Rozdział 15

1.1K 46 2
                                    

Budzę się, gdy czuję jak się unoszę. Otwieram oczy i spoglądam na Henrego.

-Śpij maluszku, zaniosę cię tylko do auta - oznajmia, gdy widzi jak się na niego patrzę.

Ziewam i kręcę głową na boki.

Wolę nie przegapić okazji wywęszenia, gdzie się znajdujemy.

-Jak wolisz, maluszku.

Po chwili mężczyzna rusza w stronę wyjścia z pokoju, a następnie wychodzi z domu, kierując się do auta. Otwiera tylnie drzwi i wsadza mnie do pojazdu.

Chwilę później z budynku wychodzi Luca z torbami.

Spoglądam zdziwiony na bruneta. Ten widząc nieme pytanie, odpowiada:

-Uznaliśmy, że zostaniemy u nich na kilka dni.

Uśmiecham się z niesmakiem, co zauważa Henry.

-No już maluszku, uśmiechnij się, będzie fajnie, zobaczysz - mówi.

-Nie, nie będzie - mówię, po czym kładę się na tylnich siedzeniach, gdyż jednak mam ochotę spać.

Słyszę jak mężczyzna wzdycha, po czym zamyka drzwi. Nie zwracając większej uwagi na otoczenie, zamykam oczy i próbuję zasnąć.

Słyszę jak bracia wsiadają do pojazdu, a następnie, jak silnik się uruchamia, a samochód rusza.

Po pół godzinie siadam sfrustrowany, gdyż nie udaje mi się zasnąć.

-Co jest maluszku? Nie możesz spać? - pyta się brunet, odwracając się w moją stronę.

-Nie - mówię gniewnie.

-Nie tym tonem - ostrzega brunet.

-P-przepraszam - mówię zestresowany.

-Kogo przeprasasz? - dopytuje się mężczyzna.

-Przepraszam, tatusiu - odpowiadam niechętnie.

-Grzeczny chłopczyk - chwali mnie brunet, posyłając życzliwy uśmiech.

Spoglądam za okno, zauważając, że znajdujemy się na totalnym bezludziu.

Westchnąłem i oparłem się ręką o drzwi, a głowę o dłoń.

Pół godziny później zauważam niemały, drewniany dom. Znajduje się on w środku lasu, a teren otacza wysokie ogrodzenie z siatki.

-No, już jesteśmy, maluszku - informuje mnie brunet.

Po chwili samochód się zatrzymuje. Z budynku wychodzi Victor. Słyszę jak bracia wychodzą, a następnie brunet otwiera od mojej strony drzwi.

-Chodź, maluszku - mówi, uśmiechając się.

-Nie chcę - odpowiadam, kręcąc głową i siadam po drugiej stronie auta.

-Och, maluszku. No chodź, będzie fajnie - stara się mnie przekonać.

-Nie - mówię i widząc, że mężczyzna wchodzi do auta, z całej siły przytulam się do fotela kierowcy.

-No już, maluszku, wychodzimy - mówi, po czym łapie mnie w talii, ciągnąc w swoją stronę.

Opieram mu się najmocniej jak mogę, co mi wychodzi, gdyż po chwili krzyczy:

-Luca, weź no mi tu pomóż!

Nie całą minutę później do pojazdu podchodzi blondyn, oceniając sytuację. Po chwili zaśmiał się, a następnie wsiadł od strony kierowcy, gdzie złapał moje ręce, próbując oderwać je od fotela.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz