Rozdział 28

895 29 0
                                    

Po tym, jak brunet skończył mnie karmić, odłożył miskę na blat, a następnie skierował swój wzrok na moją twarz, na której dostrzec można było, jak pustym wzrokiem patrzę się w wyspę kuchenną.

- No już, maluszku. Nie ma się co dołować. Ja wiem, że chciałeś dobrze, a wyszło, jak wyszło, ale nie ma co się martwić. Ze mną będzie ci dobrze, obiecuję - rzekł czule, po tym jak posadził mnie na swoich kolanach, oplatając mnie w talii swoimi ramionami. Skierowałem swój wzrok na moje ręce, które leżały na moich kolanach, jednocześnie wykręcając palce u rąk. Nie rozumiem, co zrobiłem nie tak. Przecież...byłem już tak blisko. Nóż pozostawił ślad na mojej szyi, oznaczając moje ciało moją bezradnością. Więc dlaczego? Dlaczego nie byłem w stanie tego skończyć? Wzdrygnąłem się przestraszony, kiedy na moich rękach wylądowała dłoń większa od moich.

- Nie myśl o tym, maluszku. Co było, to było. Przeszłości nie zmienisz - oznajmił, łapiąc obie moje ręce w jedną rękę, tym samym uniemożliwiając mi dalsze wykręcanie palców u rąk.

- J-ja... C-chcę być tylko.... Szczęśliwym - ostatnie słowo powiedziałem niemal szeptem, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy bezradności. Nie udało mi się uciec porywaczom, zwiać Henremu, nie udało mi się pomóc Peterowi, a teraz nie byłem w stanie się zabić. Nic mi nie wychodzi... Podniosłem przerażony wzrok, kiedy poczułem, jak brunet łapie mnie w pasie, a następnie przekręca mnie tak, że siedzę okrakiem na jego kolanach, twarzą do niego. W dalszej kolejności chwycił oburącz moją twarz, tym samym nakazując mi patrzeć się w jego oczy, z której biła niepowtarzalnie silna troska i niepokój jednocześnie.

- Będziesz szczęśliwy, tylko... - przerwał, szukając odpowiednich słów - Tylko... Musisz być posłusznym - skończył, po czym posłał mi pokrzepiający uśmiech - Nie będę mógł tolerować twojego nieposłuszeństwa i go ignorować. Dobrze wiem, że obaj wiemy, jak by się to skończyło - wyjaśnił, a ja poczułem, jak na mojej twarzy znaczą się mokre ślady od łez, które już zbyt długo wstrzymywałem, aby w tym momencie je powstrzymać. Brunet ma rację. Obaj wiemy, jak by się to skończyło. Moją ucieczką. Ale czy to oznacza, że mam być mu posłusznym? Czy to jedyne rozwiązanie, dzięki któremu będę mógł być szczęśliwym?

- N-nie... N-nic nie sprawi, ż-że będę tu... szczęśliwy - powiedziałem cicho odpowiadając mężczyźnie. Moje posłuszeństwo znalazłoby szczęście tylko po jednej stronie. I tą stroną nie jestem ja. Zaś mężczyzna, który rości sobie prawa do mnie, decydując o moim życiu i o tym, jak mam je spędzić przez resztę lat, przez które będę zastanawiał się, co zrobiłem źle, że spotkał mnie taki los, a nie inny, powodując, że nie zaznam szczęścia do momentu, aż śmierć nie przyjdzie po moją duszę, aby uwolnić ją od zmąconego bólem ciała.

- Nie mów tak, maluszku. Będziesz szczęśliwy, obiecuję. Ten dom i ja sprawi, że będziesz szczęśliwy, zobaczysz - powiedział, po czym zdecydowanym ruchem przycisnął moją twarz do jego klatki piersiowej - Zobaczysz, będzie ci tu dobrze - rzekł, trzymając mnie w swoich objęciach, kiedy z moich oczu płynął wodospad łez, znacząc białą koszulkę bruneta plamami mojego bezsilnego egzystowania w świecie pełnym bólu i cierpienia, które trzymają się mnie jak imadło i nie chcą puścić.

- N-nie b-będę - powiedziałem, a z moich ust wydobył się szloch, zwiastujący mój marny stan bycia. Poczułem, jak brunet przycisnął mnie do siebie, chcąc dodać mi otuchy, lecz wiedziałem, że to nie pomoże. Nic już nie jest w stanie mi pomóc. Mijały minuty, a mój stan emocjonalny wzbierał się ku upadkowi, przez co Henry począł gładzić mnie ręką po plecach, a także bujając nami na boki. Koszulka mężczyzny nosiła znamię mojej bezradności, odznaczając się wielką plamą moich łez.

- No już, spokojnie maluszku. Wszystko będzie dobrze - wyszeptał w moje włosy, owiewając je ciepłym oddechem. Słowa bruneta spowodowały, że z moich oczu na nowo zaczęły płynąć łzy, bowiem nic nie będzie dobrze - No, maluszku... Spokojnie. Chcesz obejrzeć bajkę? - zapytał, kiedy nie otrzymał żadnej reakcji z mojej strony na jego słowa, a z moich oczu w dalszym ciągu płynął wodospad łez. Po chwili do moich uszu dotarło westchnienie mężczyzny. Poczułem dłoń Henrego na moich włosach, którą począł przeczesywać moje włosy, a następnie niespodziewanie dźwignął się na nogi, trzymając mnie w swoich objęciach. Spostrzegłem, jak począł kierować się w stronę salonu, po czym usiadł na kanapie, sadzając mnie bokiem na jego kolanach - Tatuś, da ci teraz mleczko, a potem obejrzymy bajkę, okej? - zaproponował, przykrywając mnie kocem.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz