Rozdział 58

736 30 2
                                    

___Will___

Jak tylko się obudziłem i uchyliłem oczy, dostrzegłem, że leżałem w łóżeczku w moim i Matta pokoju. Dźwignąłem się do siadu, po czym zmarszczyłem brwi. W następnej kolejności wyplułem to, co znajdowało się w moim ustach, by spostrzec, że przedmiotem tym był smoczek. Przeniosłem swoje zirytowane spojrzenie na okno, by po chwili otworzyć szeroko oczy ze zdumienia. Do okna zostały zamontowane kraty. Kraty niczym w więzieniu! Spojrzałem się w stronę drzwi, kiedy dobiegły mnie kroki, by zaraz potem drzwi od pokoju otworzyły się. Zaś progu stanął Rafael, który dostrzegając, że nie śpię, uśmiechnął się.

- Chodź, maleńki. Zjemy ładnie śniadanko - orzekł radośnie, po czym podszedł do łóżeczka, skąd wyciągnął mnie, stawiając na podłodze. W momencie, kiedy chciałem zrobić krok do tyłu, tym samym oddalając się od niego, ten złapał mnie za dłoń, po czym skierował się w stronę wyjścia, na co zmuszony ruszyłem za nim. Jak tylko znaleźliśmy się w salonie rozejrzałem się zdezorientowany po pomieszczeniu, kiedy nikogo nie dostrzegłem, a moich uszu nie dobiegł żaden hałas, zwiastujący, że ktoś jeszcze znajduje się w tym budynku.

- Gdzie inni? - zapytałem się zaciekawiony, na co Rafael posłał mi szeroki uśmiech.

- Musieli gdzieś pojechać - odrzekł, po czym skierował się ze mną do kuchni. Słysząc jego słowa, zbladłem.

Nie gdzieś, tylko po kogoś.

___Matt___
4 dni wcześniej

Kiedy z Willem przebudziliśmy się rano, po przenocowaniu nocy na gałęzi drzewa, sądziłem, że ten dzień będzie udany. Jednak na wieść przyjaciela o tym, że czuje się obserwowany, przeraziłem się. Miałem świadomość tego, że mogą być to Rafael z Henrym, ale uświadomienie nas o tym poprzez krzyk Henrego, nakazujący nam zatrzymać się, była przerażająca. Nie wątpiłem w to, że nas znajdą. To było wiadome. Jednak sama świadomość o tym, że to się działo, była okropnie bolesna.

Nie wiedziałem, co się dzieje, kiedy Will zmienił nagle kierunek biegu. Zrozumiałem w momencie, kiedy naszym oczom ukazała się stacja kolejowa. Z trwogą dostrzegłem, że drzwi od wagonu zaczęły się zamykać. Wiedziałem, że nie zdążymy, ale biegłem. Nie mogłem zabrać tej nadziei Willowi. Jeżeli wierzył, że nam się uda, musiałem go w tym wspierać. Jak tylko byliśmy kilka kroków od wagonu, a drzwi zamknęły się niemal całkowicie, poczułem mocne pchnięcie, w wyniku czego wpadłem do wagonu, a drzwi zamknęły się za mną z głośnym sykiem. Podniosłem się szybko z podłogi i spojrzałem się na szybkę od drzwi.


- Will! - wrzasnąłem, uderzając pięśćmi w metalowe drzwi, kiedy dostrzegłem, że przyjaciel nie zdążył. Został tam. Pchnął mnie, poświęcając się. Nim zdążyłem ostrzec przyjaciela, został on powalony na ziemię przez Rafaela, który wykręcił jego ręce za plecy - Will! - krzyczałem, wylewając z siebie hektolitry łez, jednocześnie uderzając pięśćmi w szybę, nie zwracając uwagi na rosnący w nich ból. To się nie dzieje! Nie może! - Z-zostawcie go! - wrzasnąłem, zalewając się łzami. Oni nie mogą go zabrać! Nie mogą! - P-puśćcie go! Will! Will! - krzyczałem, zdzierając sobie gardło - Nie! Nie! Z-zatrzymajcie się! Will! - krzyknąłem, kiedy pociąg zaczął odjeżdżać. Nie mogę go zostawić! On na to nie zasłużył! Wybuchnąłem głośnym płaczem, kiedy przyjaciel zniknął z mojego pola widzenia. To nie mogło się stać! Nie mogło! Spojrzałem się na dźwignię, zamontowaną obok drzwi, po czym zdecydowanym ruchem sięgnąłem po nią. Nim zdołałem za nią złapać, moja dłoń została pochwycona, po czym ktoś jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie, oplatając mnie ramionami - P-puść m-mnie! M-muszę d-do niego i-iść! Nie mogę go zostawić! - wrzeszczałem zapłakany, szarpiąc się w ramionach obcej mi osoby.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz