadł na samym jej środku. Ethan idąc za jego przykładem zasiadł obok niego.

- No to chodź, Matt - napomknął Ezechiel, po czym poczekał aż wstanę, a kiedy to zrobiłem, łapiąc w dłonie Pusia, obaj ruszyliśmy w stronę salonu. Jak tylko znaleźliśmy się w pomieszczeniu, Ezechiel przysiadł obok Michaela, po czym poklepał miejsce obok siebie, w odpowiedzi czego przysiadłem niepewnie obok niego. W następnej kolejności Michael uruchomił telewizor, po czym skakał po kanałach w poszukiwaniu dobrego filmu. Ostatecznie zatrzymał się na filmie "Więzień Labiryntu". Cieszyłem się w duchu na tą krótką odskocznię od rzeczywistości, bowiem nie na codzień mogłem oglądać filmy.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz