Rozdział 123

324 28 3
                                    

___Will___

Po informacji Ethana, którą nam przekazał, nikt się nie odezwał. Przecież... Przecież to nie możliwe! Aresztowali Rafaela? Ale jak? Jednak, czy Rafael podołałby sam na siedmiu policjantów? I to jeszcze specjalnie wyszkolonych? A co jeżeli Greg aresztował najpierw Henrego, bo było łatwiej, a potem całą czternastką rzucił się na Rafaela? Gdyby tak właśnie było, to się nie dziwię, że Rafaelowi się nie udało.

- Wracamy do domu? - zapytał się zdumiony Matt, który tak samo, jak ja nie dowierzał. Ethan uśmiechnął się.

- Tak, wracacie do swoich rodzin - odparł. Spojrzałem się na niego zaciekawiony.

- Kiedy? - zapytałem się, na co Ethan podał nam kurtki.

- Teraz - oznajmił, wobec czego posłaliśmy mu zdumione spojrzenia, jednak podeszliśmy do niego i odebraliśmy kurtki, które po chwili założyliśmy - No, to teraz buty i jedziemy - rzekł, podając nam po chwili buty, które także na siebie założyliśmy - To teraz zapraszam do auta - mruknął, kierując się w stronę wyjścia z pokoju. Spojrzeliśmy się po sobie z chłopakami, po czym wzięliśmy na ręce nasze szczeniaki i poszliśmy osłupiali za Ethanem. To się naprawdę dzieje? Wracamy do domu?

Chwilę później znaleźliśmy się w garażu przy jednym z aut, do którego po chwili wsiedliśmy na tyły, a Ethan z Gregiem z przodu, gdzie Greg za kierownicą.

- Postanowiłem, abyście spotkali się ze swoimi rodzicami w jednym punkcie, dlatego umówiłem nas na jednym z posterunków, który jest najbliżej każdej z waszych rodzin - orzekł, na co spojrzałem się na niego zdziwiony.

- To znaczy, że nie będziemy się teraz rozdzielać? - zapytałem się zaciekawiony, na co Ethan uśmiechnął się.

- Tak, razem spotkacie się ze swoimi rodzinami - odpowiedział, w odpowiedzi czego na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Chwilę później samochód ruszył, a każdy był zajęty swoimi myślami. Stresuję się. Jak to będzie wyglądało? Pierwszy raz od czterech miesięcy zobaczę swoich rodziców. Jak ja zareaguję? A jak oni? Nie tyle, co się stresuję, a co boję się. Nie jest to jednak obezwładniający strach, tylko ten obawiający się. Jednak czy jest o co się bać? Spotkamy się, porozmawiamy, a nawet i poprzytulamy, a później po prostu wrócimy do domu. Do tego upragnionego przeze mnie i utęsknionego domu.

Spojrzałem się w stronę okna, obserwując widoki. Jednocześnie też głaskałem Sparkiego po grzbiecie. Nie ma, co rozmyślać. Co będzie, to będzie. Niczego nie przewidzisz.

Parę godzin później z paroma przerwami na toaletę, wjechaliśmy do miasta. Czułem w kościach, że to jest to miasto, gdzie spotkamy się z rodzinami. Spowodowało to, że stres we mnie pogłębił się. Za wszelką cenę starałem się skupić na czym innym, aby tylko nie myśleć o zbliżającym się spotkaniu, jednak nie byłem w stanie się powstrzymać od ciągłego rozglądania się po mieście, wyszukując wzrokiem tego jednego, wyróżniającego się budynku. Posterunku policji.

I po chwili się doczekałem. Stojąc na światłach, moim oczom ukazał się posterunek policji, na parkingu którego stały dwa znajome mi auta. Moich rodziców i Matta.

Spojrzałem się zestresowany na Matta, który wymienił się ze mną spojrzeniami. On też był zestresowany, jednak nie tak bardzo, jak ja. U niego przewyższała radość. U Petera tak samo. Dlaczego więc tylko ja się tak strasznie stresuję?

W momencie, kiedy czerwone światło zamieniło się na zielone, a pojazd ruszył, moje serce zabiło. Nie tak, jak na codzień. Tym razem było to ogłuszające. Powiedziałbym wręcz, że spowalniające czas. Skupiłem więc swoje myśli na Sparkim, który leżał na moich kolanach i lizał mnie po rękach. Zupełnie, jakby wyczuwał, że coś jest nie tak i chciał mnie uspokoić. Co przyznać muszę, ale udaje mu się to. Głaskałem go więc, skupiając myśli na jego języku, liżącym moją dłoń, a także na jego sierści, która znikała pod moją ręką.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz