Rozdział 92

411 27 1
                                    

___Matt___

Siedzieliśmy już dobre parę minut w ciszy. Każdy był zajęty swoimi myślami. Ja rozważałem, czy mamy jakiekolwiek szanse. Will pewnie o tym, jak wszystko dobrze rozplanować. A Rafael? Pewnie to, jak nas wystawić. Zastanawiałem się, czy to, że przyjęliśmy do siebie Rafaela było dobrym pomysłem. Może i wygląda na osobę, która nie ma w planach nas zdradzać, jednak nie możemy być go pewni. Jest tak samo cwany, jak Will. A on nie pozwoli nam przegrać. To będzie zawzięta walka pełna spisków, teorii, zasadzek i planów. To wojna, którą zamierzam wygrać.

Spojrzałem się na chłopaka, kiedy ten wstał z kanapy.

- Czas wdrążyć plan w życie - oznajmił, posyłając nam uśmiech. Zagryzłem wargę, nie będąc pewien, czy to dobry pomysł, aby go realizować. Will dostrzegając moją niepewną minę, uśmiechnął się szeroko - Czas zagonić wilka w sidła - orzekł, wobec czego zmarszczyłem brwi. Spojrzałem się na niego zdziwiony.

- C-chyba myśliwego - poprawiłem go, w odpowiedzi czego przyjaciel uśmiechnął się, po czym podszedł do drzwi i przyłożył do nich ucho, nasłuchując.

- Droga wolna - napomknął, zerkając w naszą stronę.

- Ty Matt zostań i popilnuj Jake'a, a ja z synkiem złapiemy Henrego - oznajmił Rafael, wobec czego kiwnąłem głową, bowiem miał on rację. Jeżeli zostawimy Jake'a samego, ten może nam uciec, albo zostać uratowanym przez Henrego, którego nie uda się nam złapać. Obserwowałem, jak Will z Rafaelem opuszczali pokój, po czym jak tylko drzwi za nimi się zamknęły, podszedłem do nich i przekręciłem w nich zamek. Oczywiście klucz nie znajduje się w nich na codzień, jednak w ramach zabawy pozwolono nam go użyć.

Spojrzałem się na Jake'a, kiedy ten poruszył się, siadając w siadzie skrzyżnym i spoglądając się wprost na mnie.

- Rozwiąrzesz mnie? - zapytał się, bacznie mi się przyglądając. Zmarszczyłem na niego brwi, bowiem nie podobało mi się, że tak nagle zaczął ze mną rozmawiać. Dopiero wtedy, gdy zostałem z nim sam na sam... Waleczny z walecznym, a pionek z pionkiem.

___Will___

Kiedy wyszliśmy wraz z Rafaelem z pokoju, czułem, że popełniam jakiś błąd. Nie wiedziałem jednak, co nim było. Spojrzałem się na mężczyznę, kroczącego przede mną. On coś knuje, jednak jeszcze nie wiem co. Ale rozgryzę go.

Kroczyliśmy już trochę, a kiedy przystanęliśmy przy schodach, spojrzałem się na Rafaela zdziwiony.

- Teraz musimy być cicho, bo nie wiemy, gdzie dokładnie znajduje się Henry, a schody mogą nas wydać - szepnął w moją stronę. Kiwnąłem głową, bowiem miał rację. Puściłem go przodem, a kiedy był już na samym środku, spojrzałem się do tyłu czujnie, po czym także zacząłem schodzić na parter. Spojrzałem się na drzwi balkonowe. Na zewnątrz jest ciemno. W zimę o tej porze zawsze jest ciemno.

Spojrzałem się badawczo na mężczyznę, kiedy ten nie poruszył się, ani nic nie powiedział. Zmieszałem się, kiedy na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nagle na całym parterze zapanowała ciemność. Odskoczyłem w bok, kiedy usłyszałem, jak Rafael rzucił się w moim kierunku. Wiedziałem, aby być czujnym!

- Nie macie z nami szans, Will - oznajmił w ciemnościach Henry. Nie wiedziałem, gdzie jest. Zapamiętałem, gdzie znajdował się Rafael, ale brunet? Nie ma szans, że go znajdę - Poddaj się. Jesteś sam na nas dwóch. Nie wygrasz - orzekł spokojnie. Nie odezwałem się. Tego właśnie oczekiwał. To, że wydam moją pozycję. Cofałem się do tyłu po cichu, starając oddalić się od mężczyzn, jak najdalej. W momencie, kiedy wyczułem za sobą kanapę, uklęknąłem za nią.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz