Rozdział 11

1.2K 42 3
                                    

Otworzyłem oczy. Było ciemno. Patrzę na okno. Księżyc jest wysoko na niebie.

Pewnie jest środek nocy. Wszyscy zapewne jeszcze śpią. Chwila... No właśnie! Śpią, więc mogę spróbować uciec.

Wstaję i łapię się rękoma o barierki. Podciągam się i o dziwo udało mi się. Po cichu staję na podłodze. Kieruję się w stronę drzwi, po czym otwieram je najciszej jak potrafię. Wychylam się by zobaczyć, czy nikt nie idzie. Droga wolna, więc ruszam w stronę schodów. Schodzę po nich wolno, by nie skrzypnęły. Nagle potykam się o własną nogę. W momencie, gdy mam zderzyć się z podłogą ktoś mnie łapie.

-Patrz jak łazisz - słyszę nad sobą.

Chwilę później w salonie zapala się światło, a ja mrużę oczy. Gdy mój wzrok przyzwyczaja się, spoglądam w górę, by zauważyć, że osoba, która mnie złapała to nikt inny jak blondyn.

Na całe szczęście. Nie wiem co bym zrobił gdyby to był Henry.

-Co tu robisz? Nie powinieneś spać? - pyta się po chwili.

-Yy...Do kuchni się napić wody szedłem - powiedziałem szybko.

Przecież mu nie powiem, że właśnie próbuję uciec.

Luca patrzy się na mnie podejrzliwie, po czym puszcza mnie.

-Co tu się dzieje?

Oboje spoglądamy na górę schodów, gdzie stoi brunet w samych spodniach dresowych.

Świetnie, no i nici z ucieczki. Blondyna jakoś bym okłamał, ale go?

-Szedłem właśnie na górę, ale twój maluch się potknął i wylądowałby na ziemi, gdyby nie to, że go złapałem - odpowiada mu blondyn.

-A ty co tu robisz? Jak wyszedłeś z łóżeczka? - pyta się mnie Henry.

-Chciałem się wody napić - kłamię.

-Yhym. A jak wyszedłeś z łóżeczka? - ponawia pytanie.

-Yy... No wspiąłem się po nim... - odpowiadam mu niepewnie.

Schodzi ze schodów, a po chwili staje on naprzeciwko mnie.

-A czemu nie zawołałeś któregoś z nas? - dopytuje, patrząc mi w oczy.

-B-bo nie chciałem was budzić - odpowiadam.

Cóż, kłamstwem to to nie jest.

-Dlaczego? - zadaje pytanie.

-Co dlaczego? - pytam zbity z tropu.

-Dlaczego nie chciałeś nas obudzić?

I co ja mam mu odpowiedzieć? Toż se pytanie wymyślił!

-Bo powinniście spać - palnąłem.

Uderzyłem się mentalnie w czoło za głupotę. Większej bzdury palnąć nie mogłem.

Usłyszałem jak blondyn za mną się zaśmiał, lecz umilkł, gdy brunet spiorunował go wzrokiem.

-Tak... Ty też powinieneś - zauważa Henry.

-Ale chciało mi się pić - mówię.

-Yhym, a teraz mów prawdę - mówi poważnie.

-A-ale ja nie kłamię - bronię się.

-Kłamiesz - mówi.

-No to jak będzie, powiesz po dobroci, czy mam to z ciebie sam wyciągnąć? - pyta ostro, zbliżając się do mnie.

Przerażony cofam się.

-Pamiętasz zasady jakie omawiałem? - pyta, zatrzymując się.

Przytakuję mu skinieniem głowy.

W Cieniu BóluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz